Gospodarstwo mieści się na obrzeżach Poznania. To spory kawałek ziemi, który z zewnątrz przypomina wielkie śmietnisko. Właściciel trzyma tam krowy i konie. W przerażających warunkach, o czym od dawna alarmowali działacze organizacji broniących zwierząt. Skutkowało to wielokrotnymi inspekcjami, ale w ślad za nimi nie poszły żadne działania. Zwierzęta nadal cierpiały, a agresywny gospodarz czuł się bezkarny. Reporterka UWAGI! pojechała do tego gospodarstwa w towarzystwie działaczy z Pogotowia dla Zwierząt i Fundacji Tara. Na terenie posesji trwała kolejna inspekcja weterynaryjna, w asyście policji. Zachowujący się agresywnie gospodarz nie pozwolił wejść ani działaczom ani ekipie UWAGI!, w końcu jednak wpuścił jednego z wolontariuszy. - Zwierzęta w stercie obornika, bałagan, wokół przedmioty, o które zwierzęta mogą się pokaleczyć – mówi Grzegorz Bielawski z Pogotowia dla Zwierząt. – Nie ma tam warunków dla zwierząt. Tak jest od lat.---ramka 18170|prawo|--- Tym razem policjanci zabezpieczyli zwierzęta jako dowody rzeczowe, i właściciel nie może się ich pozbyć. Działacze z Pogotowia dla Zwierząt i Fundacji Tara postanowili wystąpić o odebranie mu zwierząt. Tego samego dnia wieczorem do reporterki UWAGI! zadzwoniła kobieta, która pracowała kiedyś w tym gospodarstwie. W nocy ona i jeszcze kilka innych osób, które także tam pracowały, anonimowo, bo boją się gospodarza - ich zdaniem nieobliczalnego – opowiedziały o tym, jak traktował zwierzęta. - Była tam klacz z urazem kręgosłupa, leżała, nie jadła, było widać, że cierpi, a on powiedział ”nabroiła, to niech zdycha” – mówi kobieta, która pracowała w gospodarstwie. – Jeden z koni na głos syna właściciela zaczynał nerwowo tupać, nabrzmiewały mu żyły na klatce piersiowej, pocił się – było widać, że się potwornie boi. Syn gospodarza jest wicekomendantem Oddziału Terenowego Stowarzyszenia im. 7. Pułku Strzelców Konnych Wielkopolskich. Jeden z koni jego ojca brał udział w centralnych obchodach Święta Wojska Polskiego w Warszawie w 2009 roku. O tym, w jakich warunkach trzyma zwierzęta jego ojciec nie chce rozmawiać, bo uważa, że są świetne. Na szczęście innego zdania był dyrektor Wydziału Rolnictwa Urzędu Miasta w Poznaniu Jan Stachowiak. Po tym, jak właściciel gospodarstwa zignorował kolejne zalecenie poprawy warunków zwierząt podjął w końcu decyzję o czasowym odebraniu mu zwierząt. Fundacja Tara i Pogotowie dla Zwierząt zaoferowały już wykonanie na własny koszt obdukcji weterynaryjnych. Ich propozycja na piśmie wpłynęła do urzędu miasta w Poznaniu. W urzędzie wszczęto postępowanie administracyjne w sprawie złego traktowania zwierząt przez gospodarza. Procedura ma potrwać trzy tygodnie. Równolegle swoje postępowanie prowadzi poznańska prokuratura. Jeśli zeznania świadków uzna za wiarygodne, to sprawa o znęcanie się nad zwierzętami trafi do sądu.