Po tym jak Maks uciekł właścicielom błąkał się i głodował przez wiele miesięcy. Gdy został uratowany w Jaworznie, najpierw trafił do schroniska, a później dzięki fundacji „Przyjaciele dla zwierząt” znalazł dom tymczasowy. Państwo Kostura zgłosili się do wolontariuszy po ujrzeniu Maksa w naszym reportażu. O historii - wówczas jeszcze bezpańskiego Maksa - dowiedzieliśmy się od Mirosława Chwaliboga, który znalazł i przygarnął wygłodniałego i zziębniętego psa. Chciał przekazać go straży miejskiej, ale przez kilka kolejnych dni ani straż ani schronisko nie chciały mu pomóc. Zrezygnowany mężczyzna przyprowadził psa do urzędu miasta. - Dla mnie ta sprawa niestety skończy się w sądzie. 22 marca zostałem wezwany przez straż miejską do ich siedziby w charakterze sprawcy wykroczenia. Zarzucano mi nie tylko wprowadzenie psa do urzędu 6 marca, ale znalazły się kolejne dwa zarzuty: wprowadzenie psa do urzędu w dniu realizacji reportażu dla programu UWAGA! i nie zachowanie środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia, pozostawiając psa bez nadzoru oraz bez założonego kagańca przed wejściem do budynku Urzędu Miejskiego w Jaworznie - opowiada Mirosław Chwalibóg. Co do zarzutów stawianych panu Chwalibogowi i ich ilości wątpliwości wyraził prezydent Jaworzna, Paweł Silbert. Dlatego razem z naszym reporterem osobiście udał się do komendanta Straży Miejskiej w Jaworznie by wyjaśnić sytuację. Po sprawdzeniu dokumentacji potwierdziło się, że straż miejska prowadzi czynności dotyczące pozostawienia psa bez opieki. Jednak komendant straży zadeklarował, że ponownie zbada okoliczności, w jakich doszło do tego zdarzenia i oceni, czy ukaranie Mirosława Chwaliboga jest konieczne. Dzieci państwa Kosturów są szczęśliwe, że odzyskały swojego przyjaciela i towarzysza zabaw. Termin rozprawy Mirosława Chwaliboga nie jest jeszcze ustalony. Wierzymy, że sąd zrozumie błąd, w wyniku którego postawiono mu zarzuty i pan Mirosław też będzie mógł uznać tę historię za zakończoną szczęśliwie.