Walczyli o ratunek dla chorego ojca. W szpitalu usłyszeli, że następni czekają na łóżko

TVN UWAGA! 5137305
TVN UWAGA! 5137305
- Jesteśmy pewni, że mój teść mógłby żyć. Zderzyliśmy się ze ścianą procedur, traktowania człowieka przedmiotowo – żali się pani Maria, synowa 72-letniego, zarażonego koronawirusem mężczyzny.

Zapalenie płuc

72-letni pan Ryszard poczuł się źle pod koniec września. Był osłabiony i miał gorączkę. Skorzystał z dwóch lekarskich teleporad, jednak przepisane antybiotyki nie zadziałały. Objawy nie ustępowały, dlatego syn mężczyzny zawiózł go do prywatnego gabinetu. Podczas badania lekarz zdiagnozował u pana Ryszarda zapalenie płuc, podejrzewał też COVID-19. Zalecił synowi, by od razu zawiózł ojca do szpitala.

- Skierowano nas na nocną poradę lekarską. Tata był bardzo słaby, miał gorączkę, ledwo chodził. Myśleliśmy, że lekarz zbada tatę, jednak udzielił nam tylko kolejnej teleporady. Nie wpuszczono nas w ogóle do budynku. Pielęgniarka poinformowała, że tata bez wykonania testu na COVID-19, w takim stanie, z gorączką nie będzie wpuszczony do szpitala – opowiada Dominik, syn chorego.

Mężczyzna razem z ojcem wrócili do szpitala rano. Panu Ryszardowi pobrano wymaz. Wynik testu na COVID-19 wyszedł niejednoznaczny, dlatego następnego dnia był testowany ponownie. Syn mężczyzny twierdzi, że podczas pobierania drugiego wymazu ojciec wyglądał i czuł się tak źle, że podjęto decyzję o przyjęciu go na wydzieloną część zakaźną SOR-u. Dopiero wtedy zbadał go lekarz.

- Lekarz osłuchiwał go bardzo długo i stwierdził, że jemu się nie wydaje, żeby tata miał zapalenie płuc. Dokładnie takich słów użył, że mu się „nie wydaje”– podkreśla Maria, synowa 72-latka.

Po dobie spędzonej na SOR-ze pan Ryszard otrzymał pozytywny wynik testu. Mimo to, został wypisany ze szpitala. Bliscy chorego tłumaczyli, że w domu przebywa chora na astmę żona i nie mają tam warunków do izolacji 72-latka.

- Trzeba przyjechać po niego, takie jest zalecenie lekarza. Następny pacjent już czeka na miejsce – tłumaczyła przez telefon pielęgniarka.

- Nie zaproponowano nam żadnego transportu sanitarnego. Na oddziale powiedzieli nam też, że tata przebywa tam „nielegalnie”, bo jest już po wypisie, ale poszli nam na rękę i pozwolili czekać, aż ktoś przyjedzie po niego – opowiada syn chorego.

Zarażony, w złym stanie w domu

Pan Ryszard z potwierdzonym COVID-19 był zmuszony wrócić do domu. Osłabiony, z gorączką i odczuwając już duszność, leżał w łóżku. Leki nie działały.

- Gdzie jest w tym wszystkim logika walki z pandemią? Człowiek ma opuścić szpital i nas zarazić? Ma pozostać bez leczenia? – denerwuje się synowa pana Ryszarda.

Chcieliśmy poznać oficjalne stanowisko szpitala, dotyczące leczenia pana Ryszarda oraz poznać powody wypisania go, bez zapewnienia mu transportu medycznego i izolatorium. Na rozmowę z nami zgodził się dyrektor i jego zastępca do spraw lecznictwa.

- SOR to nie część zakaźna szpitala, tylko obserwacyjna. To tylko kilka łóżek, którymi dysponujemy i które muszą być zwalniane dla kolejnych, przychodzących pacjentów. W opinii lekarza ten pacjent kwalifikował się do izolacji domowej – tłumaczy dr Andrzej Jakubowski, zastępca dyrektora ds. lecznictwa w Szpitalu Powiatowym w Oświęcimiu.

- Z wywiadu zebranego od pacjenta nie wynikało, że ten pacjent ma chorą na astmę żonę i nie ma odpowiednich do izolacji warunków domowych. Musimy zweryfikować te doniesienia – dodaje Edward Piechulek, dyrektor Szpitala Powiatowego w Oświęcimiu.

