Lekarz: to była permanentna reanimacja

TVN UWAGA! 131668
Dramat państwa Kubackich rozgrywał się na ich oczach. Przez dwa tygodnie patrzyli, jak stan zdrowia ich trzyletniej córki Oli pogarsza się, a lekarze ze szpitala w Częstochowie nie mogą pomóc dziecku. Rodzice starali się o przewiezienie córki do Centrum Zdrowia Dziecka. Dopiero, gdy stan dziewczynki był krytyczny, lekarze wysłali dziecko karetką do Warszawy. Niestety dziewczynka zmarła.

Obie córki państwa Kubackich trafiły do częstochowskiego szpitala z powodu zapalenia płuc. W drugim tygodniu leczenia, starsza dziewczynka Ola miała być wypisana do domu jednak jej stan uległ pogorszeniu. Zaniepokojeni rodzice poprosili lekarkę o przewiezienie córki do Centrum Zdrowia Dziecka. - Jak może dziecko być leczone prawidłowo, skoro z godziny na godzinę się pogarsza. Ona leżała w łóżeczku i była w ciężkim stanie. Skoro ja matka to widzę, proszę, błagam, biegam do pani doktor, potem mąż do dyrekcji. Wszyscy jesteśmy w stanie walczyć o nie, przewozić je, wyrwać je stąd za wszelka cenę, bo widzimy, że nic nie robią. Oni cały czas podpierali się tylko jakimś wynikiem krwi. Dlaczego nie robią innych badań? Dziecko nie chodzi, bola nóżki, ma straszną wysypkę, jest opuchnięta, płacze, że ją brzuszek boli – mówi Monika Kubacka, matka. - Poszliśmy do dyrektora. Powiedział, że już był na oddziale, konsultował się i dziecku nic nie zagraża. Mówiłem, że chcemy zabrać dzieci do macierzystego szpitala do Warszawy. Chciałem zapłacić za transport. Dyrektor powiedział, że nie ma takiej możliwości. To było pięć dni przed jej śmiercią – dodaje Władysław Bajor, dziadek zmarłej dziewczynki. - Nie stanąłem na drodze rodzicom. Powiedziałem, że mogą w każdej chwili dziecko wypisać na własne żądanie i przenieść do innego ośrodka. Nikt tego nie zabraniał. Stan kliniczny dziecka w tym momencie był zadawalający. Dziecku się poprawiało – twierdzi Jarosław Madowicz, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie. Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie było gotowe na przyjęcie obu córek państwa Kubackich, którzy mieszkają w stolicy i ten szpital jest najbliżej ich domu. - Pewnie myśleli, że to coś błahego i w swoim mniemaniu może nie mieli powodów, żeby do nas dzwonić. Tego mnie życie nauczyło i lata pracy, że nie można lekceważyć niepokoju rodziców. Na pewno, gdyby zadzwonili, nikt by nie odmówił przyjęcia dziecka w takim stanie – mówi dr Anna Wieteska-Klimczak, kierownik Kliniki Pediatrii Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Na oddziale pediatrii częstochowskiego szpitala, rodzice przez kilka dni obserwowali bezradność lekarzy, którzy poszukiwali przyczyny pogarszającego się stanu dziecka. - To jest sobota. Wysypka się powiększa. Ja widzę zupełną dezorientację tych lekarzy – mówi Sławomir Kubacki, ojciec. - Nikt nam nie powiedział, że stan jest krytyczny, gdzie Ola była jeszcze na pediatrii. Tam nigdy nie użyto takich słów, nie przygotowano nas do tego, że ona walczy o życie - Monika Kubacka, matka. Na oddziale intensywnej terapii w Częstochowie dziewczynka walczyła o życie przez kolejne dwa dni. Potem w krytycznym stanie została przetransportowana do Warszawy. - Dziecko przyjechało z Częstochowy karetką reanimacyjną, o godzinie trzeciej nad ranem, w stanie bardzo ciężkim, z uszkodzeniem wiolonarządowym, z rozpoznaniem zakażenia uogólnionego czyli sepsą. Lekarze, którzy przekazali do nas dziecko, informowali, że stan jest bardzo zły. Stan był krytyczny. To była permanentna reanimacja od początku do końca – tłumaczy dr Małgorzata Manowska, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. W dniach, kiedy stan zdrowia Oli zaczął się pogarszać, ordynator pediatrii była na urlopie. Zastępowała ją lekarka, która jak twierdzą rodzice dziewczynki, traktowała ich w arogancki sposób. Ordynator oddziału pediatrii częstochowskiego szpitala nie chciała wypowiadać się przed kamerą. - Nie widzę żadnych nieprawidłowości. Trudno ferować wyroki, jeśli nie mamy pełnego obrazu – uważa Jarosław Madowicz, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie. Teraz sprawę śmierci dziecka bada prokuratura.

podziel się:

Pozostałe wiadomości

Niebezpieczna moda zbiera śmiertelne żniwo. „Po podgrzaniu uwalnia się chlor”

Niebezpieczna moda zbiera śmiertelne żniwo. „Po podgrzaniu uwalnia się chlor”

Zamówili meble i zaczęły się problemy. „Pani A. zapłaci, żeby ten program nie był emitowany”

Zamówili meble i zaczęły się problemy. „Pani A. zapłaci, żeby ten program nie był emitowany”

Czy panią Martę można było uratować? „Nawet nie włączyli sygnałów w karetce”

Czy panią Martę można było uratować? „Nawet nie włączyli sygnałów w karetce”

Miał ponad 3 promile alkoholu i kierował autem. Świadkowie zatrzymali nietrzeźwego kierowcę

Miał ponad 3 promile alkoholu i kierował autem. Świadkowie zatrzymali nietrzeźwego kierowcę

Piekło 5-letniego Piotrusia. „Biła go po twarzy i szarpała”

Piekło 5-letniego Piotrusia. „Biła go po twarzy i szarpała”

Po czterech latach odzyskała córkę. „Sprawiedliwość wygrała”

Po czterech latach odzyskała córkę. „Sprawiedliwość wygrała”

Oceń stan szkolnej toalety, pobierz dokument!

Oceń stan szkolnej toalety, pobierz dokument!