Karol miał nieszczęśliwe dzieciństwo. Mama często zostawiała jego i siostrę samych w domu nawet na całe noce, a sama szła na dyskotekę. W końcu sąd zdecydował, że chłopcem zajmie się ojciec. W praktyce jednak przez kilkanaście lat wychowywali go dziadkowie. - Od rodziny nie zaznałem miłości - mówi dziś Karol.
"Mówił, że jestem jego bobaskiem"
Andrzeja W., obecnie 50-letniego prokuratora w prokuraturze rejonowej w Końskich, poznał w domu dziadków, których W. był sąsiadem. Gdy mężczyzna zaczął ich odwiedzać, chłopak miał trzynaście lat. Zaniedbanemu przez rodzinę Karolowi zaproponował korepetycje u siebie w domu.
- Zachowywał się, jak ktoś z rodziny - wspomina Karol. Prokurator zdobył zaufanie chłopca. Okazywał zainteresowanie, dawał poczucie bliskości i z czasem zaczął zadawać intymne pytania. Na przykład czy Karol wstydzi się nagości. - Mówił, że takie ładne ciało szkoda chować przed światem. Tłumaczył mi, że jestem jego "bobaskiem", którego pokochał. Czasem robił mi zdjęcia. Dotykał. Pytał, czy jestem ciekawy, co to jest stosunek seksualny. Wykorzystał mnie. A ja wtedy byłem młody. W ogóle nie wiedziałem, co to jest. On mi wytłumaczył, że to normalne i prosił, by nikomu o tym nie mówić. Bo to tajemnica - opowiada nam Karol.
"Był z moją dziewczyną i matką"
Mimo parokrotnych prób, nie udaje nam się zastać prokuratora. Jego telefon jest włączony, ale go nie odbiera. - Mieszka sam, jest cichy, skryty. To dziwak. Parę razy była tu z nim dość młoda dziewczyna - opowiada jeden z sąsiadów. Pamięta też Karola.
Chłopak opowiada, że przychodził tu około półtora roku, a potem poznał dziewczynę i kontakt z prokuratorem nieco osłabł. W późniejsze wydarzenia trudno uwierzyć. - On zasugerował mojej dziewczynie trójkąt. A potem był z nią, kiedy ona jeszcze była niepełnoletnia. Potem wtrąciła się w to jeszcze moja matka. Ona też z nim była - mówi Karol.
"Był zaniedbany, samotny"
Jako siedemnastolatek trafił do ośrodka opiekuńczego, a rodzina zrzekła się opieki nad nimi. - Był zaniedbany, samotny, rozgrywany przez wszystkim. W mojej ocenie był narzędziem w ręku członków swojej rodziny - mówi Monika Krawczyk, dyrektorka Wielofunkcyjnej Placówki Pomocy Dziecku i Rodzinie w Stąporkowie. O W. mówi: - Chciałabym wierzyć, że jest niewinny.
- Z tego, co mi opowiadał ten prokurator, to on też nie miał szczęścia w życiu i był samotny - słyszymy od Karola.
Nie lubił dojrzałych kobiet
Andrzej W. to dość tajemnicza postać. Wiemy, że jest synem sędziego, a jego matka miała popełnić samobójstwo, gdy był jeszcze dzieckiem. On sam nigdy się nie ożenił, nie ma dzieci. Jego znajoma, która nie chciała wypowiadać się przed kamerą, twierdzi, że powtarzał, że "brzydzi się dojrzałymi kobietami". Chętnie nawiązywał kontakt także z kolegami Karola.
Kiedy chłopak trafił do ośrodka, o prokuratorze wypowiadał się w samych superlatywach. Podkreślał, że to jego przyjaciel. Z czasem, w rozmowach z dyrektorką, zaczął dawać do zrozumienia, że w grę wchodziły też intymne relacje. To Monika Krawczyk namówiła chłopaka, żeby poszedł na policję.
Pokrzywdzonych jest więcej
Wszystko, co powiedział nam Karol, znajduje potwierdzenie w rzeczywistości. Sprawa toczy się od kilku lat w krakowskiej prokuraturze i zmierza do finału. Prokuratorowi W. wkrótce zostanie odebrany immunitet, w przygotowaniu jest akt oskarżenia.
- Prokurator zgromadził szereg dowodów, przesłuchał blisko sto osób - mówi Piotr Kosmaty, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. Szczegółów nie chce zdradzać. Przyznaje jednak, że pokrzywdzonych jest więcej. - Dowody są na tyle mocne, że immunitet należy uchylić - dodaje Kosmaty.
Prokuratura w Końskich odmówiła nam jakiegokolwiek komentarza na ten temat.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem - czekamy na Wasze zgłoszenia. Wystarczy w mediach społecznościowych otagować swój wpis (z publicznymi ustawieniami) #tematdlauwagi. Monitorujemy sieć pod kątem Waszych alertów.