Spółdzielnia zatarasowała bramkę niepełnosprawnej

TVN UWAGA! 280137
Śmiertelnie chora Halina Kozioł, dzięki architektonicznym udogodnieniom – windzie i chodnikowi, który prowadził do bramki mogła samodzielnie wyjeżdżać wózkiem na spacer czy na zakupy. Niestety przejście zablokowała spółdzielnia mieszkaniowa.

Nie poddaje się chorobie

Halina Kozioł cierpi na stwardnienie zanikowe boczne. Po półtora roku od diagnozy, kobieta po domu porusza się z pomocą chodzika, na zewnątrz musi korzystać z wózka elektrycznego.

- Jeszcze półtora roku temu byłam zdrowa. Chodziłam, jak każdy. Prowadziłam galerię sztuki. Maluję od ponad czterdziestu lat. Nie życzę nikomu choroby, ale spotkać może każdego – mówi.

Pani Halina mieszka sama na parterze kamienicy. Mimo choroby chce jak najdłużej być samodzielna. Z pomocą przyjaciół i artystów kupiła specjalny wózek, windę i wybudowała wyjazd z domu.

- Kiedy zaplanowałam, że będzie tam balkon, taras, winda, pomyślałam, że byłoby wspaniale, gdyby powstał także chodnik i bramka – wspomina.

Bramka w ogrodzeniu miała być jej oknem na świat, którym miała wyjeżdżać na otwartą dla wszystkich osiedlową drogę. Niestety z tego wyjazdu skorzystała trzy razy, ponieważ spółdzielnia mieszkaniowa przed furtką ustawiła betonowy kwietnik. Dodatkowo posadzono tam żywopłot.

- W momencie, gdy stawiano donicę zjechałam wózkiem pod bramkę pytałam, dlaczego to robią. Pan prezes widział mnie, nawet nie wyszedł z samochodu. Odkręcił szybę i wykrzykiwał do mnie, że mogłam zrobić sobie windę z drugiej strony. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Miałam ściśnięte gardło – mówi pani Halina.

Sytuacja kobiety jest trudna. Aktywności i pasje podtrzymują ją na duchu. Pani Halina dalej maluje, jest też trenerką tai- chi.

- Nikt nie lubi być więziony. Każdy potrzebuje przestrzeni i możliwości samodzielnego decydowania o tym, gdzie i kiedy pójdzie. Nie rozumiem tego, jak można nie udzielić pomocy człowiekowi, który jej potrzebuje – mówi kobieta.

Pismo czeka od miesiąca

Od miesiąca w spółdzielni jest pismo, w którym pani Halina opisała swoją dramatyczną sytuację i zwróciła się z prośbą możliwość korzystania z bramki i wyjazdu z jej ogrodu. Do dziś nie otrzymała żadnej odpowiedzi.

- Chodnik i bramka są zrobione bez zgody właściciela. Jak się coś stanie pani Kozioł, to kto za to odpowie? Prokurator nie przyjdzie do pani Kozioł, ale do spółdzielni – mówi wiceprezes Śródmiejskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.

Przedstawiciel spółdzielni twierdzi, że chodnik i bramka powstały tylko do wywozu śmieci z posesji.

- Decyzje są podejmowane kolegialnie i taką podjęliśmy. Posądza się nas o stosowanie empatii, ale my jej nie stosujemy – dodaje.

Kobiecie pomagają pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej oraz wolontariusze. Jedna z wolontariuszek odwiedziła sąsiadów z bloku i zebrała podpisy pod petycją do władz spółdzielni, aby zezwolono pani Halinie na wjazd w ulicę Kierową z jej ogrodu.

Pani Halina postanowiła sama przekazać podpisy mieszkańców do zarządu spółdzielni.

Nikt z zarządu nie wyszedł do czekającej na zewnątrz pani Haliny. Prezes odmówił rozmowy przed kamerą.

- Jestem uwięziona i zupełnie tego nie rozumiem. Brakuje pół metra ziemi, żebym mogła dojechać do ulicy. Brakuje słów. Nikt mnie w taki sposób nigdy nie potraktował – kwituje pani Halina.

Śródmiejska Spółdzielnia Mieszkaniowa wydała oświadczenie twierdząc, że w mediach pojawiają się nieprawdziwe informacje. Zarząd twierdzi, że nie zastawił bramki osobie niepełnosprawnej i nadal utrzymuje, że chodnik i bramka powstały do wywozu śmieci, na co spółdzielnia kategorycznie się nie zgadza.

O temacie powiadomili nas nasi widzowie oznaczając wpis jako #tematdlauwagi.

podziel się: