Wolna, ale nie uniewinniona. Beata Pasik: Straciłam swoje najpiękniejsze lata

TVN UWAGA! 346313
- Ciężko mi się było przystosować do więziennego życia. Tak naprawdę, nigdy nim nie żyłam. Byłam tam ciałem, ale duchem po drugiej stronie. Moje marzenia, myśli były na wolności – mówi Beata Pasik, która spędziła w zakładzie karnym 18 lat.

Beata Pasik została skazana za morderstwo i usiłowanie morderstwa, do którego doszło 16 grudnia 1997 roku w Warszawie. Wieczorem tego dnia, Pasik miała wejść do sklepu i oddać cztery celne strzały w kierunku znajdującego się w środku mężczyzny. Dwa okazały się śmiertelne. Kierowniczka sklepu Anna J. przeżyła mimo dwóch ran postrzałowych. Na miejscu zginał jej mąż.

Sądy dwukrotnie uniewinniły Beatę Pasik, ale trzeci skazał ją na 25 lat pozbawienia wolności. Przypominamy reportaż >

Zeznania kierowniczki sklepu

Jedynym dowodem w tej sprawie były zeznania kierowniczki sklepu, która po odzyskaniu przytomności w szpitalu, po kilku ciężkich operacjach, miała opowiedzieć, że osobą, która strzelała do niej i jej męża, była Beata Pasik.

- Z Anną pracowałam bardzo krótko. Łączyły nas kontakty koleżeńskie. Potem ona dostała propozycję bycia kierowniczką butiku Ultimo pod numerem 36, ale czy bywała także pod numerem 42, trudno mi powiedzieć, bo potem to już miałyśmy sporadyczny kontakt, bardziej telefoniczny – opowiada Pasik.

Śledczy nigdy nie zbadali żadnej innej wersji wydarzeń. Nikt nie zadał pytania, w jaki sposób 23-letnia wówczas kobieta zdobyła broń. Pasik została zatrzymana wyłącznie w oparciu o zeznania Anny J.

- 18 grudnia, o 6 rano przyszła po mnie grupa antyterrorystów. Nigdy w życiu bym się tego nie spodziewała. Mówili: „Ciesz się, że jesteś ubrana, bo byś leżała nago”. Nie wiedziałam, co się dzieje, dlaczego, po co? – wspomina pani Beata.

„Nigdy nie zwątpiłam”

Beata Pasik została skazana na 25 lat więzienia, co rzadko zdarza się w przypadku, gdy oskarżona nie przyznaje się do winy.

- Ciężko było mi się przystosować do więziennego życia. Tak naprawdę, nigdy nim nie żyłam. Byłam tam ciałem, ale duchem byłam po drugiej stronie. Moje marzenia, myśli były na wolności – opowiada Pasik.

Po kilku wcześniejszych próbach sąd zgodził się, by na siedem lat przed końcem odbywania kary, Pasik wyszła na warunkowe przedterminowe zwolnienie.

- W tym roku mija 24 lata, jak walczę z tą sprawą. To kawał mojego życia, ciężkiego życia. Straciłam najbliższe osoby i swoje najpiękniejsze lata – wyznaje Pasik. I dodaje: - Nie zdawałam sobie sprawy, że to aż tak się przeciągnie, że tyle lat spędzę w więzieniu. Myślałam, że to potrwa rok, dwa, może trzy. Dopiero po dziesięciu latach zdałam sobie sprawę, że chyba spędzę w więzieniu 25 lat – opowiada. I dodaje: - Nigdy nie zwątpiłam. Oczywiście były różne dni, raz gorsze, raz lepsze. Była też bezsilność, ale na pewno nie zwątpienie.

Jak kobieta ocenia postawę Anny J., której zeznania były podstawą zamknięcia jej w zakładzie karnym?

- Kiedy słuchałam jej zeznań, czułam się, jakby była mowa, o kimś innym, jakbym była z innego świata. Mimo to, podczas trwania wszystkich rozpraw, nie mogłam się do niej odezwać, nic powiedzieć. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego ona tak kłamie – wspomina Pasik. I dodaje: - Siedziałyśmy na jednej ławce, obok siebie w sądzie. Nie widziałam u niej jakiejś zadumy, przygnębienia. Przecież zginął jej mąż, ojciec jej dziecka. W ogóle nie było po niej tego widać.

Anna J.

Mimo wielu prób kontaktu, Anna J. nigdy nie zgodziła się na rozmowę przed kamerą. Telefonicznie potwierdziła, że nie zmieniła zdania i cały czas uważa, że to Beata Pasik zabiła jej męża, a ją ciężko raniła. Jej słowa potwierdza pełnomocnik.

- Pani Anna konsekwentnie twierdzi, że to, co powiedziała, jest prawdą. To, co przeżyła, zgodnie z prawdą i pamięcią, opowiedziała w sądzie – mówi Bartosz Tiutiunik, adwokat, pełnomocnik pokrzywdzonej. I dodaje: - W tej sprawie były w trakcie procesu okoliczności, które pozostawały w opozycji do pewnych twierdzeń pani Anny, ale to absolutnie nie przesądza o jej wiarygodności.

- Do tej pory nie zależy jej, aby powiedzieć prawdę, ale przecież ona ją nosi w sobie – komentuje Beata Pasik.

podziel się:

Pozostałe wiadomości