Nie wiedział, że zagłodził psa

TVN UWAGA! 138847
Przez co najmniej kilka tygodni rolnik spod Włocławka głodził swojego psa. Zwierzę zdechło w okrutnych męczarniach. Tę bulwersującą sprawę nagłośnili działacze Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. To do nich i innych organizacji zajmujących się prawami zwierząt spływają codziennie dziesiątki informacji o głodzonych, podpalanych i bitych stworzeniach. Dzięki poświęceniu wolontariuszy wiele psów i kotów uniknęło tragicznego losu.

Działacze Towarzystwa Opieki nad zwierzętami z Włocławka dostali informację o psie zdychającym z głodu w jednym z pobliskich gospodarstw. Na miejscu okazało się, że zwierzę zdechło kilka godzin wcześniej. - Podjeżdżamy pod ten piękny dom. Buda. Podeszłam i dotknęłam psa. Wiedziałam, że nie żyje. Strasznie wyglądał. Żebra miał na wierzchu. Miednice miał zapadniętą, a to był duży wilczek mieszaniec – mówi Cecylia Barska, Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Zagłodzony pies został znaleziony na podwórku jednego z najbardziej majętnych mieszkańców wsi Zaduszniki. Mężczyzna hoduje kilkadziesiąt krów, dwa lata temu został rolnikiem roku. - Jak na warunki wiejskie, posesja bardzo zadbana. Dom z zewnątrz dosyć nowoczesny. Zabudowania również. Właściciel był zaskoczony tym, że pies nie żyje. Był zdziwiony, że tak wyglądał , że jest wyczerpany. Twierdził, że pies jadł i pies był u weterynarza - mówi Aleksandra Wiśniewska, Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Kolejna interwencja TOZ-u dotyczyła psa trzymanego w budzie zastawionej betonowymi płytami. Zwierzę było uwięzione przez większość dnia. Po namowie wolontariuszy właścicielka zrzekła się psa. Zwierzę trafiło do azylu prowadzonego przez TOZ, wkrótce znajdzie nowych właścicieli. W tym samym czasie internauci zaalarmowali o dwóch głodujących dogach, trzymanych w Bielsku Podlaskim na kilkunastostopniowym mrozie. Działacze Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami poprosili o pomoc w odebraniu zagłodzonych dogów Powiatowy Inspektorat Weterynaryjny. Ku ich zdziwieniu weterynarz stwierdził, że kondycja psów jest dostateczna, bo zwierzę było w stanie podejść do płotu. Psy udało się jednak odebrać dopiero w asyście policji. Tak jak inne zwierzęta odbierane nieodpowiedzialnym właścicielom, po przebadaniu przez weterynarza Natasza i Borys trafiły do bezpiecznego domu prowadzonego przez wolontariuszy TOZ-u. O dalszym losie psów zdecyduje sąd. Dogi uratowane w Bielsku Podlaskim lada dzień trafią z azylu do nowych właścicieli. Ich poprzednimi opiekunami zajmie się prokuratura. Śledczy sprawdzą również, czy urzędnicy, którzy powinni dbać o dobro zwierząt zrobili co do nich należy.

podziel się:

Pozostałe wiadomości