Państwo Hatalscy są prywatnymi przedsiębiorcami. Kilka lat temu postanowili przenieść się na wieś. Ich dzieci, 11-letnia Julia i 16-letni Adam, uczą się w pobliskich Gliwicach. Ale życie całej rodziny toczy się wokół zwierząt: dwóch psów i dwunastu kotów. - Niektórzy wracają do domu, patrzą w akwarium i to ich uspokaja. Dla mnie uspokajające jest, gdy obsiada mnie kociarnia i mruczy. Widać w nich pełne zaufanie. To jest moja rodzina. Nie pozwolę, by ktoś robił im krzywdę - mówi Katarzyna Hatalska-Witkowska. Trzech nastolatków nie miało jednak oporów, żeby w bestialski sposób oblać benzyną i podpalić kota należącego do rodziny Hatalskich. -To był wieczór wigilijny. Poczuliśmy nagle swąd spalenizny. Okazało się, że na górze, na kanapie leży kotka zwinięta w kłębuszek - mówi Katarzyna Hatalska-Witkowska. - Zwierze było spalone. Jeszcze się tliło. Dym leciał z sierści. Makabryczna sprawa – dodaje Tomasz Hatalski. Za ujęcie sprawców bestialskiego podpalenia kotki Tosi została wyznaczona nagroda. Wkrótce okazało się, że świadkowie widzieli, jak nad kotem znęcało się trzech nastolatków. Dwóch z nich to sąsiedzi państwa Hatalskich z naprzeciwka. Podejrzani o podpalenie kota mieli 17, 16 i 13 lat. Żaden z nich nie miał wcześniej problemów z prawem, wszyscy cieszą się dobrą opinią wśród znajomych i sąsiadów. Prokurator ustalił, że w wigilijny wieczór nastolatkowie oblali benzyną i podpalili Tosię. Sami sprawcy twierdzą, że do incydentu doszło przypadkowo. - Twierdzą, że odpalano petardy. Te petardy wrzucano do kosza na śmiecie. Przypadkowo kot został podpalony. Policjanci nie stwierdzili śladów petard w kontenerze. Ale nastolatkowi idą w zaparte i na tej podstawie prokuratura skierowała akt oskarżenia przeciwko jednemu ze sprawców, a co do pozostałych wniosek o ukaranie do sądu rodzinnego i dla nieletnich - mówi Janusz Banach, Prokuratura Rejonowa Gliwice-Zachód. W dniu, gdy Tomasz Hatalski powiadomił policję o podpaleniu kota, jego syn znalazł przed domem kolejne okaleczone zwierzę. - To jest zdjęcie Rudego, drugiego poszkodowanego kotka. Tu jest całkowicie potrzaskana łapa. Złamana w czterech miejscach. Myślę, że to była zemsta – mówi Katarzyna Hatalska-Witkowska. Sprawcy podpalenia czują się bezkarni. Mimo, że policja i prokuratura szybko przeprowadziły śledztwo, sprawa utknęła w sądzie w Gliwicach. Sędzia przez niemal rok nie potrafił nawet rozpocząć procesu! - Jest to spowodowane sytuacją kadrową. Nie jest to dobra sytuacja, i nie można uznać, żeby proces w tej sprawie był sprawny - przyznaje Tomasz Pawlik rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach. Po wizycie dziennikarzy Uwagi! okazało się, że sądowi udało się w końcu wyznaczyć termin rozprawy. Pierwsze posiedzenie ma się odbyć w ciągu kilkunastu tygodni. Rodzina Hatalskich do dziś nie doczekała się przeprosin od sprawców podpalenia kota. Żaden z nich nie odważył się wystąpić przed kamerą. - Jak się będą czuli bezkarni, to mogą powtórzyć tę „zabawę” z jakimś innym zwierzakiem Stosunek do zwierząt jest najbardziej wiarygodnym testem moralności człowieka – mówi Janusz Czapiński, psycholog społeczny. O tym, że wymiar sprawiedliwości lekceważy znęcanie się nad zwierzętami doskonale wie Jolanta Racka. Jej stowarzyszenie Pro Animals występuje jako oskarżyciel posiłkowy w sprawach pokrzywdzonych psów i kotów. Rzadko zapadają w nich surowe wyroki. - Wyroki jeśli już zapadają, to rzadko są adekwatne do popełnionych czynów - uważa Jolanta Racka, Fundacja Pro Animals. Niskie kary za znęcanie się nad zwierzętami nie przynoszą żadnych efektów. Marian O. odsiedział cztery miesiące za utopienie kotka na oczach 6-letniej właścicielki. Więzienie nie zmieniło jego stosunku do zwierząt. - Jeśli mamy do czynienia z bestialstwem, to ta kara powinna być bardzo surowa. To powinna być kara bezwzględnego pozbawienia wolności i to nie liczona w miesiącach a latach. W wielu krajach traktuje się w ten sposób ludzkie bestie – mówi Janusz Czapiński, psycholog społeczny.