Po niespełna trzech dobach duszność nasilała się, a ból brzucha stał się tak dotkliwy, że pan Ryszard poprosił żonę, by wezwała karetkę. 72-latek znów trafił na oddział zakaźny SOR-u w Oświęcimiu. Podawano mu tlen i leki. Stan mężczyzny ustabilizował się, ale był na tyle poważny, że lekarz zaczął szukać dla niego miejsca w szpitalu zakaźnym w całym województwie. Wolnych łóżek jednak nigdzie nie było.

- Zadzwonił do nas przyjaciel rodziny, lekarz ze Śląskiego Szpitala Zakaźnego. W rozmowie z lekarzem ze szpitala w Oświęcimiu powiedział, że ma miejsce dla taty, jeśli go tam przewiozą. Żyliśmy tą informacją, byliśmy pewni, że tatę tam przewiozą. Lekarz z Oświęcimia nie zgodził się na to. Stwierdził, że tata lepiej będzie miał w szpitalu w Krakowie. Następnego dnia okazało się, że nie ma w Krakowie miejsca dla taty. Czuliśmy się bezsilni – opowiada Dominik, syn chorego.

- Taka sytuacja nie jest możliwa. Jeśli do szpitala dzwoni ktoś z informacją, że w innej placówce jest miejsce dla naszego pacjenta, to my go tam wieziemy na skrzydłach. Musimy zweryfikować te informacje i wyciągnąć ewentualne konsekwencje – odpowiada dyrektor oświęcimskiego szpitala.

72-letni pan Ryszard zmarł kilka dni później.

- W poniedziałek wieczorem dzwoniłam do szpitala. Pielęgniarka powiedziała mi, że możemy spać spokojnie, bo tata jest w dobrej formie. Uśpiła moją czujność, tata zmarł następnego dnia. Nie możemy się z tym pogodzić, wiemy, że mogło być inaczej – wyznaje synowa.

- Ordynator poinformował nas, że mamy 24 godziny na pochowanie ciała taty. A my jesteśmy na kwarantannie. Musimy być w izolacji, bo mój mąż miał kontakt z tatą, a ja z nim. Mamy małe dziecko. Sanepid nawet do nas nie zadzwonił, nie wiemy, kiedy skończy nam się kwarantanna i nie możemy ustalić daty pogrzebu – opowiada synowa. I dodaje: Jesteśmy pewni, że mój teść mógłby żyć. Zderzyliśmy się ze ścianą procedur, traktowania człowieka przedmiotowo. To, co przedstawiane jest w mediach, że Polska jest gotowa na walkę z pandemią, ma się nijak to naszej sytuacji. Usłyszeliśmy, że nie ma miejsca w szpitalach. Czym dla nas jest taka informacja, kiedy chodzi o życie bliskiego?

Rodzina zmarłego zakończyła już kwarantannę, dziś miał się odbyć długo odkładany pogrzeb.

podziel się:

Pozostałe wiadomości

Zamówili meble i zaczęły się problemy. „Pani A. zapłaci, żeby ten program nie był emitowany”

Zamówili meble i zaczęły się problemy. „Pani A. zapłaci, żeby ten program nie był emitowany”

Czy panią Martę można było uratować? „Nawet nie włączyli sygnałów w karetce”

Czy panią Martę można było uratować? „Nawet nie włączyli sygnałów w karetce”

Miał ponad 3 promile alkoholu i kierował autem. Świadkowie zatrzymali nietrzeźwego kierowcę

Miał ponad 3 promile alkoholu i kierował autem. Świadkowie zatrzymali nietrzeźwego kierowcę

Piekło 5-letniego Piotrusia. „Biła go po twarzy i szarpała”

Piekło 5-letniego Piotrusia. „Biła go po twarzy i szarpała”

Po czterech latach odzyskała córkę. „Sprawiedliwość wygrała”

Po czterech latach odzyskała córkę. „Sprawiedliwość wygrała”

Oceń stan szkolnej toalety, pobierz dokument!

Oceń stan szkolnej toalety, pobierz dokument!

Komfort czy koszmar? Jaki jest stan szkolnych toalet?

Komfort czy koszmar? Jaki jest stan szkolnych toalet?