Sprzedawcy dopalaczy świętują swój sukces

TVN UWAGA! 138365
Od kiedy premier Tusk ogłosił bezwzględną walkę z dopalaczami, zamknięto większość sklepów sprzedających te produkty. Choć zakaz sprzedaży jest bezterminowy, producenci dopalaczy nie dają za wygraną. W nocy, z piątku na sobotę, gdy rząd obradował nad sposobem ukrócenia handlu dopalaczami, łódzki potentat tej branży w luksusowym hotelu świętował drugie urodziny istnienia swojej firmy.

Zamknięte sklepy z dopalaczami to widok, który ucieszył te osoby, które wiele wysiłku włożyły w to, by wyzwolić się z uzależnienia. Należy do nich 19 letni Piotrek. Chłopak przestał brać dopalacze trzy miesiące temu, po tym jak w stanie zapaści matka zawiozła go do szpitala. - Ja szybko się zorientowałam. Potrafił z domu szybko uciekać, gdy powiedziałam coś nie tak. Potrafił przyjść ze szkoły i spać cały dzień, całą noc i rano go nie mogłam jeszcze dobudzić do szkoły - opowiada matka Piotra. Tej samej nocy, gdy rząd zdecydował o zamknięciu sklepów z dopalaczami, ludzie handlujący tymi produktami bawili się w najlepsze w luksusowym hotelu pod Warszawą. Uczestnicy imprezy przyjechali luksusową limuzyną. Podczas bankietu głos zabrał właściciel sieci z dopalaczami: - Chciałbym serdecznie podziękować. Za waszą lojalność, zaufanie, a także odwagę oraz ogromne ryzyko, jakie podjęliście przy współpracy z nami – mówił. Podczas imprezy nagradzano najlepszych sprzedawców dopalaczy w różnych kategoriach. - Gratuluję zwycięzcom. Natomiast tych, którzy nie zdobyli nagrody, pragnę pocieszyć, że następna impreza już za rok. Liczymy na dalszy rozwój naszych sklepów i mam nadzieję, że spotkamy się już nie w gronie 130 osób, ale co najmniej 300, jak nie 350 osób – kończył przemówienie właściciel sieci. Nagrodą główną był samochód. Całą imprezę rejestrowała profesjonalną ekipa filmowa. Jednak żadne z tych zdjęć nie zostały upublicznione. Szacunkowy koszt imprezy to 200 tysięcy złotych. Stałym klientem sklepów z dopalaczami był syn pana Sławomira. 3 dni temu odbył się pogrzeb 26-latka, który powiesił się. Przy jego ciele znaleziono opakowania po dopalaczach Mężczyzna był uzależniony od roku. - Im tylko życzyć, bo też mają swoje rodziny,, dzieci, kochające żony, żeby mięli więcej odpowiedzialności. I może ktoś ich nie będzie faszerował och takimi rzeczami – mówi ojciec 26-latka. Choć uczestniczący w imprezie firmowej sieci dopalaczy wyjeżdżali z hotelu z wiedzą, że ich sklepy zostały zamknięte, większość świętowała nadal. Już następnego wieczoru, w Łodzi, właściciel sieci sklepów z dopalaczami zorganizował kolejną imprezę - koncert z udziałem popularnych wśród młodzieży polskich wykonawców. Na koncercie pojawił się również sam właściciel sieci z dopalaczami. - Nic nam nie grozi. Decyzja premiera jest bublem prawnym. My nie jesteśmy alfonsami, żeby nas ścigali. Płacimy gigantyczne podatki, a jesteśmy gnojeni przez rząd – żali się właściciel sieci. Pojawienie się dopalaczy na polskim rynku dla wielu stało się łatwym i szybkim sposobem na wzbogacenie. Założenie sklepu to wydatek rzędu 50 tysięcy złotych. Koszty wydane na start zwracały się po dwóch i pół miesiącach działalności w dużym mieście. Nic dziwnego, ze w ciągu ostatnich wakacji liczba punktów sprzedaży dopalaczy wzrosła z 200 do tysiąca. Popyt na tanie i legalne środki odurzające był tak duży, że ludzie decydowali się na handel obwożony lub sprzedaż z przyczep kampingowych.

podziel się:

Pozostałe wiadomości