Kilka tygodni temu Krzysztof Jarczewski postanowił skrzyknąć grupę przyjaciół, żeby wspólnie udokumentować los koni na targu w Skaryszewie. Fotografowie liczyli, że handlarze nie będą maltretować zwierząt pod okiem aparatów. - Wygląda to barwnie. Jest dużo ludzi i koni. Sama nasza obecność tu ma pomóc koniom. Ciężko powiedzieć o bacie na tych, którzy nie szanują zwierząt, ale przez tę akcję chcemy powstrzymać rękę, która leje konia – mówi Krzysztof Jarczewski, fotograf. Krzysztof Jarczewski postanowił działać m.in. pod wpływem doniesień o skandalicznym traktowaniu zwierząt na targu bydła i koni w Bodzentynie. Kilka tygodni temu pokazaliśmy w UWADZE! drastyczne zdjęcia z nielegalnego targowiska, na którym handlarze mieli za nic prawa zwierząt. - Zwierzę nie rozumie dlaczego jest okładane batem, jest ciągnięte za jakieś liny, popychane. Odchodzi od zmysłów. Ale tak się robiło od dawna i ci ludzie nie chcą tego zrobić inaczej. Dać zwierzętom czasu, żeby się uspokoiły – mówi Cezary Wyszyński, Fundacja VIVA! Akcja dla Zwierząt. Targ w Skaryszewie od lat znajduje się pod lupą organizacji walczących z maltretowaniem zwierząt. Filmy nagrane przez działaczy pokazują przypadki bicia koni, brutalnego ładowania na nieprzystosowane do tego samochody i transportu, który nierzadko kończył się śmiercią lub okaleczeniem zwierzęcia. Agresywni handlarze atakowali wszystkich, którzy próbowali im się sprzeciwić. - W tym miejscu handlarze najchętniej wzięliby nahajkę, którą poganiają konie albo kamienia i załatwiliby krótko sprawę. My nie jesteśmy tu potrzebni. W tamtym roku handlarze dopadli mnie za tirem, gdy robiłam zdjęcia koniom - opowiada Scarlett Szyłogalis, Fundacja Tara. Na koński jarmark zjeżdża co roku kilka tysięcy ludzi z całej Europy. Miasteczko zarabiało na imprezie ale władze robiły niewiele, żeby poprawić los sprzedawanych zwierząt. W tym roku negatywny wizerunek zaczął przeszkadzać urzędnikom. - Zdarzały się przypadki bicia koni, zwłaszcza przy załadunku i prób pociągowych podczas prezentacji. Ludzie nie rozumieją, że nie mogę tego robić – mówi Mirosław Sienkiewicz, Urząd Miasta i Gminy w Skaryszewie. Pierwsi rolnicy przyjeżdżają na targ w środku nocy. Większość zwierząt skupują od nich pośrednicy pracujący dla handlarzy z Włoch, gdzie konina jest cenionym przysmakiem. Jednak część hodowców nie wyobraża sobie sprzedania konia na mięso. - Nie sprządłbym konia na rzeź, bo to są moi przyjaciele. Przyjaciela się nie sprzedaje – mówi Stanisław Kaczmarek. Przez cały dzień grupa fotoreporterów skrzyknięta przez Krzysztofa Jarczewskiego zrobiła kilka tysięcy zdjęć. Niemal nikt nie reagował na nich agresywnie. Nie zetknęli się też z przypadkami drastycznego maltretowania zwierząt. - Polepszyło się. Konie mają swoje przegrodzone boksy. Jest jakaś słoma, odbywa się w dobrych warunkach transport koni. Coś się odmieniło. Nie widać agresji. Łagodnie z końmi się obchodzą - mówi Krzysztof Jarczewski, fotograf. Działacze organizacji prozwierzęcych nie mają wątpliwości, że podczas targów koni i bydła nadal zdarzają się przypadki maltretowania, a zmiana mentalności hodowców potrwa lata. Ale akcja fotoreporterów pokazuje, że nie jesteśmy bezradni w walce o prawa zwierząt.ZOBACZ ZDJĘCIA Z TARGU!