Obraźliwe plakaty, śledzenie i groźby. Kto stalkuje pana Adama?

TVN UWAGA! 289451
Ktoś na osiedlu pana Adama porozwieszał obraźliwe plakaty z jego zdjęciem. – Potem stalker założył fałszywy profil i podawał mój numer telefonu. Ludzie dzwonili, żeby umówić się na seks – opowiada 30-latek. Dlaczego ktoś stalkuje młodego łodzianina?

Adam Wiankowski mieszka w bloku na jednym z łódzkich osiedli. Kilka miesięcy temu wracając z pracy zauważył plakat ze swoim zdjęciem. Wisiał na drzwiach na klatkę. Nad fotografią było napisane: „Uwaga na tego pana. Jest gejem i jego współlokator są niebezpieczni i są oszustami”.

- Zamurowało mnie. Zerwałem plakat. Ale takie same wisiały na wszystkich klatkach na osiedlu. Później na monitoringu znaleźliśmy nagranie, gdzie widać, jak ktoś podchodzi do klatki i wiesza ten plakat. Ta osoba zakrywa się kapturem, ma szalik po same oczy – opowiada pan Adam.

Na plakatach się nie skończyło.

- Wracałem ze spaceru z psami. Zobaczyłem drzwi sąsiadki wymalowane czerwoną farbą. To miały być moje drzwi. Po kilku dniach już na moich drzwiach miałem wielki napis „geje”. Tej samej nocy dostałem zdjęcia od rodziców, którzy mieszkają 100 kilometrów od Łodzi. Ich drzwi również zostały wymalowane. Było napisane, że ich syn to gej i ma iść „won”. Zostało to zrobione tym samym flamastrem, co u mnie. To nie jest działanie zdrowego człowieka – przekonuje Wiankowski.

SMS

Wszystko zaczęło się po smsie, który otrzymał pan Adam. „Siema, zaczynamy grę. Będę cię reklamował w internecie. Dzisiaj całe osiedle dowie się, że jesteś gejem”.

- Po dwóch, trzech dniach dostałem kolejne wiadomości – mówi Wiankowski.

„Nie było cię w pracy, czyli jesteś w domu. Z kim się kochałeś w tygodniu? Ile miałeś fiu…? Z kimś mieszkasz? Takie ciacho ma kut…, wielu. Widziałem już, gdzie mieszkasz. Zrobię ci przypał na osiedlu i w pracy. Będziesz lizał mi kiedyś stopy. A du… będzie cię tak boleć, jak cię wyr… jak będziesz wracać z pracy”, to treść jednej z nich.

- Stalker założył profil z moim zdjęciem i podawał mój numer telefonu. Podawał również mój adres. Nie mogłem się odpędzić od smsów, dzwoniących do mnie obcych ludzi. Dzwonili i mówili, że przed chwilą ze mną pisali i chcieliby się umówić na seks. Na jednym z profili ktoś rozpowiadał, że mam wirusa HIV – opowiada Wiankowski.

Pan Adam nie miał pojęcia, kto może być jego prześladowcą, sprawę zgłosił na policję. Po kilku tygodniach śledczy ustalili, kim jest stalker. Okazało się, że to 35-letni mieszkaniec Łodzi, Łukasz D, którego pan Adam poznał przez internet w czasie wakacji.

- Na wstępie, jak go spotkałem powiedziałem, żeby za wiele sobie nie wyobrażał, bo nie szukam nikogo, nie szukam przygód. On mówił, że on również nie jest zainteresowany niczym więcej – mówi Wiankowski.

Zarzuty

35-latek, który wysyłał smsy do pana Adama usłyszał już zarzuty.

- Prokurator zastosował też dozór policyjny połączony z nakazem powstrzymania się kontaktowania z pokrzywdzonym i zakazem zbliżania się do niego na odległość mniejszą niż 100 metrów. Podejrzany przyznał się do zarzutów. Twierdził, że poprawi swoje postępowanie, że nie zamierza robić rzeczy ingerujących w prywatność pokrzywdzonego – mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.

- Kamień spadł mi z serca. Myślałem, że już koniec sprawy. Pomyślałem, że on już nie odważy się nic zrobić. Ale po dwóch dniach zaczął pisać smsy ze swojego numeru telefonu – mówi Wiankowski.

- Boje się, żeby nic mu się nie stało. Różne rzeczy się dzieją, wariatów nie brakuje. Mąż się rozchorował z tych nerwów, wylądował na intensywnej terapii. To wszystko przez nerwy – uważa matka Adama Wiankowskiego.

Ustaliliśmy, gdzie mieszka podejrzany o stalking. Po niedługim czasie spotykamy go na klatce schodowej. Początkowo zaprzeczał, że o nie chodzi, potem odparł.

- A on powiedział prawdę? To, że ma partnera i oszukiwał mnie od samego początku?

Brak empatii?

Choć pan Adam już jesienią starał się zgłosić sprawę na policję, to śledczy dopiero na początku tego roku przyjęli zgłoszenie o przestępstwie.

- Nie przyjmowano ode mnie zgłoszeń. Pierwsze zawiadomienie było na początku października. Musiałem tam wielokrotnie chodzić, żeby pchnąć policję, żeby zaczęli coś robić – mówi Wiankowski.

Adwokat Barbara Szopa przyznaje, że jej klienci w sprawach dotyczących stalkingu mają złe doświadczenie z policją.

- Zazwyczaj jest tak, że osoba stalkowana jest odsyłana i przychodzi kilkukrotnie na komisariat zanim organy ścigania zrobią coś konkretnego. Może wynika to z braku empatii policjantów? Może z powodu nieznajomości tego przepisu art. 190a, bo to jest stosunkowo nowe przestępstwo, więc trzeba być odpowiednio przeszkolonym – zastanawia się mec. Szopa.

- Ofiary przestępstwa uporczywego nękania w pierwszej kolejności powinny okazywać stalkerowi obojętność. Nie należy wchodzić w żadne interakcje ze sprawcą, czyli nie odpowiadać mu na smsy, nie oddzwaniać. Przede wszystkim nie poddawać się jego próbom nacisku – radzi mec. Szopa i dodaje: Ofiara powinna złożyć zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Rekomenduje napisać to na piśmie i wysłać to do prokuratury.

podziel się: