Śmiercią ośmiomiesięcznej Hortensji zajęła się Prokuratura Rejonowa w Trzciance. Śmierć córki pani Iwony nastąpiła na początku ósmego miesiąca ciąży. Wcześniej, z powodu zagrożenia ciąży, kobieta pięciokrotnie przebywała na oddziale ginekologiczno-położniczym szpitala w Trzcince. - Ciąża pacjentki była ewidentnie zagrożona i na pewno powinna być ona otoczona szczególną opieką – twierdzi Krystyna Kozłowska, dyrektor Biura Praw Pacjenta. – Powinna być przeniesiona do lepiej wyposażonego szpitala i to na oddział patologii ciąży. Ordynator Wiktor M. twierdzi, że stawiane mu zarzuty przez biegłych ze szczecińskiego Zakładu Medycyny Sądowej, są wyssane z palca. Wątpliwości budzą m.in. badania USG i łożyska oraz brak kart obserwacji płodu. - Uważam, ze prowadziliśmy opiekę nad ciążą z należytą starannością i standardami wiedzy – twierdzi M. – Pani Szymańska nie była zdyscyplinowaną pacjentką, na każdą naszą uwagę, odpowiadała, że to jej dziecko i mamy się do tego nie wtrącać. Z kolei Szymańscy uważają, że ordynator mimo wielu ich pytań i próśb o konsultację z innym doktorem, uspokajał tylko i twierdził, że nie ma takiej potrzeby. Szymańscy zarzucają mu również, że wiedział o popełnieniu błędu i bał się, żeby to wyszło na jaw. Za ordynatorem murem stanął dyrektor szpitala dr Józef Parfimowicz. - Moja placówka nie ma sobie nic do zarzucenia. - Lekarz potraktował mnie jak nieodpowiedzialną nastolatkę i powiedział, że mogę rodzić jak inne kobiety. Uważał, że lepiej będzie jak urodzę normalnie, siłami natury – wspomina Iwona Szymańska. - Czekali na cud, że samo się urodzi – dodaje mąż Stanisław Szymański. – Według protokołu sekcji zwłok dziecko było zdrowe. Prokuratura mimo iż dysponowała opinią biegłych obciążającą lekarza, trzykrotnie umarzała bądź zawieszała sprawę śmierci dziecka. Dopiero za czwartym razem na wniosek Prokuratury Okręgowej w Poznaniu prokurator rejonowy skierował do sądu akt oskarżenia przeciwko ordynatorowi szpitala.