Czy Michał Kłys doczeka się sprawiedliwości?

TVN UWAGA! 291638
Od ponad 17 lat Krzysztof Kłys walczy o sprawiedliwość i godne życie dla swojego syna, który został sparaliżowany w czasie zawodów sportowych. Najbardziej bulwersujący w tej sprawie jest fakt, że wydaje się, że władze Warszawy zrobiły wszystko co mogły, żeby chłopak nie otrzymał milionowego odszkodowania i renty, które przyznał mu sąd. Czy Michał Kłys doczeka się sprawiedliwości?

Ojciec i syn, pozostawieni na pastwę losu, walczą nie tylko o odszkodowanie, ale o zwyczajną ludzką godność. Końca tej walki nie widać.

Wypadek

W 2002 roku 16-letni Michał Kłys pojechał na obóz sportowy do Zamościa. To właśnie tam wydarzyła się tragedia, która na zawsze zmieniła życie Michała i jego ojca.

- Michał na treningu rzucił młotem i poszedł po niego. Wtedy rzuciła młot dziewczyna ze „Skry” i trafiła go w głowę. Michał padł, krew wyszła mu uchem. Byłem roztrzęsiony. Lekarze powiedzieli, że nic z tego nie będzie, Michał nie powinien żyć po takim uderzeniu. Specjaliści obliczyli, że uderzenie miała siłę 600 kilogramów… 600 kilogramów w głowę – opowiada Krzysztof Kłys, ojciec Michała.

Przez osiem miesięcy Michał był w śpiączce. W międzyczasie sąd uznał trenera za winnego wypadku, bo nie nadzorował tamtego feralnego dnia treningu młociarzy.

- On nie wytrzymał i popełnił samobójstwo. To nie był zły człowiek, ale nie wytrzymał tego, że mój syn całe życie będzie kaleką – mówi Krzysztof Kłys.

Milion odszkodowania

Odpowiedzialnym za tragedię uznano wtedy na organizatora obozu, czyli Warszawsko-Mazowiecką Federację Sportu. Nadzór nad nią sprawowały władze Warszawy. Federacja otrzymywała milionowe dotacje z budżetu miasta i jej rolą było rozdzielanie pieniędzy pomiędzy mazowieckie kluby sportowe.

W marcu 2012 roku, ponad 10 lat od wypadku, sąd wydał prawomocny wyrok. Federacja miała zapłacić Michałowi Kłusowi milion złotych odszkodowania i ponad 3000 zł miesięcznej renty. Ale kiedy komornik rozpoczął postępowanie w celu wyegzekwowania wyroku, okazało się, że konta Federacji są prawie puste.

- Komornik na koncie znalazł 2700 zł, a w kasie 144 zł. A dzień wcześniej na tym koncie było przeszło dwa miliony złotych. Wszystkie pieniądze zostały w ciągu jednego dnia przez federację rozdysponowane – mówi mec. Marcin Zalewski, pełnomocnik Michała Kłysa.

To „rozdysponowanie”, jak orzekł potem sąd polegało w praktyce na chaotycznym wyprowadzeniu z Federacji pieniędzy. Po to, żeby nie zapłacić odszkodowania i renty Michałowi Kłusowi. W ciągu kilku dni, pracownicy Federacji wykonali dwadzieścia przelewów, a także wyprowadzali gotówkę. W sumie prawie 1,5 mln zł.

- Jak pan wie, że za godzinę będzie komornik, to, co pan zrobi? Wyjmie wszystko z szuflad i powie: „Panie komorniku, pan zabiera wszystko. Pan wejdzie w moja skórę, z jednej strony jest wyrok sądu z drugiej umowa. Jak zrealizuję wyrok i zapłacę chłopcu milion złotych, to natychmiast mam proces sądowy z miastem, że sprzeniewierzyłem publiczne pieniądze – mówi Piotr Ś.

„Oddzielna sprawa”

Sportowe władze Warszawy, choć o trwającym procesie o odszkodowanie, oficjalnie widziały już od 2007 roku, sprawowały, zdaniem osób uczestniczących w sprawie Kłysów, nienależyty nadzór nad Federacją.

- Powiedziano, że to nie jest ich sprawa, że oni sprawują jedynie ogólny nadzór. Ja rozumiem ogólny nadzór zupełnie inaczej. Później, po wyroku sądu drugiej instancji, nikt z władz miasta nie skontaktował się z nami – mówi mec. Marcin Zalewski.

Z protokołu posiedzenia stołecznej komisji sportu z 26 marca 2012 roku wynika, że po wyroku korzystnym dla Michała władze Warszawy skupiły się jedynie problemie finansowania sportu. Poza tym Federacja miała wkrótce dostać kolejne 2 mln zł z miejskiego budżetu.

Ówczesna dyrektor warszawskiego sportu Renata Popek stwierdziła: „Przekazanie środków z budżetu miasta wiąże się z ryzykiem ich zajęcia. W zaistniałej sytuacji największym problemem jest zapewnienie ciągłości finansowania warszawskiego sportu dzieci i młodzieży”.

Nie ma ani słowa o rozwiązaniu problemu odszkodowania.

