Syn: to nie jest już mój ojciec

TVN UWAGA! 137445
Blisko dziesięć spraw w prokuraturze, kilkanaście postępowań policji, zagłodzone gołębie i zabite psy - to pokłosie sporu rodzinnego, który kilka tygodni temu prezentowaliśmy w UWADZE! Konflikt między członkami rodzinny spod Bydgoszczy trwa od lat. Pan Daniel spiera się ze swoją konkubiną o prawo do własności gospodarstwa. Po stronie macochy stanął syn pana Daniela z pierwszego małżeństwa, który siłą stara się odzyskać rzeczy kobiety. Tym razem omal nie doszło do tragedii.

Pan Daniel mieszkał ze swoja konkubiną. Kilka miesięcy temu, po awanturze, pani Krystyna razem z córka musiał w pośpiechu wyprowadzić się z domu zostawiając cały swój dobytek. Syn pana Daniela z pierwszego małżeństwa od dłuższego czasu pomaga kobiecie odzyskać jej rzeczy. Za każdym razem rejestrował taka próbę kamerą. - To nie jest już mój ojciec. Od 2002 roku, kiedy mi powiedział, że on już nie ma syna – mówi Andrzej Kardach, syn Daniela Danielewskiego. - Przyjechał w nocy i mnie bił przez trzy godziny. Aż w końcu straciłem przytomność, raz, drugi trzeci. Ręce i nogi związał mi taśmą. I od nowa zaczął. Widziałem jak przyniósł butlę tlenową i ustawił za mną. Chciał mnie do tego przywiązać, ale nie dałem się – mówi Daniel Danielewski. Pan Daniel trafił do szpitala. Następnego wieczora po pobiciu dom, w którym mieszkał spłonął. W domu strażacy znaleźli butlę z gazem technicznym. Nieoficjalnie wiemy, że był to niezwykle wybuchowy tlen. - Butla z gazem propan – butan w domkach to rzecz normalna. Ale butla z gazami technicznymi to rzecz nienaturalna. Butla z gazami technicznymi nie służy do celów bytowych mieszkańców tylko do innych – mówi Tomasz Płaszczak, rzecznik prasowy Komendanta Miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Bydgoszczy. - Zeznania pokrzywdzonego nie budzą wątpliwości. Traktujemy je jako wiarygodne. Dotychczasowe dochodzenie wskazuje, że to syn pobił ojca. Przedstawiliśmy Andrzejowi K. zarzut. Zastosowaliśmy wobec niego dozór policyjny i zakaz kontaktowania się z pokrzywdzonym – mówi Piotr Glanc, zastępca Prokuratora Rejonowego w Nakle nad Notecią. - Nie utraciłem kontroli nad sobą. Ja tego nie zrobiłem. Ale teraz musi to ustalić prokuratura. Byłem u ojca dwa razy w szpitalu i wiem, że jego stan jest ciężki. Na początku, gdy go zobaczyłem, zrobiło mi się go żal i się popłakałem. Był skatowany a nie pobity. Gdyby była taka szansa, to bym się z nim pogodził. Czasami ojca brakuje, ale trzeba sobie jakoś radzić w życiu – tłumaczy Andrzej Kardach, syn Daniela Danielewskiego. Syn pana Daniela opowiada, że stworzył szczęśliwą rodzinę ma żonę i dwie córki. Jego żona jednak nie ma wątpliwości konflikt z ojcem odbija się na życiu rodziny - On już jest zmęczony i chciałby, żeby to wszystko się skończyło – mówi Nina Kardach, żona Andrzeja Kardacha. Rodzice Andrzeja rozeszli się, gdy był mały. Gdy chłopak miał siedem lat ojciec zabrał go od matki i samotnie wychowywał. Stosunki między nim a ojcem zaczęły się psuć, kiedy zaczął dorastać, gdy osiągnął pełnoletniość uciekł od ojca i zaczął samodzielne życie. - Dobrze go wychowałem. Dałem mu szkołę, wszystko, co ojciec powinien dać. Nikomu krzywdy nie zrobiłem, a to chyba był błąd, że gdy go wychowywałem nie odstał od ojca w twarz – uważa Daniel Danielewski. Prokuratura zapowiada, że sprawy związane z tym sporem zostały objęte specjalnym nadzorem. Sprawa o pobicie powinna zakończyć się jeszcze w tym miesiącu. Pojawiła się tez nadzieja na zakończenie sporu, ponieważ równocześnie toczy się sprawa cywilna o podział majątku.

podziel się:

Pozostałe wiadomości