Miał być najbardziej ekskluzywnym klubem w Polsce. Spłonął tuż przed otwarciem

TVN UWAGA! 310315
Trzy lata pieczołowitego remontu i miliony złotych włożone w wystrój i meble. Gala otwarcia ekskluzywnego klubu w centrum Warszawy miała ściągnąć gwiazdy z całego świata. Ale tuż przed nią wybuchł ogromny pożar. Czy do Warszawy powróciły gangsterskie metody pozbywania się konkurencji, znane z lat 90.?

W zabytkowej kamienicy Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego we wrześniu ubiegłego roku wybuchł pożar.

- Prędzej bym się wojny spodziewał niż tego, że ktoś nam budynek podpali – mówi Bogusław Siennicki, prezes Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego.

Jak się okazało było to podpalenie.

- Została wybita szyba i weszli do środka przez okno. Spieszyli się, bo to była bardzo szybka i sprawnie przeprowadzona akcja. Trwało to nie dłużej niż 4 minuty. Rozlali szybkopalną substancję, która wytwarza wysoką temperaturę. Musieli doskonale znać teren, wiedzieli, gdzie to rozlać – mówi Maciej Śliwiński z Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego.

Ekskluzywny klub

W lokalu trwał remont. Jak wynika z monitoringu, podpalaczy było trzech. Czwarty stał na czatach. Rozlali łatwopalną substancje we wszystkich pomieszczeniach na parterze.

- Klatka schodowa zadziałała jak komin, ogień poszedł do góry. Natomiast cała sadza rozeszła się na boki. Dlatego mamy dzisiaj takie, a nie inne straty – mówi Śliwiński.

W kamienicy powstawał wyjątkowy klub. Za 10 dni miało się tu odbyć huczne trzydniowe otwarcie, na które organizatorzy zaprosili celebrytów ze świata mody.

- Miał tu się otworzyć jeden z najekskluzywniejszych i najlepszych klubów w Polsce. Na trzech piętrach miała działać restauracja, klub i butik. Miały się odbywać wydarzenia modowo-kulturalne. Gruba inwestycja – mówi Śliwiński.

- Mieliśmy zakontraktowanych artystów, DJ-ów, muzyków, tancerzy. Opłacone przeloty, zabukowane hotele. Gwiazdy z całego świata – dodaje Śliwiński.

Inwestycja miała kosztować ponad 10 mln zł.

- W jednej z sal cały sufit był w złocie, były specjalne płytki. Wyglądało to naprawdę pięknie. To były trzy lata ciężkiej pracy i kupa wydanych pieniędzy – mówi Śliwiński.

- Ludzie z całego świata dzwonią do nas, pytają, jak to się stało. Są zaskoczeni i zażenowani, że coś takiego dzieje się w XXI wieku w europejskiej stolicy – mówi Siennicki.

„Wyeliminowanie konkurencji”

Od lat 90. nie było w Warszawie takiej sprawy, w której dochodzi do bandyckiego napadu na ekskluzywny klub. Dlatego śledztwo przejęli policjanci z elitarnego Wydziału do Walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw Komendy Stołecznej Policji. To oni mają najlepiej rozpracowany warszawski świat przestępczy.

- Od początku byliśmy ukierunkowani, że jest to podpalenie, które miało służyć wyeliminowaniu konkurencji. Żeby nie dopuścić do otwarcia nowego lokalu – mówi jeden z funkcjonariuszy.

Już po dwóch miesiącach od podpalenia udało się zatrzymać sprawców. Jak się okazało, należeli do zorganizowanej grupy przestępczej, którą dowodził znany warszawski gangster Krzysztof U. pseudonim „Fama”.

- Tak naprawdę od momentu, kiedy „Fama” wyszedł z więzienia, bodajże w marcu, zaczął organizować ekipę. Wiedzieliśmy, że grupa dokonuje metodą „na policjanta” różnych napadów. Wyposażeni byli w broń palną, elementy umundurowania policyjnego. Udało nam się ustalić, że grupa „Famy” przyjęła zlecenie na podpalenie tego klubu od innych osób – mówi jeden z policjantów.

41-letni Krzysztof U. pseudonim „Fama” to gangster, który przesiedział już 20 lat w polskich więzieniach. Zaczynał jako przestępca działający w gangu pruszkowskim, był żołnierzem, czyli wykonywał najbardziej brutalne zlecenia. Wymuszał haracze, uczestniczył w napadach i pobiciach.

Dotarliśmy do policjanta, który 10 lat temu zatrzymywał „Famę”.

- Był z niego kawał sku… Tego się nie zapomina. To nieobliczalny chłop, idzie na żywioł. Nie zastanawia się, co zrobi, jak zrobi. On wchodzi i robi robotę. Zero litości. Potrafił wejść do agencji towarzyskiej, wytrzaskać po twarzach cały personel, łącznie z dziewczynami i zabrać utarg.

- On „biegał”, jak to się mówi w tym slangu, dla „Pruszkowa”, w ramieniu zbrojnym „Pruszkowa”. Konkurencja wywiozła go do lasu i poderżnęła gardło. Udało mu się przeżyć tylko dlatego, że było zimno i krew mu zakrzepła. Był chyba przywiązany, więc nie mógł się ruszać, ale później sam się oswobodził. Powoływał się, że jest policjantem. Policjantom, którzy prowadzili jego sprawy, groził śmiercią. Jestem bardzo zdziwiony, że po 10 latach, raptem gość wychodzi, a miał bardzo mocne zarzuty – dodaje funkcjonariusz.

Na nagraniu z monitoringu widać, jak „Fama” osobiście przygotowywał akcję zniszczenia budynku. Udając przypadkowego przechodnia zainteresowanego tego typu lokalami, wszedł do środka na trzy dni przed podpaleniem. Telefonem komórkowym sfilmował pomieszczania. Nagrane filmiki pomogły gangsterom wybrać najlepsze miejsca do skutecznego spalenia klubu.

W związku z podpaleniem budynku zatrzymano siedem osób.

- Pięć osób bezpośrednio brało udział w podpaleniu budynku, w tym trzech z nich weszło do środka i podłożyło ogień. „Fama” stał na zewnątrz i obserwował całą akcję, koordynował jej przebiegiem. Natomiast inna osoba przygotowywała mieszankę, która służyła do podłożenia ognia. Zatrzymano też dwie osoby, które zleciły podpalenie tego obiektu. Motywem, jak ustalono, było wyeliminowanie konkurencji – mówi Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Zatrzymani pod zarzutem zlecenia podpalenia to dwaj biznesmeni, właściciele konkurencyjnego ekskluzywnego klubu w Warszawie. Za podpalenie budynku przy ulicy Foksal mieli zapłacić gangsterom 50 tysięcy złotych. Jeden z biznesmenów Robert P. posiadał podobne lokale w Stanach Zjednoczonych.

- Mój klient jest niewinny. Nie ma żadnej przeszłości kryminogennej. Nie znaleziono u niego żadnej broni ani środków odurzających. Jest uczciwym człowiekiem, nic mi na temat jakiejkolwiek współpracy z gangsterami nie wiadomo. Mój klient nie przyznał się do winy. Niewinności będziemy dowodzić przed sądem pierwszej instancji – mówi Katarzyna Kosicka, obrońca Rafała P.

Siedziba Towarzystwa

Budynek przy ulicy Foksal 19 od ponad stu lat należy do Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego. Była to jego zimowa siedziba. Towarzystwo utworzono jeszcze w zaborze rosyjskim po powstaniu styczniowym, gdy oficjalnie był zakaz tworzenie polskich organizacji sportowych. Polscy patrioci organizowali w tym budynku wiele imprez kulturalnych i rozrywkowych oraz dobroczynnych. Przy ulicy Foksal były bale tańce i czytanie polskiej poezji.

- Naszymi członkami był Żeromski, Sienkiewicz, Prus. Odbywały się tutaj bale, skupiało się życie kulturalne całej Warszawy. Jesteśmy od 141 lat związani z Warszawą, jesteśmy wpisani w tę historię – mówi Siennicki.

podziel się:

Pozostałe wiadomości