Beata i Marcin sami potrafią jedynie pić przez słomkę. Urzędnicy cofnęli dla nich pomoc

TVN UWAGA! 322817
Państwo Królowie wychowują dwójkę niepełnosprawnych dorosłych dzieci, które wymagają pełnego zaangażowania i specjalistycznej opieki. Niestety, z powodu koronawirusa urzędnicy, wycofali pomoc, którą rodzina dotychczas otrzymywała.

Tematem zajęliśmy się dzięki Waszej interwencji. Oznaczajcie nas w mediach społecznościowych #tematdlauwagi i informujcie o ważnych dla Was sprawach.

Beata ma 40 lat. Jej brat Marcin jest o rok młodszy. Rodzeństwo cierpi na porażenie mózgowe. Ze względu na niepełnosprawność fizyczną wymaga stałej opieki i rehabilitacji.

- W naszym przypadku problemem jest niemoc fizyczna i psychiczna. Chodzi nam o wsparcie. Do tej pory mieliśmy rehabilitanta, młodego wysportowanego człowieka. Mieliśmy pomoc, która przychodziła na dwie godziny rano, bo żona nie ubierze córki sama – mówią Małgorzata i Zenon Król, rodzice Beaty i Marcina.

Nie chcą oddać dzieci do DPS-u

Państwo Królowie, mimo że sami borykają się z kłopotami zdrowotnymi, nie wyobrażają sobie oddać dzieci do ośrodka.

- Jedyne, co one potrafią zrobić same, to napić się przez słomkę. Moje ręce nie mają już siły, a one wymagają opieki 24 godziny na dobę – przyznaje pani Małgorzata.

- Jak byśmy oddali ich po 41 latach opiekowania się, to byśmy nocy nie przespali – dodaje pan Zenon.

Wsparciem dla rodziny jest pomoc opieki społecznej. To oprócz pomocy finansowej również usługi rehabilitacyjne oraz wsparcie opiekunki. Świadczenia opiekuńcze, o jakie w tym roku ubiegała się rodzina, jednak nie nadeszły.

- Złożyliśmy wnioski i dostaliśmy odpowiedź, że ze względu na koronawirusa gmina nie przystąpi do programu – mówi pani Małgorzata.

- Chciałoby się dobrego słowa i psychologa, który wsparłby nas. Wielokrotnie się ubiegałam o pomoc i mówiłam, że coraz gorzej sobie radzimy, jest nam trudniej – dodaje z łzami w oczach.

Apel do burmistrza

Wsparciem dla Beaty i Marcina są ich krewni. Również oni zaapelowali do urzędników o pomoc.

- Bardzo się zdenerwowałem. Stwierdziłem, że napiszę na Facebooku apel – mówi Kacper Król, krewny.

Zwracam się z apelem do burmistrza miasta i gminy Żelechów Łukasza Bogusza oraz innych polityków, którzy mogą zmienić zaistniałą sytuację.

Czasami warto, kierować się swoim własnym sumieniem. Zgodnie z etyką i zrozumieniem drugiego człowieka. Nie mogę pojąć, czemu pomimo takiej możliwości, urząd nie złożył wniosku dotyczącego środków, które są niezbędną pomocą dla osób niepełnosprawnych z gminy Żelechów, napisał Kacper.

- Jestem zaskoczony reakcją ludzi, ale ze strony polityków odzew był zerowy. Pan burmistrz, który był oznaczony na Facebooku, usunął post ze swojej tablicy – mówi Kacper.

- Ze strony władz zabrakło empatycznego słowa, że pomogą, zainteresują się tą sprawą - dodaje Aleksandra Rodak, krewna.

„Zgodnie z ustawą”

Na spotkanie w sprawie trudnej sytuacji rodziny umówiliśmy się z burmistrzem Żelechowa. Czy uda się przywrócić rodzinie niezbędną pomoc?

- Obowiązuje ustawa o pomocy społecznej i jeżeli udzielamy komuś pomocy, bądź ją się wstrzymuje, to zgodnie z ustawą – stwierdza Ewa Jaśkiewicz, kierowniczka Ośrodka Pomocy Społecznej w Żelechowie.

- Sprawa jest w tej chwili w samorządowym kolegium odwoławczym. Czekamy na rozstrzygnięcie. Jakiekolwiek ono będzie, to będziemy je respektować – deklaruje Łukasz Bogusz, burmistrz Żelechowa.

- Czasem jest tak, że w urzędach czegoś się nie da do momentu, kiedy się okazuje, że jednak się da. Natomiast to wymaga podejścia bardziej ludzkiego i empatii. Bez tego zawsze się znajdzie przepis, żeby czegoś nie zrobić, coś wstrzymać, przeciągnąć. Wydaje się, że w tym przypadku ta rodzina nie może czekać – uważa Tomasz Przybyszewski z Fundacji Integracja

- Najcięższe jest żebranie. Proszenie pomoc. Zawsze się czujemy jak intruzi, że nie powinniśmy zawracać głowy urzędnikom. Nie czujemy ich wsparcia – mówią Królowie.

podziel się:

Pozostałe wiadomości