Czy tak powinny wyglądać schroniska dla zwierząt?

TVN UWAGA! 3633623
TVN UWAGA! 138789
Nikt nie wie ile jest w Polsce bezdomnych zwierząt. Obowiązek opieki nad nimi spoczywa na gminach, ale przepisy nie określają jasno, jak ta opieka ma wyglądać. Dlatego niemal każda z gmin ma własny pomysł na tak zwane rozwiązanie problemu bezdomnych zwierząt.  Nie zawsze są to rozwiązani humanitarne.

- Amstafkę przekazano do schroniska w stanie dobrym. Po pewnym czasie zaczęła wykazywać oznaki odwodnienia. Słaniała się na nogach, wymiotowała, miała biegunkę. Tam są takie budy, że sterczą deski, gwoździe. I psy mają pokaleczone, porozrywane uszy. Latem były przypadki, że zwłoki zwierząt w temperaturze powyżej 30 stopni leżały pół tygodnia – mówi Mieczysława Goździk, Tomaszowskie Towarzystwo Miłośników i Opieki nad Zwierzętami.---ramka 17781|prawo|--- Pani Mieczysława od lat próbuje pomagać zwierzętom w tomaszowskim schronisku, jednak niemalże za każdym razem, gdy chce sprawdzić, co się dzieje za bramą, nie jest wpuszczana do środka. Tak było i wtedy, gdy razem chcieliśmy sprawdzić w jakich warunkach żyją zwierzęta. Niedawno w schronisku padło kilka zwierząt. Według weterynarza, który bywa tam na co dzień, przyczyną były kiepskie warunki sanitarne. - Warunki bytowe zwierząt są kiepski. Została wykonana sekcja jednego z tych psów. I w trakcie sekcji lekarz stwierdził, że jest podejrzenie leptospirozy. Przyczyną tej choroby są szczury, gryzonie. Ich mocz w wodzie, w karmie, którą jadły psy – mówi Maciej Kejna, weterynarz pracujący w schronisku. Właścicielem schroniska są władze Tomaszowa Mazowieckiego. Obecny kierownik zarządza nim od 11 lat. Choć obrońcy praw zwierząt od dawna alarmują urzędników, że los mieszkańców schroniska jest zagrożony, to ich protesty nic nie przynoszą.---ramka 17760|lewo|--- - Nie są to sygnały tego typu, abyśmy podjęli decyzję o wypowiedzeniu umowy. Płacimy mu wynagrodzenie i egzekwujemy wykonanie tej umowy – mówi Barbara Misiurka, naczelnik Wydziału Inżynierii Miasta. Władze miasta wydają miesięcznie około 17 tys. zł na utrzymanie schroniska. Nie prowadzą żadnej ewidencji zwierząt w mieście, bo nie ma przepisów, które by to nakazywały. Zwierzęta w mieście nie są też chipowane. Choć dzięki temu można by ustalać właściciela porzuconego czworonoga, to gminy nie korzystają z takiego rozwiązania. W częstochowskim schronisku przebywa około dwustu psów. Miasto wydaje na ich utrzymanie 800 tys. zł rocznie. W ubiegłym roku rozpoczęło przebudowę schroniska ale już teraz wiadomo, że część pieniędzy wyrzucono w błoto. - Cały teren schroniska jest dosyć skromny, jest ciasnota w obiektach, bo nie ma więcej terenu. W jednym boksie powinny być dwa, trzy psy. A jest pięć, bo jest za dużo psów - mówi Andrzej Stolarczyk, prezes Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, oddział w Częstochowie. Miasto wydaje pieniądze nie tylko na funkcjonowanie schroniska, ale organizuje też akcje, które mają pomóc zwierzętom znaleźć nowego właściciela. Zdaniem Tadeusza Wypycha z Fundacji Agros - gmin, które prowadzą przemyślaną politykę opieki nad bezdomnymi zwierzętami jest niewiele. Często zwierzęta po prostu się usypia. W taki sposób rozwiązywano ten problem w Starachowicach. Ustawa o ochronie zwierząt pozwala usypiać między innymi zwierzęta agresywne. Władze Starachowic uchwaliły, że każde bezpańskie zwierzę może być uznane za agresywne. Dzięki temu zapisowi uśmiercono prawie 400 zwierząt, to 98 proc. wyłapanych w ciągu dwóch lat. - Przepisy regulowały tę sprawę. Każde zwierzę biegające bez opieki, mogło być odłowione jako nadmiernie agresywne na wniosek osób, które czuja się zagrożone – mówi Robert Adamczyk, kierownik referatu obsługi komunalnej, Urząd Miasta w Starachowicach. Odłowione zwierzęta trafiały na posesję hycla – tu przyjeżdżał weterynarz, który usypiał je. - Nie bardzo wierzę, że to 380 psów mogło być agresywnych – mówi Zbigniew Polak, Powiatowy Lekarz weterynarii w Starachowicach Najwyższa Izba Kontroli zakwestionowała przepisy, na podstawie których uznawano każde bezdomne zwierzę za agresywne. Po działaniach NIK-u władze Starachowic zmieniły podejście do bezpańskich zwierząt. Teraz wszystkie trafiają do pobliskiej kliniki weterynaryjnej. - To że pies biega i szczeka, nie zawsze oznacza, że jest agresywny – zapewnia Agnieszka Łochowska, lekarz weterynarii. Amstaf to z definicji pies agresywny. Gdyby został złapany kilka miesięcy temu w Starachowicach, prawdopodobnie byłby uśpiony. Można powiedzieć, że miał szczęście, bo trafił do najnowocześniejszego w Polsce schroniska dla zwierząt we Wrocławiu. Schronisko we Wrocławiu zbudowano za prawie 30 mln zł z pieniędzy miasta. Zwierzęta mają obszerne kojce i ogrzewane energią słoneczną pomieszczenia. Zadbano też o wybiegi poza kojcami. Choć w schronisku przebywa 360 psów i 200 kotów – zwierzęta mają dla siebie dużo przestrzeni. Zadbano też o wybiegi poza kojcami. Niestety, to jedyne takie miejsce w Polsce – większość schronisk wygląda zdecydowanie gorzej.

podziel się:

Pozostałe wiadomości