Policja w podwarszawskim domu opieki. „Sprawdzamy wszystkie doniesienia”

TVN UWAGA! 352852
Wracamy do sprawy 91-letniej pani Wiesławy, która przebywała w podwarszawskim domu opieki. Właścicielka placówki, która nie dopuszczała rodziny do jakiegokolwiek kontaktu z seniorką i przejęła jej mieszkanie, usłyszała zarzuty oszustwa.

- O 7 z minutami rano otrzymałam telefon od komendanta policji, że mogę przyjechać i odebrać ciocię z domu opieki – opowiada Beata Sikorska-Dutka, bratanica pani Wiesławy. I dodaje: - Weszłyśmy do pokoju, w którym ciocia przebywała. Leżała w łóżku pod kołdrą i oglądała telewizję. Warunki higieniczne pozostawiają wiele do życzenia. I zapach niezachęcający do przebywania tam w środku.

- Zatrzymane zostały dwie osoby – dyrektorka placówki i lekarka współpracująca z dyrektorką – mówi Aleksandra Skrzyniarz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Bez kontaktu

Krewni pani Wiesławy czekali przez ponad rok, nie mogli odwiedzać swojej bliskiej, przebywającej w prywatnym domu opieki pod Warszawą. Jakikolwiek kontakt z 91-letnią kobietą skutecznie utrudniała właścicielka placówki, która w międzyczasie, w drodze umowy dożywocia, przejęła mieszkanie starszej kobiety. Krewni pani Wiesławy twierdzili, że do przejęcia nieruchomości, doszło nielegalnie, ponieważ cierpi ona na chorobę Alzheimera.

Zobacz reportaż Uwagi! >

O tym, że seniorka nie mogła zawrzeć takiej umowy, był przekonany również lekarz neurolog, który ją diagnozował.

- Osoba z takimi zaburzeniami nie jest w stanie rozumieć dokumentów o charakterze notarialnym, prawnym. Tacy pacjenci nie mogą świadomie podejmować tego typu decyzji – mówi neurolog dr n. med. Jakub Sienkiewicz.

Po tym jak przez rok rodzina pani Wiesławy informowała o wszystkim prokuraturę i po emisji reportaży w Uwadze! w sprawie nastąpił przełom.

Według naszych informacji, wcześnie rano policjanci z nakazem prokuratorskim weszli jednocześnie do miejsca zamieszkania właścicielki domu opieki, która została zatrzymana oraz do prowadzonej przez nią placówki. Lekarka, która z nią współpracowała, w tym samym czasie również została zatrzymana.

- Obu kobietom zostały przedstawione zarzuty. Zarzuty oszustwa, to jest doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem pokrzywdzonej, w postaci lokalu mieszkalnego o wartości około 750 tys. zł, jak również posłużenie się nierzetelnym zaświadczeniem lekarskim i wystawienie takiego zaświadczenia – mówi prokurator Aleksandra Skrzyniarz.

„Niedożywienie, odwodnienie”

Po wejściu do placówki policji karetka zabrała panią Wiesławę do szpitala, gdzie lekarze ocenili stan jej zdrowia.

- Spędziłam z ciocią kilka godzin na SOR-ze. Rozpoznanie to wyniszczenie z niedożywienia – była odwodniona, dostała kroplówki z glukozy. Jest bardzo chudziutka – mówi Beata Sikorska-Dutka, krewna kobiety.

Stanem zdrowia pani Wiesławy powinna interesować się współpracująca z domem opieki lekarka. To ta sama pani doktor, która była obecna przy wymianie zamków w mieszkaniu pani Wiesławy tuż po przejęciu lokalu przez właścicielkę placówki.

- W dniu podpisania aktu notarialnego zostało przeprowadzone badanie lekarskie, które również miało potwierdzić to, że pokrzywdzona jest w stanie uczestniczyć w czynności urzędowej, podczas gdy nie była to prawda. Wystawiła ten dokument lekarz, która współpracowała z dyrektorką tej placówki – mówi prokurator Aleksandra Skrzyniarz.

Na drugi dzień po postawieniu lekarce zarzutów chcieliśmy jeszcze raz z nią porozmawiać, aby między innymi zapytać, dlaczego doszło do tak drastycznego wyniszczenia zdrowia pani Wiesławy.

- Niestety, pani doktor nie będzie z państwem rozmawiać – usłyszeliśmy w placówce, gdzie przyjmowała.

91-letnia pani Wiesława przebywa teraz w nowym, wybranym przez rodzinę, domu opieki.

- Ciocia wymaga całodobowej opieki. Jest zagubiona, nie umie nawet kranu odkręcić. Ona potrzebuje zawsze, żeby ktoś się nią zajmował – mówi Beata Sikorska-Dutka. I dodaje: - Pani dyrektor zaordynowała odżywki dla cioci, żeby ją odżywić. I niestety też potwierdziła, to, o czym już wiedzieliśmy wcześniej, czyli ukąszenia po pluskwach.

W jednym z poprzednich reportaży pokazaliśmy zdjęcia przekazane nam przez byłą pracownicę domu opieki, w którym przez rok przebywała pani Wiesława. Ich autentyczność potwierdził pan Mirosław, który był podopiecznym w tej samej placówce.

- Miałem pogryzione nogi, plecy i ręce – mówił mężczyzna.

Zobacz reportaż Uwagi! >

Kontrolę w tamtejszym domu opieki przeprowadziła powiatowa stacja sanepidu. Kontrolerzy nie stwierdzili obecności insektów, ale znaleźli między innymi przeterminowaną żywność. Nie otrzymali też do wglądu dokumentacji dezynfekcji, deratyzacji i dezynsekcji.

- Tam panuje totalny bałagan, ponieważ nie było nawet dokumentacji medycznej – mówi krewna pani Wiesławy. I dodaje: - Ratownicy medyczni chcieli rozmawiać z pielęgniarką, ale opiekunka powiedziała, że w tym domu nie ma pielęgniarki. A zapytana, jakie ciocia przyjmuje leki, powiedziała, że nie wie, bo to pani doktor rozdaje leki.

- Skontaktowały się ze mną osoby, które zgłaszały mi dodatkowe zastrzeżenia w zakresie funkcjonowania tego domu opieki – mówi mec. Marta Lech, pełnomocniczka rodziny pani Wiesławy. I dodaje: - Zgłosiła się do mnie rodzina, której osoba bliska trafiła również do szpitala z tego domu opieki i w epikryzie było napisane, że była niedożywiona oraz odwodniona. Ta podopieczna domu opieki, w krótkim okresie po przewiezieniu do szpitala, zmarła.

- Prowadzone śledztwo porusza nie tylko wątki związane z dokonywanymi oszustwami. Prowadzone są czynności sprawdzające wszystkie doniesienia, które pojawiają się w tym śledztwie, które pojawiają się w tych aktach – zapewnia prokurator Skrzyniarz.

podziel się:

Pozostałe wiadomości