Porzucone dzieci milczą

TVN UWAGA! 234455
Te dzieci, już na początku swojego życia uznały, że przemowa głosem nie ma sensu. Ta cisza mówi: nie uwiodłem swojej matki, nie podążyła za mną. Milczące dzieci, porzucone tuż po urodzeniu, czekają na swoich rodziców.

Cisza, która poraża

Co roku tylko w szpitalach i "oknach życia" porzucanych jest około 700 niemowląt. O tym, jakie będzie ich życie, decydują pierwsze miesiące, a w szczególności miejsce, w którym umieszczono dziecko.

- Jak pierwszy raz przyjechałam do Interwencyjnego Ośrodka Preadopcyjnego uderzyło mnie, że jest kilkanaście niemowląt, które są cicho. Dzieci, które już na początku swojego życia uznały, że przemowa głosem nie ma sensu. To mnie poraziło – opowiada Dorota Polańska, dyrektorka Interwencyjnego Ośrodka Preadopcyjnego w Otwocku.

Jak mówi szefowa placówki – zaraz po urodzeniu się, dziecko zaczyna uwodzić swoją matkę wzrokiem, intensywnie się w nią wpatruje.

- Tym dzieciom nie udało się nikogo uwieść. Ta cisza mówi: nie uwiodłem swojej matki, nie podążyła za mną – dodaje ze smutkiem Dorota Polańska.

Interwencyjny Ośrodek Preadopcyjny w Otwocku jest jednym z trzech ośrodków w Polsce zajmujący się porzuconymi niemowlętami. Trafiają tu dzieci odnalezione w warszawskich oknach życia, a także te pozostawione w szpitalach tuż po urodzeniu. Placówka szuka dla nich nowych rodzin.

Bez kwiatów i różowych skarpetek

Rocznie w otwockiej placówce przebywa około 80 dzieci. Pracujące tu osoby muszą przez kilka miesięcy zastąpić im rodziców. Maluchy najbardziej potrzebują ciepła i miłości.

- Nasze dzieci są po traumie prenatalnej czyli po tym komunikacie, który dostały w łonie matki: ty jesteś przeszkodą dla mnie. Nie ma wielkiego „wow”, hura, bukietów kwiatów, różowych skarpetek, kiedy pojawiają się dwie kreski na teście ciążowym – mówi Dorota Polańska.

Zamiast radości jest przerażenie, płacz, wyparcie. Ta trauma powoduje, że dziecko zaczyna funkcjonować inaczej niż zdrowe bezpieczne niemowlę.

- Pokazuje jakby miało jakiś zespół neurologiczny. Pokazuje swoim ciałem pewien stan napięcia. Dzieci unikają kontaktu wzrokowego. Sprawiają wrażenie, że są głuche, nie widzą. Nie patrzą nam w oczy, nie uśmiechają się, nie chcą jeść – dodaje Dorota Polańska, dyrektorka otwockiej placówki.

Wolontariusze jak rodzice

Każde dziecko potrzebuje ciepła i kontaktu z kimś, kto zaopiekuje się nim, jak matka. Dlatego pracowników ośrodka na co dzień wspomagają wolontariusze.

- W ośrodku jest kładziony duży nacisk, aby przybliżać dzieciom normalność, żeby nie leżały same w łóżeczkach, tylko miały bliskość, przytulanie, noszenie na rękach. Dzieci się odwzajemniają całym sobą, uśmiechem, dotykiem. To są najbardziej wdzięczne potrzebujące istotki – przyznaje Dominika Marchwacka, wolontariuszka.

„Musimy jej pomóc!”

Otwocki ośrodek wyróżnia się skutecznością w walce o to, by dziecko żyło w rodzinie biologicznej, adopcyjnej lub zastępczej. Udaje się to w aż 96 proc. przypadków. Są tu jednak też takie dzieci, dla których niezwykle trudno znaleźć rodzinę. Jak na przykład Natalia chorująca na zespół Aperta.

- Wszyscy jej tu kibicujemy. Jest w nas taka świadomość, że musimy jej pomóc za wszelką cenę. Wiedziałyśmy, że będzie z nami tylko do pierwszego roku życia, a ten pierwszy rok jest najważniejszy - mówi Iwona Kazmirowicz, pracownica Interwencyjnego Ośrodka Preadopcyjnego W Otwocku.

Natalia miała zrośnięte szwy w czaszce. Dzięki staraniom pracowników ośrodka, przeszła operację, która uratowała jej życie. Dziewczynka jednak nadal cierpi. Ma zrośnięte palce u rąk i czekają ją kolejne bolesne zabiegi.

- Ona motywuje nas do działania i pomocy. Brakuje jej tylko tej jednej osoby, do której mogłaby powiedzieć „mamo”. Ale czuję, że gdzieś znajdzie rodziców, że ktoś na nią czeka – przekonuje Iwona Kazmirowicz.

podziel się:

Pozostałe wiadomości