„Plakaty to moje powietrze”. Kulisy Sławy Andrzeja Pągowskiego

TVN UWAGA! 346789
- Andrzej Pągowski? Bóg się chyba na chwilę przy nim zatrzymał i powiedział: „Dam mu wszystko”. To człowiek wielu talentów, który potrafi je jeszcze wykorzystać - mówi Dorota Wellman. Zapraszamy na Kulisy Sławy genialnego plakacisty!

„Plakacista”

- Plakaty? Są dla mnie jak powietrze - śmieje się Andrzej Pągowski. I dodaje: - Kiedyś przez długi czas próbowałem uwolnić się od określenia „plakacista”, ale dzisiaj już odpuściłem. Mogę powiedzieć, że plakaty to moje powietrze, którym kocham oddychać.

Za dwie najbardziej kultowe prace Andrzeja Pągowskiego uznaje się plakat do filmu „Miś” oraz najbardziej znany plakat antynikotynowy.

- „Papierosy są do dupy” to plakat, do którego wciąż się odwołujemy. Był w punkt - ocenia Jolanta Kwaśniewska.

- Teraz jestem z niego zadowolony, ale kiedyś plakatu „Papierosy są do dupy” nienawidziłem. Bo tak wystrzelił, że zasłonił wszystkie moje inne prace. A „Miś” to jest z kolei szczęście, bo tylko jeden film Barei udało mi się zrobić, ale właśnie tej najgłośniejszy - mówi artysta.

Plakaty filmowe

Andrzej Pągowski w swoim dorobku ma też niezliczone projekty okładek płyt, książek, kalendarzy czy nawet znaczków pocztowych.

Historia jego plakatów to także kawał historii polskiego kina. Grafik współpracował z najwybitniejszymi polskimi reżyserami, m.in. Krzysztofem Kieślowskim, Andrzejem Wajdą czy Agnieszką Holland.

- Pierwszy plakat to była ręka w rękawiczce błazna, która była częściowo zdjęta i pod spodem nie było skóry, tylko żyły i mięso. To robiło duże wrażenie - wspomina Agnieszka Holland.

- Wiele osób popełnia błąd, bo myśli, że ja, jako autor plakatów, mam obowiązek opowiedzieć film. Nie. Mam obowiązek zatrzymać wzrok przechodnia, żebyś zauważył to na ulicy – mówi grafik.

Dorastanie

Andrzej Pągowski miał zostać malarzem, ale na studiach plastycznych w Poznaniu trafił do klasy Waldemara Świerzego - jednego z najważniejszych polskich grafików - i poszedł w jego ślad.

Zanim jednak wyrósł na poważnego artystę, był dość niesfornym uczniem i dzieckiem.

- Dorastałem na podwórku, gdzie trzeba było się sprawdzić. Na przykład skakaliśmy z dachu śmietnika. Obok jest szkoła nr 69, do której chodziłem. Ambicją było, żeby przejść po płocie, i przyznam, kilka razy mi się nie udało - śmieje się Andrzej Pągowski.

- Dużo zawdzięczam ojcu, jeśli chodzi o początki. Chyba chciał tego ADHD-owego chłopaka utemperować i zauważył, że mnie ciągnie do rysowania. (…) Woził mnie na wszystkie konkursy. Czuł, że jest we mnie jakaś ambicja, że jest we mnie chęć rywalizacji, bo jeśli rywalizuję na plocie czy na drzewie, to może w rysowaniu też będę. I dobrze trafił - wspomina artysta.

- Moja mama to była cudowna osoba, która niczego mi nie zabraniała i pilnowała tylko, żebym był czysty, schludny i ładnie wyglądał. I tak zostało - dodaje.

Komentator rzeczywistości

Andrzej Pągowski często komentuje w swoich mediach społecznościowych bieżącą sytuację społeczno-polityczną. Tak było m.in. w przypadku pandemii. To również on przerobił logo TVN, gdy politycy zaczęli pracę nad tzw. ustawą Lex TVN.

- Jak zobaczyłem, co się dzieje, spojrzałem na to logo TVN-u, natychmiast przyszedł mi do głowy ten pomysł. Siedziałem w Sopocie na plaży i zacząłem to rysować na tablecie. Nie miałem żadnej świadomości, jaką to będzie miało siłę, do momentu kiedy nie poszedłem na jeden z pierwszych protestów w obronie TVN. Wtedy zobaczyłem tysiące ludzi z tymi znaczkami - opowiada artysta.

