- Nie ma żadnego udowodnionego zgonu. Chodzi o wyeliminowanie mnie z rynku. Sprzedawcy twierdzą, że kontrolerzy już wchodząc do sklepu, mówili, że są po to, by go zamknąć - mówi ”Ekspresowi Ilustrowanemu”, cytowanemu przez ”Polskę” Bratko. Ochrzczony przez media ”Królem Dopalaczy”, jest właścicielem sieci sklepów smartszop. Pierwszy otworzył w październiku 2008 roku w Łodzi. Od tego czasu smartszopy można znaleźć w całej Polsce. ak podaje ”Polska The Times”, w trakcie kontroli w jego sklepach, Bratko dostał grzywnę 50 tys. złotych za obecność nawozu do roślin w oferowanych przez niego towarach. Gdy w życie weszła ustawa zakazująca używania takich substancji jak kannabinoidy i mefedron, komisyjnie spalił dopalacze zawierające te substancje. Chwalił się, że towar był warty ćwierć miliona złotych.Tajfun to pretekst? Na stronie należącej do sieci założonej przez Bratko, możemy znaleźć oświadczenie: ”W dniu dzisiejszym hipokryzja władz osiągnęła kolejny punkt kulminacyjny. Pod pretekstem wycofania z obrotu produktu o nazwie ”Tajfun” (dostępnego tylko w sklepach Dopalacze) na pierwszą linie frontu rzuceni zostali inspektorzy Sanepidu, w asyście 3 tysięcy uzbrojonych policjantów.” W oświadczeniu można przeczytać również to, że produktu ”Tajfun” nie ma w ofercie handlowej sieci Smartszop i SmileShop, sklepy są nękane ciągłymi kontrolami, a za straty spowodowane nieudolnymi akcjami władzy zapłacą podatnicy. Źródło: TVN24Więcej na tvn24.pl!