Pani Urszula przez wiele miesięcy skarżyła się na różnego rodzaju dolegliwości. Cały czas była leczona antybiotykami. Lekarka aplikowała jej lekarstwa, a to na anginę, a to na migdały, a to na przeziębienie, itp. Mimo, że lekarstwa nie pomagały, lekarka nie zleciła żadnych badań dodatkowych. Wreszcie nie mogąc się wyleczyć u pani doktor chora kobieta poszła zrobić sobie prywatnie badanie krwi. Ich wyniki były bardzo niepokojące. Od razu pojawiło się podejrzenie nowotworu. Pani Urszula zrobiła, więc RTG płuc. Zdjęcie nie pozostawiało wątpliwości - rak prawego płuca. Co gorsza był on już tak zaawansowany, że nie nadawał się do zoperowania – Dla mnie to był wyrok. Dla mnie i dla moich najbliższych. Chyba każdy jest świadom, gdy usłyszy taką diagnozę, co go czeka – mówi pani Urszula. Pani Urszula musiała, więc przejść 4 miesięczną kurację chemioterapii. Obecnie poddawana jest zabiegom radioterapii. Zdaniem specjalisty z Instytutu Onkologii w Warszawie takie przypadki jak ten zdarzają się częściej, gdy lekarze lekceważą przewlekłe choroby i stany zapalne. – Jeżeli schorzenie z powodu którego pacjent przyszedł do gabinetu trwa powyżej 2 tygodni, zapalać się powinno czerwone światło, czy aby ten pacjent nie ma choroby, której „ja”, jako lekarz pierwszego kontaktu, leczyć nie potrafię i powinienem zasięgnąć opinii specjalisty. Ten czas w diagnostyce ma bardzo duże znaczenie – komentuje dr Grzegorz Luboiński. Usiłowaliśmy, więc dowiedzieć się, dlaczego mimo trwających miesiącami stanów zapalnych, lekarka nie skierowała pacjentki na żadne dodatkowe badania. Lekarka, która przez tyle miesięcy „leczyła” panią Urszulę nie chciała jednak z nami rozmawiać. Pani Urszula skierowała do rzecznika odpowiedzialności zawodowej lekarzy skargę na lekarkę, która nie zrobiła nic by rozpoznać u niej chorobę nowotworową. Sądząc jednak z opinii rzecznika na temat skuteczności rozpoznania raka przez lekarzy pierwszego kontaktu ukaranie lekarki będzie bardzo trudne. Nie wiadomo, czy leczenie pani Urszuli zakończy się powodzeniem.