„Nienawiść w nich narasta”. Co dalej z rodziną K.? [Część 2]

TVN UWAGA! 347275
- Mają wyroki, nie boją się ich, grają wszystkim na nosie, a my naprawdę bardzo się boimy – mówi sąsiadka rodziny K. Dlaczego Małgorzata K. i jej dorosłe dzieci pozostają na wolności?

Członkowie rodziny K. grozili śmiercią, śledzili, wyzywali i rzucali petardy na podwórko swojej ofiary Bożeny Wołowicz. Składali też setki bezpodstawnych zawiadomień na policję i do prokuratury. W końcu Bożena Wołowicz w 2020 sprzedała dom i wyprowadziła się. Nowy właściciel nieruchomości, pan Antoni, cieszył się spokojem zaledwie kilka miesięcy. Ale i jego w końcu wyzywano i straszono.

Zobacz pierwszą część reportażu >

Jest wyrok, a kara?

Przypomnijmy; wiosną sąd skazał rodzinę K. za przestępstwa wobec Bożeny Wołowicz. Zgodnie z wyrokiem cała trójka powinna trafić do więzienia. Sąd postanowił jednak zamienić Andrzejowi K. więzienie na dozór elektroniczny, a matce i córce odroczył wykonanie kary.

- W stosunku do matki sąd miał na uwadze, że to jedyna pracująca osoba w rodzinie, utrzymującą inne osoby. Odroczenie kary jest stosunkowo krótkie, ponieważ tylko do końca roku [2021 roku – red.] – tłumaczy Tomasz Mucha, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Rzeszowie. I dodaje: - Jedno z dorosłych dzieci podlega stałej terapii psychologicznej. Drugie również z takiej terapii korzysta. Jedno kontynuuje studia. Sąd miał to też na uwadze.

Małgorzata K. jest słuchaczką seminarium doktoranckiego. Zajęcia odbywają się co dwa tygodnie i ze względu na pandemię są zdalne. Uczestnictwo w tym seminarium nie kończy się obroną doktoratu. Małgorzata K. nie ma promotora, nie jest znany temat jej pracy, a przewód doktorski nie został otwarty.

Jej matka też Małgorzata, jest lekarzem. Przyjmuje pacjentów w jednej z tarnowskich przychodni. To z jej wynagrodzenia komornik próbuje odzyskać zasądzone zadośćuczynienie dla Bożeny Wołowicz. Jednak odkąd podjął takie starania, lekarka przestała wystawiać faktury za wykonaną pracę. Na koncie przychodni uzbierało się blisko 30 tysięcy złotych należnych za jej pracę. Jednak bez wystawionych przez lekarkę rachunków, nie mogą być zajęte przez komornika.

- Jeśli te osoby próbują uniknąć uiszczenia zadośćuczynienia, to taka okoliczność powinna zostać uwzględniona przy decyzjach o odroczeniu kary czy dozorze elektronicznym – przyznaje rzecznik Sądu Okręgowego w Rzeszowie.

Brak zażalenia

Nowy sąsiad rodziny K. - pan Antoni spotkał się z szefem Prokuratury Rejonowej w Dębicy - Jackiem Żakiem, który wcześniej oskarżał rodzinę K. o stalking.

- Prokurator nic mi nie zasugerował. Powiedział, że dam sobie z nimi radę, że one codziennie na mnie wydzwaniają. Zaciekawiło mnie, że gdy sekretarka spytała go [prokuratora – red.], czy wpisujemy tę wizytę, to zaprzeczył. Może będzie chciał się wyprzeć tego, że u niego byłem – zastanawia się pan Antoni.

- Jeżeli nowy właściciel domu powiadomił o zachowaniu sąsiadów prokuratora, a ten nic z tym nie zrobił, to jestem tym zdziwiony – przyznaje Tomasz Mucha.

Zawiadomienia

Jedną z metod działania rodziny K. jest składanie dziesiątek zawiadomień o przekroczeniu uprawnień lub niedopełnieniu obowiązków przez prokuratorów i policjantów, prowadzących sprawy z ich udziałem. Wiosną 2021 roku, po ogłoszeniu wyroku skazującego rodzinę K. na więzienie, matka z córką okleiły wejście do budynku prokuratury kartkami z hasłami m.in. „Przestępca = ofiara” i urządziły kilkudniowy protest. Śledczy nie pociągnęli kobiet do odpowiedzialności.

W mediach społecznościowych Małgorzata K. szkaluje i ośmiesza prokuratora i podejmowane przez niego decyzje. Bez konsekwencji.

Dlaczego prokuratura nie złożyła zażalenia na decyzję sądu rejonowego o odroczeniu wykonania kary stalkerom?

- Decyzja podjęta przez sąd w Dębicy odnosi się do sytuacji osobistej skazanych. Brak zażalenia był suwerenną decyzją prokuratora – mówi Tomasz Zwierzyk, zastępca Prokuratora Rejonowego w Dębicy.

„Boimy się”

Niestety, co pokazaliśmy w pierwszej części reportażu, na rodzinę K. skarżą się aktualni ich sąsiedzi.

- Przez trzy weekendy urządzali sobie spacery koło naszych domów. Andrzej miał nóż w ręce, którym sobie wymachiwał. To nie były spacery, tylko zwykłe zastraszanie – opowiada pan Antoni.

- Nienawiść w nich narasta. Mają wyroki, nie boją się ich, grają wszystkim na nosie, a my naprawdę bardzo się boimy – dodaje pani Patrycja.

- Potrzebuję spokoju. Kupiłem sobie fajny domek, w świetnym miejscu, a problem jest tylko ze strony sąsiadów. Ja się stamtąd nie ruszę, nie zrobiłem nikomu nic złego. Dziś idę do nich, podam im rękę, żebyśmy byli dobrymi sąsiadami. Wszystko zależy od nich. Jak trzeba, to ja im mogę nawet pomóc – przekonuje.

Prokurator wezwał panią Patrycję oraz pana Antoniego na oficjalne przesłuchanie. Wszczęto śledztwo w ich sprawie. Małgorzacie K. skończył się okres odroczenia wykonania kary i powinna trafić do zakładu karnego, ale przed świętami złożyła nowe wnioski o kolejne odroczenie wykonania kary.

podziel się:

Pozostałe wiadomości