Ciemna strona internetu. Co oglądają nasze dzieci?

TVN UWAGA! 257591
Patostreamerzy, czyli internetowi twórcy, którzy w sieci promują przemoc, pijaństwo i wyzwiska zyskują coraz większą popularność. Czy to zjawisko można jakoś opanować?

Wczoraj w Uwadze! pokazaliśmy reportaż opowiadający o działalności Rafatusa. Jego przypadek nie jest odosobniony. Wpisuje się on w szerszy, internetowy trend zwany patostreamingiem.

Skąd popularność?

Osoby, które chcą zaistnieć w sieci wiedzą, że nie łatwo jest się przebić. A stałe grono widzów jest potrzebne, by zarabiać pieniądze. Niektórzy chcą osiągnąć „sukces” szokując swoim zachowaniem.

Nasi widzowie przy pomocy #tematdlauwagi niejednokrotnie informowali nas o patostreamerach, którzy przekraczają kolejne granice, by zdobyć popularność na swoich kanałach.

- To, że ludzie lubią oglądać krew, pot i łzy wiadomo od starożytności. Starożytny Rzym, Koloseum, gladiatorzy, rzucanie chrześcijan na pożarcie. Ludzie po prostu mają takie niskie instynkty i lubią to oglądać. Kiedy zabierają się za to ludzie bez hamulców moralnych, to może to wyjść poza ramy konwencji i krzywdzić innych ludzi – mówi Krzysztof „Ator” Woźniak, twórca internetowy.

Dlaczego młodzi ludzie dopuszczają się szokujących zachowań?

- Ludzie, którzy robią te niesympatyczne rzeczy w sieci, często są bardzo smutni i tak naprawdę należy im pomóc. To może być po prostu potrzeba akceptacji, atencji, takich podstawowych rzeczy, które ludzie realizują w gronie przyjaciół i w rodzinie. Problem pojawia się, gdy ktoś nie ma przyjaciela, który położy ci rękę na ramieniu i powie – to nie jest najlepszy pomysł – mówi Andrzej Tucholski, psycholog biznesu, twórca internetowy.

Zagrożenie dla najmłodszych

Rafatus twierdzi, że dba o to, żeby jego transmisje przeznaczone były tylko dla widzów pełnoletnich.

- Te filmy są dostępne dla dzieci. Żeby być pełnoletnim w internecie wystarczy podać datę urodzin, niekoniecznie prawdziwą – mówi Tucholski.

Eksperci są zgodni, że to, co dla jednych może być tylko prymitywną rozrywką, dla innych, szczególnie młodych odbiorców może stanowić poważne, realne zagrożenie.

- Dziecko może dojść do wniosku, że to jest fajne, że przemoc to rozwiązanie, a pokazywanie wszystkiego świadczy o odwadze. A to wszystko są obiektywnie złe wnioski – dodaje Tucholski.

Wczorajszy reportaż pokazaliśmy prof. Mirosławie Nowak-Dziemianowicz z Uniwersytetu Opolskiego.

- Nawet jeśli ktoś ma za sobą pijaństwo, upadek, to się tego wstydzi całe życie, a tu okazuje się, że są to rzeczy to upowszechniania, że to można pokazać i jeszcze na tym zarabiać. To mnie poraża. To koniec kultury, koniec wychowania. Jeśli ktoś to ogląda w formie rozrywki, to upadliśmy tak nisko, jak tylko się da.

Rafatus – postać tragiczna

Bohater naszego reportażu, 21-letni Rafał Kowalczyk, znany jako Rafatus w swojej działalności nie widzi nic złego. Sam nazywa to sztuką, robieniem show dla ludzi, którzy sowicie mu za to płacą.

- Robię to, żeby ludzie to oglądali. Im to daje rozrywkę, a mi satysfakcję. To jest nowoczesna sztuka kontrowersyjna, której pewnie większość, a państwa nie zrozumie – mówi Rafatus.

Zupełnie inne odczucia o jego działalności, mają inni internetowi twórcy.

- Rafatus jest postacią tragiczną. Jest sprawcą, bo przez niego wiele tysięcy ludzi dowiaduje się, że przemoc jest w porządku. Można uderzyć dziewczynę, pić i jeszcze z tego żyć. On tego nie wymyślił, tylko zauważył u innych twórców, których zaczął naśladować – mówi Krzysztof „Ator” Woźniak.

Kanał Rafatusa został zamknięty. Zdaje się, że on sam nie rozumie powodów takiej decyzji.

- Rafatus przez dłuższy czas miał ze swojej działalności popularność, pieniądze i to nagle zostało ucięte. On tego nie rozumie – dodaje Woźniak.

Zamknięcie kanału nie rozwiązuje problemu. Tacy twórcy mają cały wachlarz możliwości do kontynuowania swoich transmisji na innych platformach lub po prostu pod innymi pseudonimami. Będziemy dalej przyglądać się temu zjawisku. Oba reportaże powstały w ramach naszego cyklu „Dzieci w sieci”.

TVN UWAGA! 1723893

podziel się:

Pozostałe wiadomości