Skazany za śmiertelne potrącenie, podejrzany o kolejne. Dlaczego nie zabrano mu prawa jazdy?

TVN UWAGA! 264047
Rok temu Tomasz L. śmiertelnie potrącił kobietę, przechodzącą prawidłowo przez pasy. W maju tego roku zdaniem prokuratury spowodował kolejny śmiertelny wypadek, wjeżdżając w prawidłowo jadącego motocyklistę. Dlaczego sąd po pierwszym wyroku nie zatrzymał mu prawa jazdy?

Rok temu Tomasz L.śmiertelnie potrącił kobietę, przechodzącą prawidłowo przez pasy. W maju tego roku zdaniem prokuratury spowodował kolejny śmiertelny wypadek, wjeżdżając w prawidłowo jadącego motocyklistę. Dlaczego sąd po pierwszym wyroku nie zatrzymał mu prawa jazdy?

Tragiczny wypadek w tunelu

Pod koniec maja, w Karpaczu doszło do tragicznego wypadku. Kierowca samochodu osobowego potrącił prawidłowo jadącego skuterem 66-letniego Juliana Śmiałka. Mimo natychmiastowej pomocy, udzielonej przez strażaków i ratowników, mężczyzny nie udało się uratować.

- Wbiegając do tunelu widziałem stojące auto. Przed nim leżał motocykl. Było bardzo dużo krwi. Rozpoczęliśmy reanimację. Próbowaliśmy tamować krwawienie uciskając tętnicę udową. Ani pulsu, ani oddechu nie było – relacjonuje strażak Tomasz Krotowski.

Jadący skuterem mężczyzna wracał od syna i swojej byłej partnerki.

- Syn nie może się pogodzić ze śmiercią ojca. Jest chory na schizofrenię, leczy się od wielu lat. Mówił mi, że się powiesi po tym wypadku – mówi pani Janina Jureczko i dodaje – Julian często odwiedział syna. Zawsze jeździł powolutku, był odpowiednio ubrany w odblaskowe kurtki.

Wypadek spowodował Tomasz L., mieszkaniec Jeleniej Góry. Według wstępnych ustaleń prokuratury kierowca po wjechaniu do tunelu stracił panowanie nad samochodem, zjechał na przeciwległy pas i uderzył w skuter Juliana Śmiałka. Ofiara wypadku jechała zgodnie z przepisami.

- Kierowca samochodu jechał nie mniej niż 68 km/h. Tam jest ograniczenie do 40 km/h. Podejrzany złożył wyjaśnienia, nie przyznał się do zarzucanych mu czynów – mówi Marcin Piekarski, zastępca prokuratora rejonowego w Jeleniej Górze.

Potrącenie na pasach

Rok temu ten sam kierowca potrącił na przejściu dla pieszych kobietę. Do wypadku doszło po zmroku na oświetlonej ulicy. Tomasz L. jechał sam, był trzeźwy. Nie przekroczył też dozwolonej prędkości, ale z zabezpieczonego monitoringu wynika, że dojeżdżając do przejścia dla pieszych nawet nie hamował. Potrącona kobieta zmarła w drodze do szpitala.

- Nie mogłem w to uwierzyć. Najgorsza rzecz, jaką można usłyszeć to, że żona nie żyje. Poleciały mi łzy. Nie życzę nikomu takich sytuacji. Jak ktoś tragicznie odchodzi to najgorsze co może się zdarzyć – mówi Zbigniew Matysek, mąż pani Małgorzaty.

Śmierć pani Małgorzaty była dużym ciosem także dla synów pana Zbigniewa. Sprawca wypadku - Tomasz L. jest ich sąsiadem, mieszka w tym samym bloku. Starszy syn ofiary, Rafał rzucił studia, załamał się.

- To dla mnie duży szok. Świat mi się wywrócił do góry nogami. Nie wiedziałem, co mam robić. Bardzo mi brakuje mamy, jej uśmiechu, rozmowy – mówi Rafał Matysek.

Za tamten czyn Tomasz L. dostał karę roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Nie dostał zakazu prowadzenia samochodu, nie zatrzymano mu nawet prawa jazdy.

- To nie była wysoka kara, ale to wciąż nieprawomocny wyrok– mówi Tomasz Skowron z Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze.

Mąż pani Małgorzaty nie kryje rozgoryczenia brakiem adekwatnej kary dla sprawcy wypadku.

- Ilu ludzi ma jeszcze zabić? Gdyby zabrano mu prawo jazdy wcześniej, po wypadku z moją żoną to następny wypadek by się nie zdarzył. Nie zginąłby następny człowiek - uważa Zbigniew Matysek, mąż pani Małgorzaty

Czy to odpowiednia kara?

Sąd potraktował Tomasza L. łagodnie, bo ustalono, że nieumyślnie potrącił panią Małgorzatę. Adwokat pana Zbigniewa złożył wniosek, by Tomaszowi L. zabrano prawo jazdy. Sąd jednak wniosek odrzucił. Prokuratura nie wnioskowała, by wydać mu choćby czasowy zakaz prowadzenia samochodów.

- To był wypadek ze skutkiem śmiertelnym, a to nie jest równoznaczne z wydaniem zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych – mówi prokurator Marcin Piekarski.

Na niski wymiar kary wpływ miała także wcześniejsza niekaralność Tomasza L., a także jego postawa w sądzie. Mężczyzna przyznał się do winy, dobrowolnie poddał się karze, przeprosił w sądzie pana Zbigniewa i jego synów. Widujący go na co dzień pan Zbigniew nie wierzy w szczerość przeprosin sprawcy.

- Na ulicy nigdy mnie nie przeprosił. Nie przeżywa tego, nie widać skruchy, że zabił sąsiadkę. Jak zapadł wyrok był bardzo zadowolony – mówi pan Zbigniew.

W trakcie procesu prokuratura i sąd miały informacje z rejestru wykroczeń, jakich w przeszłości dopuszczał się Tomasz L. jako kierowca. Było to kilkanaście spraw związanych z przekraczaniem prędkości i nie stosowaniem się do przepisów ruchu drogowego.

- Przypuszczam, że sądowi pierwszej instancji znana była zawartość akt tej sprawy. Część z tych wykroczeń było przedawnionych – mówi Tomasz Skowron z Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze.

podziel się: