Urzędniczka: Nie żal mi tego psa

TVN UWAGA! 135420
Przywiązywane do drzew, porzucane na pustkowiach, wyrzucane z aut na stacjach benzynowych. Tak często kończą psy, które znudziły się już swoim panom. Niektóre z tych zwierząt są tak bardzo przywiązane do swoich właścicieli, że wiernie czekają na ich powrót w miejscach, gdzie zostały zostawione. Jeden z takich psów zamieszkał na stacji benzynowej w okolicach Serocka. Najpierw porzucili go właściciele, potem nie chcieli się nim zaopiekować urzędnicy, których zobowiązuje do tego prawo.

O psie mieszkającym na stacji benzynowej powiedzieli nam Warszawiacy, którzy natknęli się na niego wracając z weekendu. Przez ponad godzinę, podobnie jak reporterka „Uwagi!”, usiłowali zainteresować jego losem funkcjonariuszy straży miejskiej i policji. - Zadzwoniliśmy do straży miejskiej. Ale strażnika nie interesowała ta informacja, bo była to niedziela. Rozłożyli ręce i powiedzieli, że może w poniedziałek ktoś przyjedzie – opowiada Kamila Wronowska. - To, że przychodzi na stację, bo dostaje resztki z restauracji, to nie jest powiedziane, że nie ma właściciela. My tego psa nie zabierzemy, bo nie ma takiej potrzeby – mówi Anna Kamola, kierowniczka Referatu Ochrony Środowiska Urzędu Miasta w Serocku. Ponieważ miejscy urzędnicy również nam odmówili interwencji, poprosiliśmy o pomoc „Pogotowie dla zwierząt” - organizację pozarządową. Tylko dzięki temu, w przeciągu zaledwie kwadransa, dla psa znalazło się miejsce w pobliskiej fundacji, która zajmuje się porzuconymi zwierzętami. - Ludzie wyjeżdżają na urlopy i jedyny sposób - pozbyć się psa i po prostu go zostawiają. Nie zdarzyło się, żeby właściciel wrócił po psa koczującego na poboczu – zapewnia Iwona Kowalik, Fundacja Przyjaciele Braci Mniejszych. Zapobieganie bezdomności zwierząt to ustawowy obowiązek gminy. Postanowiliśmy sprawdzić, czy burmistrz Serocka zdaje sobie sprawę, że jego urzędnicy ignorują sygnały o porzucanych zwierzętach. - Proszę mi nie zawracać głowy bezdomnymi psami. Są urzędnicy w Serocku to pani wszystko wytłumaczą – stwierdził Sylwester Sokolnicki, burmistrz Miasta i Gminy Serock. - Dostałam informację w poniedziałek. Ja nie pracuję całodobowo. Jak są nagłe przypadki powypadkowe czy pies jest agresywny to odławiają. Nie żal mi tego psa. Nie rozumiem reakcji szybkiej ludzi odnośnie psa, a jak widzą wycieńczoną osobę to nie reagują – powiedziała Anna Kamola, kierowniczka Referatu Ochrony Środowiska Urzędu Miasta w Serocku. Pies mieszkający na stacji benzynowej nie był jedynym, którym nie zainteresowali się urzędnicy z Serocka. Kilka dni wcześniej do lekarza weterynarii przywieziono skrajnie wycieńczoną sukę. Grzegorz Bielawski z Pogotowia dla Zwierząt poinformował burmistrza Serocka, że odebrał psa, którym nie chcieli zaopiekować się urzędnicy. Nie pierwszy raz organizacja uznała, że samorządowcy nie wywiązują się z obowiązku zapobiegania bezdomności zwierząt. - Dosyć często wysyłamy ostatnio do gmin wnioski o odebranie burmistrzowi danego miasta psa, za porzucenie, ponieważ nie udzielił mu pomocy. To jest klasyfikowane jako przestępstwo. Odbieramy zwierzęta zagłodzone. Nie są zainteresowani, odmawiają przyjęcia psa do schroniska – skomentował Grzegorz Bielawski, Pogotowie dla Zwierząt. Przed dwoma laty znowelizowano ustawę o ochronie zwierząt. W teorii zapewnia ona większą opiekę nad porzuconymi czworonogami ze strony instytucji państwowych. Nawet dobre prawo nie zadziała jednak, jeśli urzędnicy, którzy powinni je stosować nie zmienią swojego stosunku do problemu, nie przestaną traktować praw zwierząt jako kosztownej fanaberii. Pies, który mieszkał na stacji, znalazł już nowy dom. Teraz nazywa się Luka.

podziel się:

Pozostałe wiadomości