Walczą z plagą pluskiew. Czy problem uda się rozwiązać?

TVN UWAGA! 347699
- Wszystkie ubrania i pościel muszę dzień w dzień gotować w 90 stopniach, by zabić ich jaja, bądź żywego intruza – skarży się pani Małgorzata. Kobieta od blisko roku walczy z plagą pluskiew w jednej z łódzkich kamienic. Bezskutecznie.

Małgorzata Jankowska jest matką trójki dzieci. Od 13 lat wynajmuje od miasta mieszkanie w jednej łódzkich kamienic. Od blisko roku sen z powiek kobiety i kilku jej sąsiadów spędza walka z plagą pluskiew.

- Ugryzły mnie w kolano, twarz i plecy. Wszystko mnie swędziało – opowiada córka pani Małgorzaty.

- Na ciele wyskakują wtedy bąbelki, swędzące. Jeżeli to drapiemy, robią się rany i bolące strupy – mówi pani Małgorzata.

- Codziennie dezynfekujemy łóżka, psikamy się i zmieniamy pościel – dodaje córka kobiety.

Jolanta Gołąb mieszka z mężem w tej samej kamienicy od ponad 30 lat.

- Nigdy nie było tutaj żadnego robactwa. Ale jak zaczęli wprowadzać się nowi lokatorzy pod nami, zaczęli robić remont na pierwszym piętrze i na parterze… zaczęło przychodzić jakieś robactwo – wskazuje kobieta.

- Mężowi pogorszyło się zdrowie, nastąpił nawrót choroby i od nowa musi dostawać chemię. To nawrót raka, bo mąż miał raka krtani i dwa lata temu miał usuniętą krtań. Wszystko było dobrze, aż do tego czasu – ubolewa pani Jolanta.

Konieczna jest pełna dezynsekcja

Pluskwy to insekty, które żywią się krwią zwierząt i ludzi. Na żer wychodzą w nocy. Specjalista od dezynsekcji potwierdził, że w mieszkaniu pani Małgorzaty występuje problem z pluskwami, wykluczył jednak, by to u niej znajdowało się gniazdo tych owadów.

- Rozwiązaniem tej sytuacji jest zrobić dwa albo trzy cykle. Muszą to zrobić wszyscy lokatorzy, dotyczy to też części wspólnej. I wtedy da to efekty – wskazuje Eugeniusz Napieraj z Be-Insekt.

O sprawę zapytaliśmy Jolantę Baranowską z Urzędu Miasta Łodzi, który zarządza częścią lokali.

- Dwukrotnie zrobiliśmy dezynfekcje w tych lokalach. Ale niestety ten problem nie kończy się na drzwiach tych mieszkań, pozostają prywatne lokale, w których być może też jest problem. Jeżeli pojawia się on w dziewięciu lokalach, które należą do miasta, to dlaczego miałoby go nie być w innych mieszkaniach – prywatnych, szczególnie, że problem po dwóch dezynfekcjach wrócił - mówi urzędniczka. I zaznacza: - Nie mamy wpływu i możliwości prowadzenia dezynfekcji, czy wejścia do prywatnych mieszkań.

Wspólnota

Zdecydowana większość mieszkań w kamienicy należy do prywatnych właścicieli, tworzących wspólnotę mieszkaniową. Wspólnota administruje również częściami wspólnymi budynku. Po zapoznaniu się ze sprawą, sanepid zalecił wspólnocie dezynsekcję wszystkich lokali i części wspólnych.

- Tylko pojedynczy mieszkańcy zgodzili się na nią – wskazuje pani Małgorzata. I dodaje: - Monitorowałam firmę, która przyjechała. Nie było robionych części wspólnych – suszarnie, piwnice, bramy, czy klatki – żadne z tych miejsc nie było dezynfekowane.

- U mnie nie było dezynsekcji, bo nie było takiej potrzeby. Nie zgodziłam się, bo mąż ma białaczkę, mam też dwa psy – usłyszeliśmy od jednej z mieszkanek.

- Nie wpuściłem ich, bo nie mam żadnych pluskiew w domu. W tej klatce też nie. Tylko u tej pani w domu są pluskwy. Nie mam nic więcej do powiedzenia – oświadczył inny mieszkaniec.

Jedna z mieszkanek, która zgodziła się na dezynsekcję, ma przypuszczenia, dlaczego część sąsiadów odmawia jej przeprowadzenia.

- Ludzie się wstydzą, nie chcą nic powiedzieć, że mają problem, bo to jest wstyd. Myślą, że wiąże się to z brudem – sugeruje Żaneta Sobolewska.

- To jest takie myślenie, a w rzeczywistości jest całkowicie odwrotnie. One idą tam, gdzie jest czysto, gdzie są lepsze warunki do bytowania – podkreśla pani Małgorzata. Kobieta zgromadziła mnóstwo środków, by pozbyć się problemu.

- Mam na przykład kredę owadobójczą, którą robi się kręgi wokół materacy czy łóżek – rysuje się dwie, trzy linie i jest to blokada. Niestety, pluskwy są cwańsze, bo wchodzą na sufit i spadają z góry – opowiada Jankowska.

Jak dużo pieniędzy pochłonęła już walka z pluskwami?

- Około 35-40 tys. zł – przyznaje kobieta.

Wizyta sanepidu

W trakcie realizacji reportażu w kamienicy pojawili się przedstawiciele firmy zarządzającej nią.

- Nie mamy sobie nic do zarzucenia. Wszystko, co mogliśmy, zrobiliśmy. Wszystko zostało wykonane – stwierdził przedstawiciel firmy.

Jednak część mieszkańców ma zastrzeżenia do dotychczasowych dezynsekcji.

- Byłam na miejscu, jak było to robione. Pan był pięć minut u jednej sąsiadki, a wydaje mi się, że pięć minut to jest zbyt mało. I u mnie w mieszkaniu również był pięć minut – mówi Żaneta Sobolewska. I dodaje: - Klatka schodowa, czy strych albo piwnice nie były psikane. Wiem, bo schodziłam zaraz za tym panem. A nie pierwszy raz mam do czynienia z pluskwami, bo były w mieszkaniu, które wcześniej wynajmowałam. Wiem, jak powinien wyglądać oprysk, preparat zostawia ślady na podłodze. A tu nic, kompletnie nie było na klatce schodowej.

Zapytaliśmy, czy sanepid może wyegzekwować wykonanie dezynsekcji we wszystkich lokalach?

- Nie mogę zmusić lokatora, który twierdzi, że nie ma problemu z pluskwami, żeby otworzył mieszkanie i udostępnił je do dezynsekcji – mówi Urszula Jędrzejczyk, powiatowy inspektor sanitarny w Łodzi.

Jakie będą dalsze kroki sanepidu?

- Wczoraj przeprowadziliśmy kolejną kontrolę. Zrobiliśmy ją pod państwa wpływem, ponieważ chcieliśmy dowiedzieć się, na jakim etapie jest sprawa. Wtedy usłyszeliśmy od lokatorki, że ma duże zastrzeżenia do robionej ostatnio dezynsekcji. W związku z tym doszliśmy do wniosku, że będzie przeprowadzona jeszcze jedna dezynsekcja. Zażyczyliśmy sobie, żeby pracownicy inspekcji sanitarnej mogli w tym uczestniczyć, żeby nie było zarzutów, że pracownik firmy nie wszedł na przykład na strych czy do piwnicy. Będzie robione to pod naszym okiem i zobaczymy, jakie będą efekty – kwituje Jędrzejczyk.

podziel się:

Pozostałe wiadomości