Sklepy z dopalaczami zostały zamknięte w weekend przez urzędników sanepidu i policję podczas ogólnopolskiej akcji. Wówczas Główny Inspektor Sanitarny zadecydował o wycofaniu dopalaczy - jako środków szkodliwych dla zdrowia - i zaplombowania sklepów. Bratko, który jest twórcą biznesu dopalaczy w Polsce, twierdzi, że decyzja jest bezpodstawna, a on chce ”normalnie prowadzić działalność gospodarczą”. Zapowiedział, że wkrótce rozpocznie ponowną sprzedaż. Dziś zerwał plomby z jednego ze swoich łódzkich sklepów i zaczął handlować. Po chwili zatrzymała go policja. Na miejscu byli też inspektorzy sanitarni, którzy mieli ponownie zaplombować sklep. Jednak Bratko nic nie robił sobie z ich obecności. Wcześniej wystosował krótkie oświadczenie dla dziennikarzy. Powiedział m.in., że swoje straty szacuje na ok. 400 tys. zł dziennie. Gdy wchodził zrywał plomby i wchodził do sklepu funkcjonariusze nie interweniowali.Odblokował już biuro Wczoraj wieczorem ”król dopalaczy” wszedł do swojego innego biura, które także zostało zaplombowane przez GIS. Plomby nie zostały zerwane, bo wszedł innymi drzwiami. Został zatrzymany przez policję do wyjaśnienia. Następnie w asyście inspektora sanitarnego jeszcze raz wszedł do swojego biura. Tym razem inspektor nakazał by cały towar (dopalacze) został umieszczony w jednym pomieszczeniu. Bratko jest założycielem pierwszej w polsce sieci tzw. ”smartshopów”, czyli sieci sklepów z dopalaczami. Więcej na tvn24.pl!