Dyrektor artystyczny „Playboya”

Pągowski był pierwszym dyrektorem artystycznym polskiej edycji „Playboya”. To jemu pismo zawdzięczało układ, szatę graficzną. Rysunki zamawiane były u najlepszych polskich grafików.

- Przyjemnie się z nim tworzyło od początku nowe pismo, a także przyjemnie się z nim wyjeżdżało na delegacje do Chicago, gdzie była redakcja „Playboya”. A jeszcze jak tam w Ameryce dowiadywali się, że Andrzej Pągowski ma swoje prace w Museum of Modern Art w Nowym Jorku, to wszyscy stawali przed nim na baczność z zachwytu i z dumy, że ktoś taki pracuje dla Playboya - wspomina Tomasz Raczek.

- Andrzejek jest erotomanem, ale oczywiście twórczym erotomanem. Uwielbiam, że się tego nie boi i potrafi to zrobić z gracją, wdziękiem i to jest smaczne. To erotyzm zostający w głowie, trochę podniecający, ale nie budzący zgorszenia. To jest sztuka - ocenia Dorota Wellman.

- „Playboy” nigdy nie był wulgarny, nigdy nie był pornograficzny. Mnie zawsze pornografia, jako sama pornografia, brzydziła, bo kobieta była przedmiotowa. Natomiast, kiedy już znalazłem się w „Playboyu” i zobaczyłem jak fantastycznie to jest skonstruowane, to pomyślałem: „Tak, to jest wyzwanie artystyczne” - zdradza Andrzej Pągowski.

Kobiety

Andrzej Pągowski był żonaty dwukrotnie i ma czworo dzieci.

- Pierwsze małżeństwo było wspaniałe, ale okazało się, że nasze temperamenty są nie takie i żeśmy się rozstali. Ale nigdy nie byliśmy w żadnym konflikcie. Wprost przeciwnie - mamy wspólne Wigilie, wspólne święta. Druga żona trzyma mnie w ryzach i cały czas pcha do przodu, bo potrzebuję takiego bata - opowiada artysta.

- Natomiast jeżeli chodzi o kochliwość, to kobiety zawsze były dla mnie czymś najpiękniejszym, niedoścignionym. Zawsze były obiektem wielkiej zazdrości i szacunku. Stąd moje zamiłowanie do biżuterii, do kosmetyków - zdradza i dodaje: - W momencie kiedy szukam pewnych skojarzeń, kobieta bardzo często jawi mi się jako ten motyw, który pozwala przenieść różne pomysły na papier - zdradza Pągowski.

Nagrody

Andrzej Pągowski był wielokrotnie nagradzany w międzynarodowych konkursach. Najwięcej trofeów zdobył w Stanach Zjednoczonych. Nowojorskie Muzeum Sztuki Nowoczesnej umieściło jego plakat - „Uśmiech wilka” w kolekcji 100 najważniejszych dzieł współczesnych.

Łódzkie Muzeum Kinematografii posiada kilkaset plakatów filmowych artysty.

Uhonorowano go również w Alei Gwiazd w Łodzi.

- Nie spodziewałem się, że dostanę swoją gwiazdę, bo to jest miejsce dla ludzi związanych z filmem. Natomiast okazało się, że to środowisko, przez moją olbrzymią ilość zrobionych plakatów filmowych, traktuje mnie jako człowieka z branży - mówi Andrzej Pągowski.

- On jest rodzajem celebryty i to jest u niego naturalne. On nie jest celebrytą, żeby być sławny, on jest celebrytą, dlatego że on to uwielbia - wskazuje Tomasz Raczek.

Nowe wyzwania

Artysta wciąż poszukuje nowych wyzwań. Ostatnio zagrał w filmie „Magnezja”, do którego przygotował także plakat.

W programie Dzień Dobry TVN prowadzi cykl „Sekrety sztuki”, w którym pokazuje dzieła sztuki mające wyjątkowe, nieoczywiste historie.

Pągowski jeździ także po Polsce z wystawą „Wajda na nowo”, czyli plakatami do wszystkich filmów Andrzeja Wajdy.

- Często ludzie pytają mnie, czy czuję się artystą spełnionym. Nie! Gdybym czuł się już artystą spełnionym, to bym siedział na emeryturze i koniec. Jeśli byłbym spełniony, to jutrzejsze zlecenie mnie nie zapali. A ja chciałbym mieć po jutrzejszym zleceniu i kolejne. Właśnie to mnie będzie spełniało - jeśli cały czas będę mógł pracować - kwituje Andrzej Pągowski.

podziel się:

Pozostałe wiadomości