Pan Marcin był zawodowym kierowcą. Wysoki i wysportowany. Podczas przerwy w pracy wszedł do lasu, gdzie rzuciły się na niego psy. Mężczyzna zmarł w szpitalu. Okazuje się, że zwierzęta, należące do byłego policjanta, atakowały ludzi już wcześniej.
- Przyszła pani lekarka i powiedziała, że mama już praktycznie nie żyje i jest tylko podtrzymywana przy życiu aparaturą. Że z tego nic już nie będzie i mamy się pożegnać - opowiada rodzina 68-letniej pani Wiesławy.