Zbrodnia koło stadniny

TVN UWAGA! 134903
Zabił ich strzałami w plecy, zwłoki owinął w folię, którą kupił kilka dni wcześniej, i zakopał. Właściciel stadniny koni zastrzelił dwóch mężczyzn, którzy pojechali po odbiór wynagrodzenia za pracę. O zabójcy jedni mówią – spokojny, rozważny, inni – porywczy, bez ludzkich odruchów.

- Konie to było jego życie, jego rodzina – ze łzami w oczach mówi Magdalena o swoim bracie Marcinie. – Jak na Wigilię nie przyjeżdżał, to mówił, że opłatkiem się podzieli z końmi. Nieraz nie przyjeżdżał na święta do domu, bo jeśli właściciela nie było, to kto zaopiekuje się końmi? Marcin pracował w stadninie w Wernejówce koło Krosna, należącej do Piotra M. Przyroda, zwierzęta, konie to był jego ukochany świat. Sam marzył o własnej stadninie. Chciał ją założyć z przyjacielem Bogdanem, tak samo jak on rozmiłowanym w koniach. Jej początkiem miał być ogier – jako wynagrodzenie za pracę obiecał go Marcinowi Piotr M. - Marcin mówił o nim, że ma niesamowitą siłę – mówi o Piotrze M. siostra Marcina Magdalena. – Że jak złapie końską nogę do podkucia, to nie ma szans, żeby nie podkuł. We wrześniu zaczął mówić, że dłużej już chyba w stadninie nie wytrzyma, bo robi się niefajnie. Półżartem powiedział – nie chciałbym tam zginąć. Marcin zrezygnował z pracy u Piotra M., ale ten zalegał mu wypłatę. Umówili się, że zamiast pieniędzy Marcin dostanie konia. Na spotkanie z byłym pracodawcą Marcin pojechał z Bogdanem. I ślad po nich zaginął. - Zaczęliśmy się niepokoić, pojechaliśmy do właściciela – mówi Sławomir, brat Bogdana. – Pytaliśmy, czy byli u niego, on powiedział, że czekał na nich, ale się nie pojawili. Pięć dni od momentu rozpoczęcia poszukiwań siostra Marcina dostała SMS wysłany z jego komórki – wszystko w porządku, nie szukajcie mnie. Ale mimo to, że ponad miesiąc obu mężczyzn szukała policja, że do poszukiwań włączyła się okoliczna ludność, zachęcona wyznaczoną przez rodziny zaginionych nagrodą pieniężną, nie udało się natrafić na ich ślad. W końcu podczas kolejnego przesłuchania Piotr M. przyznał się, że zastrzelił obu mężczyzn, a ciała zakopał w lesie. - Wyjaśnił, że działał w stanie zagrożenia – mówi Janusz Ohar, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krośnie. - Obudzony w środku nocy, zauważył dwie osoby, uciekające z jego domu, chwycił za broń i strzelił. Ale wersja wydarzeń zrekonstruowana przez policję jest inna. Rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Krośnie Marek Cecuła mówi, że Piotr M. przed zabójstwem kupił folię budowlaną, w którą potem zawinął zwłoki. Obaj mężczyźni zostali zabici strzałami w plecy. Stało się to najprawdopodobniej na drodze do Wernejówki. Dlaczego Piotr M. zabił dwóch młodych mężczyzn, którym miał tylko dać konia? Kim jest? Opinie osób, które się z nim zetknęły są zaskakująco różne. - To porywczy facet, niejeden u niego pracował, wszyscy odchodzili – mówi Antoni Duda, znajomy Bogdana i Marcina, który znał także Piotra M. – Ostatniego, jak odchodził strasznie pobił. Żadnych odruchów ludzkich. Nie chcę mówić, że zły się urodził, ale za kolegę nie chciałbym go mieć. Kilka lat temu właściciel stadniny miał ciężki wypadek. Od tamtej pory bardzo się zmienił. Stał się porywczy i agresywny. To wtedy w stadninie zaczęły się konflikty. Siostra Marcina zapamiętała Piotra M. zupełnie inaczej. - Bardzo spokojny, wyważony, rozmyślny – mówi siostra Marcina. – Zanim coś powiedział, to jakby z 10 razy się namyślił. Mówił, jak mój dziadek, z taką jak on mądrością. Jedna z hipotez wskazuje na zazdrość – Marcin miał spotykać się byłą przyjaciółką Piotra M. Zabójca wciąż podtrzymuje wersję, że strzelał w obronie własnej. Postawiono mu zarzut podwójnego zabójstwa. Grozi mu dożywotnie więzienie. Rodziny zabitych mężczyzn chcą w tym miejscu wyrazić podziękowania policji oraz wszystkim, którzy uczestniczyli w poszukiwaniach ich bliskich.

podziel się:

Pozostałe wiadomości