W pożarze kamienicy zginęła dwulatka i 79-latek. Dlaczego doszło do tragedii?

TVN UWAGA! 262020
W nocnym pożarze kamienicy w centrum Tczewa zginęła dwuletnia Blanka i 79-letni mężczyzna. W sprawie podpalenia zatrzymany jest 53-latek. Dlaczego doszło do tragedii?

Pożar wybuchł około godz. 3. Większość mieszkańców spała, nie spodziewając się tego, co nastąpi.

Dwie ofiary

- Pamiętam tylko, jak stałam przy oknie, potem obudziłam się w szpitalu w Gdyni. Z opowieści innych ludzi wiem, że strażacy znaleźli mnie koło ojca. Ojciec nie przeżył – przyznaje Ewa Szulc.

79-letni Kazimierz Szulc to jedna z dwóch śmiertelnych ofiar pożaru. Pomimo reanimacji nie udało się uratować także dwuletniej Blanki.

- Karolina leżała koło drzwi. Miała dwójkę dzieci pod sobą. Próbowała je uratować. Była przy drzwiach, ale straciła przytomność – mówi Paulina Flisikowska, ciotka zmarłej Blanki.

- Dziecko zostało zaczadzone, pomimo reanimacji nie udało się jej uratować. I tak nie miała szans wyjść. To był żywioł – mówi przedstawiciel właściciela nieruchomości. I podkreśla. - Pożar został podłożony na klatce schodowej. Ludzie nie mieli szans ucieczki.

Pożar był efektem podpalenia.

- W związku z tym zdarzeniem został zatrzymany 53-letni mieszkaniec Tczewa. Obecnie podejrzany przebywa w areszcie. Przesłuchany nie przyznał się do winy – mówi Daniel Dyczewski z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

- To nie jest człowiek, to jest bestia. Dostanie 12 lat za podpalenie, wyjdzie po sześciu i będzie się cieszył życiem. Śmieszny wyrok. Z tego, co wiem dla niego więzienie to jest drugi dom, bo to nie będzie jego pierwszy wyrok – mówi Ewa Szulc.

Czy jest możliwość zmiany kwalifikacji czynu, na zabójstwo?

- Być może po zgromadzeniu obszerniejszego materiału dowodowego będzie konieczność zmiany zarzutu – mówi Daniel Dyczewski.

„Znałam go dłuższą chwilę”

Mieszkańcy kamienicy twierdza, że mężczyzna, który miał podpalić klatkę schodową dobrze znał panią Wioletę, jedną z mieszkanek. Miesiąc temu doszło między nimi do sprzeczki, po której mężczyzna spalił skuter jej męża, a potem próbował po raz pierwszy podpalić klatkę schodową. Dlatego sąsiedzi uważają, że to pani Wioleta sprowadziła na nich nieszczęście, że to jej znajomość przyczyniła się do tragedii.

- Znałam go dłuższą chwilę. Nawet moje dzieci go znały. Kiedyś mąż podjechał do nas po pracy, akurat siedziałam na placu z dziećmi i nawet nie wiedziałam, że on mnie obserwuje. A mąż do mnie mówi: „fagas tu siedział”. Potem pojawiły się sms-y, że się zemści, że to będzie jeszcze gorsze niż sobie wyobrażam. O pożarze nie wspominał – mówi pani Wioleta.

Kiedy mężczyzna zrobił się agresywny?

- W ciągu miesiąca były te wszystkie rzeczy. Próba podpalenia, spalenie skutera i tydzień później mieszkanie – wskazuje kobieta.

Potrzebna pomoc

W budynku podczas pożaru było sześć rodzin, w sumie 20 osób. Na ostatnim piętrze mieszkała pani Sylwia z czwórką synów. Jeden z nich w nocy uczył się matematyki. Zauważył dym, co uratowało im życie. Odwiedziliśmy ją w mieszaniu zastępczym.

- Straż pożarna postawiła nam drabinę i każdy z nas po kolei schodził. Uratowaliśmy też psa. Syn kontrolował sytuację, dawał nam mokre ręczniki do buzi, żebyśmy się nie zadymili. Nie było możliwości uratować nic z mieszkania, bo klatka się paliła, nie można było w ogóle przejść. Tylko dzieciaki uratowały autografy Lewandowskiego i Wszołka. Kamil trenuje piłkę nożną – mówi Sylwia Kotowska.

Pani Karolina, która straciła córkę w pożarze została wybudzona ze śpiączki po kilku dniach. Potrzebuje teraz, jak inni pogorzelcy opieki psychologicznej.

Na www.pomagam.pl/kamienicatczew zorganizowano zbiórkę pieniędzy na wszystkich pogorzelców kamienicy z Tczewa. Najbardziej potrzebne są pieniądze, które pozwolą na powrót do normalnego życia w miejscach, do których trafią dzięki pomocy miasta, czy właścicieli kamienicy.

podziel się: