Ocalona Nadzieja

TVN UWAGA! 3636039
TVN UWAGA! 138756
Nadzieja została znaleziona przy drodze, potrącił ją samochód. Przez kilka tygodni po adopcji Monika i Łukasz nosili ją na rękach, bo sama nie mogła chodzić. Teraz po roku nowi państwo biegają ze swoją Nadzieją na długie spacery. Zobacz historię psa adoptowanego z azylu Cichy Kąt w tarnowskich Górach, której nie było w telewizji.

Monika Wnukowicz-Broda z Tychów planując z narzeczonym wspólne zamieszkanie postanowili, że wezmą psa. Łukasz Broda znalazł w Internecie Nadzieję. Dużo rozmawiali o odpowiedzialności związanej z opieką nad psem, także takim schorowanym. Mieszkają w mieszkaniu na czwartym piętrze kamienicy w Tychach. Nadzieja została znaleziona przy drodze, potrącona przez samochód. Weterynarz operował ją siedem godzin. Przez kilka tygodni po adopcji Monika i Łukasz nosili po schodach psa na kocu, kilka razy dziennie. Później uczyli ją chodzić od nowa, bo suczka miała operowane dwie łapy. Pies szybko ich zaakceptował. Boi się jednak pijanych osób, więc nowi właściciele podejrzewają, że poprzedni właściciele mieli problem z alkoholem. Przez pierwszy miesiąc codziennie smsowali do Krzysztofa Mikołajczyka z azylu Cichy Kąt, rozmawiali z nim przez telefon o tym, jak sobie radzić ze zwierzakiem. Nastawiali się na wielkie trudności, bo pies był po przejściach, zakładali nawet, że zdemoluje im mieszkanie, będzie się załatwiał gdzie popadnie. Nic takiego się nie stało. Adaptacja do nowego domu zajęła trzy tygodnie. Nadzieja nie szczeka, nie skacze na ludzi, jest bardzo spokojna. Właściciele są w niej zakochani, a ona jest zapatrzona w nich i bardzo przywiązana. Gdy pojawił się kłopot z zagradzaniem terenu i Nadzieja zaczęła skakać po mieszkaniu, przyjechał Krzysztof Mikołajczyk i przyuczał psa do prawidłowego zachowania - i kłopot minął. Pani Monika bardzo chwali Krzysztofa Mikołajczyka i ludzi z schroniska: – Są zaangażowani, mądrzy, nawet po roku od kiedy wzięłam psa ze schroniska dzwonią i dopytują się o jego kondycję. Kiedy po roku pojechali do schroniska z datkami, nikt nie poznał Nadziei. - Jest tak przywiązana do nas! - mówi Monika Wnukowicz-Broda o Nadziei. - Widać wielką różnicę między psem, który zawsze miał dobrze a takim, który tyle przeszedł. Czasami tylko udzie mówią, że ma smutne spojrzenie. Pies ćwiczy, uczą go komend podawania łapy. Kiedyś nie mogła w ogóle chodzić na spacery, po tym, jak miała połamane łapy. W schronisku też nie zawsze był czas, by ją wyprowadzać i rehabilitować. Teraz po roku nowi państwo biegają już ze swoją Nadzieją na długie spacery.

podziel się:

Pozostałe wiadomości