"Starsi ludzie traktowani są jak zwierzęta". Dom opieki w Trzciance wciąż działa

TVN UWAGA! 231769
Przywiązywanie do łóżek i foteli, krępowanie rąk, zrywanie z łóżek o czwartej nad ranem, mycie wszystkich jedną gąbką i kąpiele co dwa tygodnie - tak wyglądało życie pensjonariuszy domu opieki w Trzciance pod Warszawą. W kwietniu 2016 roku interweniowaliśmy tam razem z policją. Jak się okazuje, do dziś nikt nie poniósł odpowiedzialności za złe traktowanie starszych i schorowanych ludzi. Dlaczego?

To, jak wygląda egzystencja pensjonariuszy domu opieki w Trzciance, sprawdziła reporterka UWAGI! Anna Kalita, która zatrudniła się na miejscu. Zabrała ze sobą ukryte kamery Okazało się, że starsi, chorzy na chorobę Alzheimera ludzie traktowani byli w skandaliczny sposób: krępowano im ręce, wiązano do łóżek i foteli, a także zaniedbywano higienicznie. W UWADZE! i Uwadze! po Uwadze weszliśmy do ośrodka z kamerami, rozmawialiśmy z właścicielem, który obiecał wtedy, że zamknie dom opieki. W trakcie programu interweniowała też policja.

TVN UWAGA! 1525051

Tak, jak rok temu

Teraz, po roku od tamtych wydarzeń, nikt z ośrodka nie chce z nami rozmawiać. Zamiast tego na miejsce wezwana zostaje policja. O tym, w jakich warunkach żyją tam starsi, chorzy ludzie opowiada nam jednak Marzena Przybysz, była pracownica, która sama zgłosiła się do redakcji UWAGI!

- Najgorsze jest to, że ci starci ludzie są traktowani jak zwierzęta - mówi Marzena Przybysz. Potwierdza, że pensjonariusze są bici, szarpani i wiązani. Wspomina też sytuację, że jeden z pensjonariuszy został mocno uderzony przez opiekunkę. - Wydawało się, że na chwilę stracił przytomność - dodaje.

Kolejna była pracownica - Ewelina Ściślak - nagrała, jak na początku tego roku w Trzciance jedna z cierpiących na chorobę Alzheimera osób miała przywiązywaną do fotela nogę. - Była taka pani Krysia, która siedziała non stop, cały czas stękała, jęczała, jakby widziała kogoś przed sobą i mówiła. Miała nakładane na głowę koce, żeby się uspokajała i nie było słychać tych jęków - wspomina pani Ewelina. Dodaje, że w czasie brutalnego karmienia kobiety przez jedną z opiekunek ona sama miała łzy w oczach. - Była przytrzymywana za żuchwę i było wpychane na siłę - mówi.

Nagrania pani Eweliny oraz relacje byłych pracownic są bliźniaczo podobne do tego, co przed rokiem zarejestrowała w ośrodku dziennikarka UWAGI!

"Brak dostatecznych danych"

O tym, co na początku tego roku działo się w Trzciance Marzena Przybysz poinformowała prokuraturę. W zawiadomieniu o podejrzeniu popełnienia przestępstwa pisała m.in, że pensjonariusze są tam traktowani nieludzko oraz bici. Mimo to śledczy odmówili wszczęcia dochodzenia. Nie wyjaśnili, dlaczego.

Marcin Ignasiak, zastępca prokuratora rejonowego w Garwolinie, gdy pytamy go o przyczyny odmowy, początkowo unika odpowiedzi na pytanie. Przyznaje jednak, że nagranie "robi wrażenie". - Ustalenia, które zostały poczynione w przebiegu postępowania sprawdzającego, doprowadziły do konstatacji, że brak jest dostatecznych danych, które uzasadniały podejrzenie popełnienia czynu - tłumaczy później. Na pytanie, czy może śledczy nie potraktowali sprawy priorytetowo, odpowiada: - Nie możemy w ten sposób rozmawiać, że jeżeli sprawa dotyczy człowieka starszego, to powinna być traktowana priorytetowo.

Prokurator nie wyklucza natomiast, że ponowna analiza materiałów spowoduje podjęcie sprawy na nowo.

Przeszło rok temu sprawą znęcania się nad pensjonariuszami w Trzciance zajęła się inna prokuratura - okręgowa w Siedlcach. Śledztwo dotyczy okresu, kiedy w ośrodku pracowała nasza dziennikarka, oraz lat wcześniejszych. Do dziś jednak nikomu nie przedstawiono żadnych zarzutów. Sytuacja niepokoi tym bardziej, że już dwa dni po programie, w którym ujawniliśmy ten skandal, przekazaliśmy policji nagrania z ukrytych kamer, które dowodzą niezbicie krzywdy pensjonariuszy.

- Jeżeli nadal mają miejsce akty znęcania się, należy to sprawdzić. Być może okres czynu należałoby rozszerzyć także o te zachowania, które miały miejsce już po tym, gdy uzyskaliśmy od państwa informacje o nieprawidłowościach na terenie ośrodka - mówi Krystyna Gołąbek, rzeczniczka sądu okręgowego w Siedlcach.

Nieskuteczne działanie

Póki co kierownik i pracownicy ośrodka w Trzciance pozostają bezkarni. Dziennikarka UWAGI! dotarła tymczasem do Genowefy Romańskiej, kolejnej byłej pracownicy, która opowiedziała jej o panujących w placówce patologiach. Pensjonariusze mieli cierpieć m.in. z powodu świerzbu.

- Najbardziej mnie przerażało, że ci ludzie byli chorzy, a nie dostawali pomocy. Drapali się do krwi - mówi pani Genowefa.

Wymiernym efektem naszych reportaży jest decyzja wojewody mazowieckiego o odebraniu ośrodkowi w Trzciance pozwolenia na działalność. Stało się to jednak dopiero 11 miesięcy po emisji naszych reportaży, a do tego nie kończy działalności placówki. - My podejmujemy wszystkie środki, które daje nam ustawa. Jeśli placówka działa nielegalnie, możemy nakładać kary finansowe - mówi Ewa Filipowicz, rzeczniczka wojewody mazowieckiego i wymienia wysokości takich kar: 10, 20, 40 tys. zł.

Przyszłość ośrodka dla osób chorych na Alzheimera w Trzciance zależy teraz od rodzin przebywających tam pensjonariuszy. Pracownicy urzędu wojewódzkiego zamierzają dotrzeć do nich i poinformować, że placówka ta działa nielegalnie. Jeśli rodziny zdecydują się zabrać stamtąd swoich bliskich, to będzie oznaczało koniec ośrodka w Trzciance.

podziel się:

Pozostałe wiadomości