Wziął matkę i babcię jako zakładniczki

TVN UWAGA! 205344
Kilka dni temu młody mężczyzna miał dobrowolnie stawić się do zakładu karnego w Sanoku, żeby odbyć karę za znęcanie się nad rodziną. Jednak Łukasz D. nie pojawił się w więzieniu. Policjanci przyszli po niego do domu. Mężczyzna zabarykadował się w mieszkaniu a jako zakładniczki miał wziąć swoją mamę i babcię. Po czterech godzinach nieudanych negocjacji do akcji wkroczyli antyterroryści, którzy obezwładnili 25-latka. Dlaczego mężczyzna stawił opór policjantom?

Młody mężczyzna, który miał stawić się do zakładu karnego, żeby odbyć karę 1,5 roku pozbawienia wolności, zabarykadował się w mieszkaniu w centrum Jasła. Jako zakładniczki wziął swoją mamę i babcię. Po mieszkaniu chodził z nożem. Groził, że wysadzi blok. Przerażeni mieszkańcy wyszli na ulicę, a policja otoczyła budynek.

Negocjacje

- Z uwagi na to, że zachodziło realne zagrożenie dla życia i zdrowia zarówno jego, jak też mamy i babci, na miejsce skierowani zostali policyjni negocjatorzy. Negocjatorzy kilka godzin rozmawiali z mężczyzną, prowadzili negocjacje, próbowali zmusić go, by dobrowolnie wyszedł z mieszkania – mówi asp. Piotr Wojtunik, rzecznik Komendy Policji w Jaśle.

25-letni Łukasza D. miał odbyć karę pozbawienia wolności za znęcanie się nad swoją mamą, babcią i przede wszystkim byłą partnerką. Kobieta, która jest matką jego trzyletniego dziecka, była przez niego wielokrotnie bita i katowana. Mężczyzna był o nią chorobliwie zazdrosny.

- Przez pierwsze osiem miesięcy to był człowiek tylko do kochania. Był miły i uprzejmy. Dopiero po tych ośmiu miesiącach zaczęło się psuć, był bardzo zazdrosny. Uznał, że go zdradziłam. Zamknął mnie w pokoju i zaczął mnie szarpać, ciągnął za włosy, uderzył mnie kilka razy, groził nawet nożem, że mnie zabije. Ja wtedy zemdlałam i jego mama wezwała pogotowie. Zabrali mnie do szpitala i kilka dni tam leżałam. Złożyłam zeznania na policji i miała się odbyć w sądzie sprawa o pobicie mnie. Sprawy jednak nie było, bo ja się nie zdecydowałam. On mnie zaczął po prostu przepraszać i stwierdziłam, że dam mu szansę. Odeszłam dopiero jak przy swojej mamie uderzył mnie głową o ścianę. I to ona poprosiła mnie bym poszła z nią na policję i złożyła zeznania, bo bez moich zeznań oni nic mu nie mogą zrobić – opowiada była partnerka Łukasza D.

Matka mężczyzny chciała wykorzystać tę sytuację z pobiciem dziewczyny, żeby skierować swojego syna na przymusowe leczenie psychiatryczne. W trakcie postępowania oceniono jednak, że mężczyzna jest poczytalny. Wyrok zapadł dwa lata temu. Był to jednak wyrok w zawieszeniu a mężczyzna dostał dozór kuratora.

- Ja chodziłam do jego kuratorki i informowałam ją o każdym sms-ie, który on do mnie wypisywał. Groził mi, że ja się jeszcze przekonam, że mnie zniszczy i że zniszczy moją rodzinę. W końcu groził, że zabije mnie i moją rodzinę – tłumaczy dlaczego Łukaszowi D. odwieszono wyrok jego była partnerka.

Interwencja policji

Mężczyzna miał odbyć karę w zakładzie karnym w Sanoku w kwietniu tego roku, ale nie zrobił tego. W związku z tym po kilku tygodniach oczekiwania sąd wydał nakaz przymusowego doprowadzenia. Policjanci spodziewali się, że mężczyzna będzie agresywny.

- On w pewnej chwili wyszedł na balkon trzymając nóż w ręcę zagroził, że zrobi krzywdę sobie, mamie i babci. Wchodził do mieszkania, wracał na balkon, był bardzo pobudzony – mówi asp. Piotr Wojtunik, rzecznik Komendy Policji w Jaśle.

Nasi dziennikarze chcieli porozmawiać z matką i babcią, które były razem z Łukaszem D. w mieszkaniu, kiedy doszło do dramatycznych wydarzeń.

Matka mężczyzny nie zgodziła się na rozmowę przed kamerą, ale opowiedziała nam, że zawsze miała problemy wychowawcze ze swoim synem. Był dzieckiem nadpobudliwym, ale bardzo wrażliwym. Wielokrotnie starała się wysłać go na terapię, ale to nie przynosiło efektu. Im był starszy, tym był bardziej nieobliczalny. Kobieta prosiła, żeby zdementować informacje, że ona i babcia były przez niego więzione. Matka obawiała się, że syn może popełnić samobójstwo i dlatego do ostatnich chwil wraz z negocjatorem kobiety pozostawały w mieszkaniu.

- Nie wiedziałam, że on jest aż do czegoś takiego zdolny. Było mi bardzo przykro, bo ja mu dałam całe swoje serce na dłoni, a on to po prostu zmarnował – mówi na koniec była partnerka Łukasza D.

25-latek jest już w więzieniu w Sanoku, gdzie odbędzie karę 1,5 roku pozbawienia wolności za znęcanie się nad byłą partnerką. Kobieta przygotowuje wniosek o odebranie mu praw rodzicielskich do ich dziecka. Za chwilę również prokurator postawi Łukaszowi D. zarzut stawiania czynnego oporu policjantom, za co grozi mężczyźnie dodatkowe trzy lata więzienia.

podziel się:

Pozostałe wiadomości