Lekarze idą w zaparte

Danuta Bernaciak przez siedem miesięcy chodziła z zaszytą w brzuchu chirurgiczną igłą. Lekarze, których oskarża o błąd nie przyznają się do winy i sugerują, że igła tkwiła w jej brzuchu od 17 lat.

Podczas operacji ginekologicznej Danucie Bernaciak pozostawiono w brzuchu ułamaną chirurgiczną igłę. Po operacji kobieta miała nieustające bóle, to one sprawiły, że kobieta szukała pomocy u różnych specjalistów. - Różne choroby mi wymyślali, coś z kręgosłupem, zapalenie opłucnej, zapalenie stawów, półpasiec – mówi Danuta. Żaden z lekarzy nie zdołał ustalić, co było przyczyną nieustępującego cierpienia. Wreszcie cierpiąca kobieta postanowiła zrobić sobie prześwietlenie kręgosłupa sądząc, że może tam znajduje się źródło bólu. Na zdjęciu było wyraźnie widać sierpowaty cień długości około 5- 6 cm. Jednak pani doktor, która oglądała zdjęcie stwierdziła tylko zanik kostny, natomiast na pytanie o ciało obce powiedziała: – Nie wiem, co to jest, niech pani idzie do chirurga. Nie uzyskawszy kolejny raz konkretnej odpowiedzi kobieta udała się ze zdjęciem w inne miejsce. Tym razem był to szpital im. Rydygiera W Łodzi – ten sam, w którym miała operację i gdzie - jak dziś uważa - zaszyto jej igłę. Zdaniem pacjentki lekarze z tego szpitala chcieli zatuszować sprawę. Nie informując jej o igle jednocześnie namawiali ją do usunięcia rzekomego torbiela na jajnikach. - Sugerowali, że mam torbiel i zoperują mnie, a ja wiem, że wówczas usunęliby mi tę igłę – opowiada Danuta. Dyrekcja szpitala im. Rydygiera w Łodzi nie poczuwa się do winy. – Nie ma takiej możliwości zaszycia takiej igły w czasie wykonywania zabiegu chirurgicznego w naszym szpitalu – wyjaśnia dyrektor dr. Ewa Wiestek- Bober. – Pani Danuta Bernaciak miała wcześniej jakąś operację i wtedy pewnie zaszyto jej igłę - dodaje lekarka. Pacjenta jest oburzona takimi sugestiami. – Operację miałam 17 lat temu, a dolegliwości zaczęły mi się po ostatniej operacji. Ostatecznie dopiero w szpitalu wojewódzkim w Zgierzu Danuta Bernaciak została oficjalnie poinformowana, że ma w brzuchu złamaną chirurgiczną igłę i tam jej ją usunięto. Prawnik reprezentujący szpital im. Rydygiera podczas procesu sądowego zgodził się na ugodę z poszkodowaną polegającą na wypłaceniu jej odszkodowania za zostawienie igły w brzuchu. Dyrekcja szpitala zgodziła się na zapłatę odszkodowania. Podsumowując swoje zmagania z lekarzami poszkodowana kobieta powiedziała w rozmowie z naszym reporterem: - Nie mam żalu do lekarzy, człowiek jest tylko człowiekiem i każdemu może zdarzyć się popełnić błąd, chodzi o to, że nie potrafią się przyznać do błędów.

podziel się:

Pozostałe wiadomości