Śmierć dziecka - to tylko uchybienie

10-letnia Ola, chora na zespół Downa i z wadą serca, zmarła podczas leczenia zęba pod narkozą w gabinecie stomatologicznym.

Ola nie wybudziła się z narkozy po leczeniu zęba przeprowadzonym w znieczuleniu ogólnym. - Przy znieczuleniu córka nie była monitorowana aparatem EKG, nie było sali wybudzeń i nie było pielęgniarki anestezjologicznej – opisuje Jacek Bryszewski, ojciec Oli. Okazało się, że anestezjolog nie dopełnił wielu standardów postępowania zalecanych przez Ministerstwo Zdrowia, przy usypianiu dzieci z takimi wadami. Do tej pory nie poniósł on żadnych konsekwencji za śmierć dziewczynki. Zarzuty pod adresem zakładu stomatologicznego i anestezjologa, który zdecydował się uśpić dziewczynkę w warunkach, które nie gwarantowały pełnego bezpieczeństwa potwierdził także Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej Lekarzy. Po zbadaniu sprawy, skierował do sądu lekarskiego oskarżenie przeciwko anestezjologowi. - Nie było odpowiedniego monitorowania czynności układu krążenia i monitorowania czynności elektrycznej serca poprzez używanie kardiomonitora. Uważam, że biorąc to pod uwagę, pan doktor popełnił błąd decydując się na przeprowadzenie tego typu zabiegu w takich warunkach – wyrokuje dr Januariusz Karczmarek z Okręgowej Izby Lekarskiej w Łodzi. Karczmarek sformułował swoje zarzuty opierając się na opinii biegłego, profesora z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Jednak oskarżony anestezjolog nie poczuwa się do winy i kwestionuje opinie biegłego. - To jest zdanie pana profesora. Ja nie jestem nowicjuszem i uważam, że w medycynie, a także w anestezjologii nie ma narzuconych standardów – mówi oskarżony lekarz. – Tutaj błędu nie ma, mogą być uchybienia w przeprowadzeniu znieczulenia i zarzuty, że nie było pielęgniarki anestezjologicznej, brakowało monitorowana EKG, albo że nie prowadzono karty znieczulenia – wymienia niedociągnięcia anestezjolog. Tragiczna śmierć Oli nic nie zmieniła w funkcjonowaniu zakładu stomatologicznego, którego sprzęt nie odpowiada standardom zgodnym z rozporządzeniem Ministra Zdrowia z 1998r. - Chciałbym zapytać pana biegłego, czy te standardy miały wpływ na śmierć dziecka? – odpowiada pytaniem na pytanie właściciel zakładu. – W naszym pojęciu wypełniamy wszystkie warunki… i tyle – gniewnie kończy mężczyzna, któremu zabrakło argumentów więc wyrzucił reportera UWAGI! z gabinetu. Agresję właściela zakładu - sprowokowaną pytaniami o niedociągnięcia w wyposażeniu gabinetu - tłumaczą kłopoty, jakie jakie wiążą się z negatywną opinią biegłego powołanego przez Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej. Przed wydaniem tej niepochlebnej opinii prokuratura zdążyła jednak umorzyć sprawę śmierci dziewczynki. Według Rzecznika Praw Obywatelskich, prokuratura działała zbyt pochopnie. - Pytania skierowane do biegłych nie pozwalały ustalić stanu faktyczno-prawnego, czy popełniono błąd w sztuce, czy nie? – mówi Anna Piotrowska-Walenda z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. – Prokurator nie dość wnikliwie badał tę sprawę, a sprawa o umorzeniu była zbyt pochopna.

podziel się:

Pozostałe wiadomości