Kolejne podpalenie w Lubaniu. Poszkodowani oskarżają jedną rodzinę

TVN UWAGA! 288934
To nie koniec podpaleń w Lubaniu. Po serii pożarów w ubiegłym roku, tym razem w ogniu stanął zakład wulkanizacyjny. Poszkodowani za każdym razem oskarżają tę samą rodzinę.

W ubiegłym roku w programie UWAGA! dwukrotnie zajmowaliśmy się podpaleniami w Lubaniu i działalnością tamtejszej policji. Dom i firmę miejscowego przedsiębiorcy handlującego warzywami obrzucono koktajlami Mołotowa.

- 4 marca 2018 roku podpalono mi żywopłot, 1 maja podpalono mi altanę, 3 maja podpalono mi firmę – mówi Ryszard Nieckarz.

Po podpaleniach zaatakowano petardami dom właściciela zakładu pogrzebowego. Ofiara jest kuzynem państwa Nieckarzów i wynajmuje pomieszczenia na terenie jego hurtowni. To prawdopodobnie nie spodobało się jego konkurencji. Tuż przed atakiem monitoring zarejestrował w okolicy domu samochód tej samej marki, którym, na co dzień porusza się syn właściciela innego zakładu pogrzebowego. Niestety nie ustalono rejestracji auta.

Bezkarność sprawców podpaleń

Policji w Lubaniu i prokuraturze nie udało się nikomu postawić zarzutu, ale ataki na mienie państwa Nieckarzów ustały. Jednak to nie koniec napadów na przedsiębiorców w Lubaniu. W ostatnim czasie w jednym z zakładów wulkanizacyjnych doszło do przecięcia tysiąca sześciuset opon, a kilka miesięcy potem ten sam zakład został podpalony.

- Przez rok był spokój. Umorzyli moje sprawy. I znowu się zaczęło – denerwuje się Ryszard Nieckarz.

- To nie jest przypadek. Dla mnie to jest jedna szajka, jedna grupa – uważa Danuta Nieckarz.

Zdaniem Nieckarzów zarówno oni, jak i właściciele wulkanizacji byli zastraszani tę samą rodzinę.

- Ja byłem zastraszany przez właściciela zakładu pogrzebowego, a zakład wulkanizacyjny był zastraszany przez syna właściciela, który prowadzi zakład wulkanizacyjny obok poszkodowanego – przekonuje Nieckarz.

- Ustalono ponad wszelką wątpliwość, że było to celowe podpalenie, świadczyło o tym szereg licznych śladów, takich jak substancje ropopochodne, które były wrzucane do pomieszczeń zakładu. Ustalono, że przewiercono sufit między kondygnacjami, żeby ułatwić przedostanie się tej łatwopalnej substancji i zwiększenie zasięgu tego pożaru – mówi Tomasz Czułowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.

Areszt

Według prokuratury wszystkie te przestępstwa popełnił Piotr U. właściciel sąsiedniego, konkurencyjnego zakładu.

O godz. 5, przed podpaleniem zakładu wulkanizacyjnego, monitoring zarejestrował w pobliżu firmy rozmowę dwóch mężczyzn. Jeden z nich jest nierozpoznawalny i odchodzi w kierunku miejsca, gdzie po chwili doszło do podpalenia. Z ustaleniem, kim jest drugi mężczyzna policja nie miała problemu. Świadek zeznał, że tego ranka przed pożarem spotkał Piotra U., właściciela zakładu wulkanizacyjnego i jednocześnie syna właściciela zakładu pogrzebowego.

W winę syna nie wierzy właściciel zakładu pogrzebowego i przekonuje, że jego syn wówczas też został poszkodowany.

- Jak może ktoś chcieć podpalić swój nieubezpieczony zakład i swoje sprzęty. Swoje auto, swoje wszystko? Teraz wszystkich można aresztować, jak się chce – mówi i dodaje: Czy ktoś widział tam mojego syna? Jakby podpalał to na pewno nie dałby się nagrać na kamerze.

Mężczyzna na dowód pokazał pismo, z którego wynika, że świadek wycofał zeznania obciążające Piotra U. Świadek twierdzi, że podczas przesłuchania był pijany i szantażowany przez policjantów. Jego zdaniem kazano mu obciążyć zeznaniami syna właściciela zakładu pogrzebowego, że to on był tą nierozpoznawalną osobą sfilmowaną na monitoringu.

Jednak sąd, który rozpatrywał wniosek o areszt Piotra U. uznał, że pisemne odwołanie zeznań jest niewiarygodne. Prokuratura podejrzewa, że świadek został nakłoniony do zmiany zdań, by ratować oskarżonego o podpalenie.

- Nie miało to wpływu na tymczasowe aresztowanie Piotra U. Mężczyzna został aresztowany na trzy miesiące. Co do wycofania przez świadka zeznań, prowadzone jest odrębne postępowanie. Dotyczy ono składania fałszywych zeznań przez świadka, a także podżegania do składania fałszywych zeznań, oraz bezprawnego wpływania na świadka przez inną osobę. Mężczyzna wskazał, że w tej sprawie kontaktował się z nim m.in. ojciec podejrzanego Piotra U. – mówi prokurator Tomasz Czułowski.

Śledczy ujawniają, że przy Piotrze U. znaleziono metaamfetaminę.

- Dodatkowo zalecono również przeszukanie w innym miejscu, w zakładzie pogrzebowym. W wyniku przeszukania w jednej z urn znaleziono znaczne ilości metaamfetaminy. Do posiadania tych narkotyków przyznał się jeden z pracowników zakładu - mówi prokurator Czułowski.

Zdaniem Nieckarzów rodzina P. czuje się bezkarna.

- Są cwaniacko pewni siebie. Może dostali informację o naszym umorzeniu sprawy i poczuli się znowu pewnie. Uznali, że trzeba następnych likwidować z rynku. Konkurencję. Myśleli, że będą mogli dalej rządzić Lubaniem – mówi Danuta Nieckarz i dodaje: Mam nadzieję, że sprawiedliwości stanie się zadość, że ta bezkarność w końcu się skończy.

podziel się:

Pozostałe wiadomości