Zabił żonę i czwórkę dzieci. Syn nie wierzy w jego winę

TVN UWAGA! 277004
Dariusz P. za podpalenie domu, w którym zginęła jego żona oraz czworo dzieci został skazany na dożywocie. Jedyny ocalały z pożaru syn jest przekonany o niewinności ojca.

Do pożaru doszło w maju 2013 roku. Dariusz P. został zatrzymany i aresztowany pod koniec marca 2014 r. Gliwicka prokuratura zarzuciła mu zabójstwo pięciu osób, a także usiłowanie zabójstwa szóstej, czyli najstarszego syna - Wojciecha, który dzięki akcji ratowniczej ocalał z pożaru.

Od początku nie przyznawał się do winy

Proces w tej sprawie ruszył w maju 2015 roku. Dariusz P. od początku nie przyznawał się do winy. Prokuratura żądała dla niego dożywocia z możliwością ubiegania się o warunkowe zwolnienie najwcześniej po 35 latach. Podobnej kary chcieli też oskarżyciele posiłkowi. Dariusz P. i jego obrońca przekonywali, że pożar był przypadkowy i wnosili o uniewinnienie.

Zdaniem prokuratury oskarżony miał podłożyć ogień równocześnie w kilku miejscach, a następnie wyjść z domu. Motywem miało być spłacenie ogromnych długów z pieniędzy od ubezpieczyciela. Pan Wojciech nie wierzy w tę wersję wydarzeń.

- Motyw, który został przedstawiony przed sądem, nie ma sensu. Zadłużenie ojca wynosiło wówczas ponad dwa miliony złotych. Pieniądze z polis ubezpieczeniowych nie pokryłyby nawet 30% jego zobowiązań – mówi i dodaje:

- Każdy, kto myśli logicznie i przyjrzy się tej sprawie, poczyta akta uzna, że nic się nie trzyma kupy. Że jest to mocno naciągana teoria.

Zdaniem sądu Dariusz P. nie był, jak zeznał, kilkanaście kilometrów od domu, a w jego pobliskim sąsiedztwie. Biegli sądowi określili jego osobowość jako psychopatyczną. Mężczyzna ma być skupiony głownie na sobie, w życiu nie kieruje się wyższymi uczuciami.

- Mieliśmy dobry kontakt z ojcem. Obserwując moich znajomych na przestrzeni lat, to niewielu jest takich, którzy mają podobne relacje z ojcem, jak ja miałem ze swoim. Byliśmy kochającą się rodziną. Szacunek i autorytet ojca u mnie ma i zawsze go będzie miał – mówi pan Wojciech.

Bardzo dziwne zachowania

Po pożarze Dariusz P. zachowywał się w sposób wzbudzający podejrzenia śledczych. Spreparował listy od rzekomego podpalacza, który przeprasza go za to, co zrobił. Ten sam podpalacz miał wpłacić na jego konto pieniądze, które były rekompensatą poniesionych krzywd. Policja ustaliła, że to sam Dariusz P. wpłacił sobie pieniądze. Odnaleźli także telefon, z którego sam do siebie wysyłał wiadomości.

- Według mnie materiał dowodowy został zebrany nierzetelnie. Dodatkowo sensacje medialne spowodowały, że ojciec jeszcze przebywa w więzieniu – komentuje sprawę pan Wojciech.

Sędzia nie miał żadnych wątpliwości, że to Dariusz P. podłożył ogień w sześciu miejscach swojego domu i celowo zepsuł rolety w oknach, aby jego najbliżsi nie mogli się z niego wydostać.

- Dariusz P. w chwili popełnienia zbrodni był w pełni poczytalny, wiedział co robi. Wiedział, że podkładając ogień w kilku miejscach, skazuje rodzinę na pewną śmierć. Tylko dlatego, że najstarszy syn Wojciech obudził się tej nocy i wezwał pomoc, spowodowało, że uchronił się od pewnej śmierci. Zdaniem sądu motywem była m.in. chęć uwolnienia się od własnej rodziny, uzasadniał.

„Byliśmy kochającą się rodziną”

Wspomnienia wspólnych, rodzinnych chwil nie są łatwe dla jedynego ocalałego z pożaru dziecka.

- Musiałem szybciej dorosnąć, szybciej się usamodzielnić. Mając 17 lat musiałem już myśleć za siebie – mówi pan Wojciech.

Momentem otuchy są dla niego często wspomnienia matki oraz sióstr.

- Mama była bardzo mądrą kobietą. Zawsze się zastanawiałem, co ona zrobiłaby na moim miejscu, albo co by mi podpowiedziała. Wyobrażam sobie takie spotkanie z nią. Teraz na pewno by mi powiedziała, żeby być cierpliwym, bo sprawa się rozwiąże i wszystko będzie dobrze.

Czy pan Wojciech chociaż przez chwilę brał pod uwagę, że jego ojciec może być winny? Czy zadał mu pytanie o jego wersję tych tragicznych zdarzeń?

- Nie zadawałem ojcu pytania, co się stało. Mieliśmy dobrą relację. Przyjaciel wie, kiedy drugi kłamie. Nie ma takiej możliwości, żeby on to zrobił i żeby coś zmieniło moje zdanie.

Do Sądu Najwyższego wpłynęła kasacja złożona przez Dariusza P. Syn Wojciech wierzy, że Sąd Najwyższy cofnie sprawę do ponownego rozpatrzenia. Jeśli wyrok zostanie podtrzymany mężczyzna będzie mógł się ubiegać o warunkowe zwolnienie najwcześniej po 35 latach.

podziel się:

Pozostałe wiadomości