Czy pozbędą się dopalaczy?

TVN UWAGA! 135254
Sklepy z dopalaczami nadal działają. Sprzedawcy straszą urzędników sądem i wciąż są pewni siebie. Jak to możliwe, że mimo kontroli różnych służb, nie udało się wyeliminować w z rynku używek i ukrócić procederu.

Sprzedawane przez brytyjską sieć dopalacze to uzależniające substancje psychoaktywne. Wciąż nie są zakazane przez polskie prawo. Środki są sprzedawane jako artykuły kolekcjonerskie. Nikt nie informuje klientów, z jakimi zagrożeniami wiąże się ich spożycie. - Dopalacze są bardzo niebezpieczne. Składniki w nich zawarte mogą uzależniać. Ale to też jest pewien styl życia. Korzystają z nich młodzi ludzie. I młodzi ludzie już na początku uczą się, że można w sposób sztuczny regulować swoje samopoczucie – tłumaczy dr Bohdan Woronowicz z Ośrodka Terapii Uzależnień. - Mamy narastającą liczbę doniesień, że do jednostek służby zdrowia trafiają ludzie, którzy twierdzą, że przyjęli różne dopalacze. Po tych dopalaczach mieli objawy zatrucia, poczucie dyskomfortu. Mieli obawy co do swojego samopoczucia fizycznego jak i pewnych powikłań psychicznych – dodaje Piotr Jabłoński z Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii. Po nagłośnieniu przez media problemu dopalaczy, sklepy zostały skontrolowane przez policję, celników, urząd skarbowy, sanepid. Jedni szukali narkotyków, inni nielegalnego towaru. Kontrole jak na razie nie przyniosły skutku a sprzedawcy odgrażają się sądem. - Wszystkie nasze produkty zostały przebadane przez polskie laboratoria kryminalistyczne na obecność substancji zakazanych. Badania te wykazały, że w produktach tych nie ma żadnych substancji zakazanych przez polskie prawo. Tym samym nie było zasadne przeszukanie i zatrzymanie towaru przez policję. Zostało złożone w prokuraturze zażalenie na działanie funkcjonariuszy policji - mówi Piotr Domański, rzecznik prasowy sieci sprzedającej dopalacze. Pod polską etykietą, na opakowaniach dopalaczy, widnieją angielskie napisy informujące, że produkty są suplementami diety. Dlatego sklepami zainteresował się sanepid. Suplementy diety to artykuły spożywcze, na które ci sprzedawcy nie mają w Polsce pozwolenia. - Są to preparaty witaminowo-mineralne. Tabletki, saszetki z napisem, że jest to produkt nie do spożycia, dla kolekcjonerów. Po przetłumaczeniu okazało się, że jest to zdecydowanie suplement diety i zawiera witaminy i mikroelementy. Uznaliśmy, że może to być etykietka zafałszowana – mówi Paweł Policzkiewicz, Powiatowy Inspektorat Sanitarny w Lublinie. Sklep w Lublinie zamknięto. Jednak inspektorzy sanepidu kontrolujący sklepy w innych miastach nie dopatrzyli się zafałszowań. - Każdy inspektor sanitarny interpretuje ustawę. Niektórzy interpretowali, że obowiązuje ich treść w języku polskim. Inspektor powiatowy w Lublinie odkrył, że jest to zafałszowanie. Nie wiadomo do tej pory, czy importer może zmienić sens nalepki – mówi Jan Orgelbrand, zastępca Głównego Inspektora Sanitarnego. - W ocenie kontrolerów w sklepie znajdowały się trzy produkty z przeznaczeniem do spożycia. Oznaczenia nie były zbieżne z oznaczeniem anglojęzycznych. Jednak firma w Polsce nie sprzedają tych produktów z takim przeznaczeniem. Tym samym decyzja była niezasadna i zostanie w najbliższych dniach zaskarżona. Sanepid mógł wycofać te trzy produkty, jednak zdecydował się na zamknięcie całego sklepu. Taka decyzja w opinii prawników jest naruszeniem prawa i zostanie zaskarżona – mówi Piotr Domański, rzecznik prasowy firmy sprzedającej dopalacze. Inspektor sanitarny jest jednak innego zdania. - Czy mogę wysyłać broń do krajów, gdzie jest embargo z napisem, że jest to pamiątka z Lublina? Stawiam jasno sprawę: zero tolerancji, kiedy jest niebezpieczeństwo dla zdrowia – dodaje Paweł Policzkiewicz. Sklep w Lublinie znowu działa. Został zarejestrowany jako spożywczy. Nie można tam jednak sprzedawać dopalaczy, czyli środków z angielskimi opisami jako suplement diety, gdyż te nie są dozwolone w Polsce. Sklep jest pod ciągłym nadzorem sanepidu. Z dopalaczami walczą także prywatne osoby. Wśród nich jest Krzysztof Markiewicz z Katowic. Założył stronę internetową, na której są opisane niebezpieczeństwa związane z zażywaniem dopalaczy. Rozdaje ulotki i ostrzega młodzież. - Od 1990 roku działam, organizuję imprezy i występuję również w dyskotekach. Widzę młodzież coraz bardziej naćpaną. Coraz młodsi ludzie sięgają po narkotyki. Dla mnie dopalacze są narkotykami, bo mają działanie psychoaktywne. Działa to dokładnie tak, jak narkotyk – mówi Krzysztof Markiewicz, inicjator akcji Stop Dopalaczom. Ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii wciąż czeka na nowelizację. Lista narkotyków poszerzy się o 17 środków, w tym substancje roślinne i syntetyczną marihuanę, czyli dopalacze.

podziel się:

Pozostałe wiadomości