- Bo to jest oddzielna sprawa. Pan patrzy jednostronnie, a należy na to spojrzeć szerzej. Należy spojrzeć na ile, i w jaki sposób zabezpieczony jest interes 20 tys. innych młodych ludzi, dla, których te środki są przeznaczone – mówi Paweł Lech, ówczesny przewodniczący komisji sportu.

Miasto zrobiło, więc kontrole w Federacji, która zdaniem jej ówczesnego dyrektora była fikcją, potrzebną po to, żeby władze Warszawy mogły zerwać umowę i nie przelewać na jej konto więcej pieniędzy.

- Nie chcieli zapłacić pieniędzy. Kontrola była tylko po to, żeby zerwać umowę – mówi Piotr Ś.

Kolejnym krokiem, po przeprowadzonej kontroli była likwidacja samej Federacji. Następnie powołano Unię Związków Sportowych Warszawy i Mazowsza, nową organizację, ale z tym samym personelem i tymi samymi funkcjami. Unia nie był następcą prawnym Federacji i w związku z tym nie ponosiła żadnej odpowiedzialności wobec Michała za realizację wyroku sądowego.

- Tych pieniędzy już nie ma. Ich już nie będzie, bo nie ma tej organizacji. Organizacja jest w likwidacji – mówi Piotr Ś.

Problemy zdrowotne ojca

Przez te wszystkie lata Krzysztof Kłys ciężko pracował, żeby zapewnić synowi rehabilitację i opiekę. Ze strony władz miasta nie mógł liczyć na jakąkolwiek pomoc. Dopiero w 2016 roku, kiedy przerwaliśmy galę Mistrzów Sportu zorganizowaną przez władze Warszawy urzędnicy zainteresowali się losem chłopaka i jego ojca.

Udało się zebrać 40 tys. zł.

- Michał Kłys był również dodatkowo rehabilitowany, otrzymywał specjalistyczne dodatkowe rehabilitacje. Zapraszaliśmy również Michała Kłysa na wydarzenia o charakterze miejskim, wigilijne spotkania świąteczne – mówi Janusz Samel, dyrektor Biura Sportu i Rekreacji m. st. Warszawy.

Dziś ojciec Michała jest już na emeryturze. Z biegiem lat, panu Krzysztofowi jest coraz trudniej samemu opiekować się synem.

- Poleciał mi kręgosłup, wyleciały kręgi – przyznaje Krzysztof Kłys.

W grudniu zeszłego roku pojawiła się nadzieja, że Michał otrzyma jakieś zadośćuczynienie. Sąd nieprawomocnie skazał byłego dyrektora Federacji Piotra Ś. i trójkę innych pracowników za ukrywanie majątku i nakazał im wypłatę tych pieniędzy Michałowi ze swoich prywatnych majątków. Jeśli nie zapłacą pójdą do więzienia. Nikt ze skazanych nie pojawił się na ogłoszeniu wyroku.

- Oni liczyli na to, że odpuszczę i dam sobie spokój – mówi ojciec Michała.

Dzięki naszej interwencji sprawa Michała zainteresowało się wreszcie ministerstwo sportu i ministerstwo sprawiedliwości. Obiecują wsparcie dla Michała.

- Po pierwsze to będzie pomoc logopedy. Druga rzecz to pomoc rehabilitacyjna, po pełnej diagnozie będzie możliwe skierowanie Michała do ośrodka rehabilitacyjnego. Trzecia rzecz to zakup specjalnego fotela do samochodu. Czwarta rzecz to jeden z ośrodków warszawskich zajmie się kwestią wsparcia finansowego w ramach refundacji czynszu – mówi dr Marcin Romanowski, pełnomocnik Ministra Sprawiedliwości do spraw Funduszu Sprawiedliwości.

Aktualnie trwa kolejny proces przeciwko władzom byłej Federacji o ukrywanie dokumentów przed komornikiem.

podziel się:

Pozostałe wiadomości

Historia największej mafii paliwowej w Polsce. „Śmialiśmy się, że przeskoczymy Orlen”

Historia największej mafii paliwowej w Polsce. „Śmialiśmy się, że przeskoczymy Orlen”

Jak radzi sobie 9-letnia Julka, kebaby i powrót do historii pana Stanisława [TYDZIEŃ W UWADZE!]

Jak radzi sobie 9-letnia Julka, kebaby i powrót do historii pana Stanisława [TYDZIEŃ W UWADZE!]

Chciał zwrócić uwagę nastolatkom, został zastrzelony. "Żyje się tutaj w strachu"

Chciał zwrócić uwagę nastolatkom, został zastrzelony. "Żyje się tutaj w strachu"

Miał uwięzić w piwnicy nowo poznaną kobietę. Został aresztowany

Miał uwięzić w piwnicy nowo poznaną kobietę. Został aresztowany

„Jakby nie pszczoły, to leżelibyśmy na łopatkach”. Wracamy do historii pana Stanisława

„Jakby nie pszczoły, to leżelibyśmy na łopatkach”. Wracamy do historii pana Stanisława

W przeszczepionym szpiku ujawniono komórki rakowe. Weronika pilnie potrzebuje krwi

W przeszczepionym szpiku ujawniono komórki rakowe. Weronika pilnie potrzebuje krwi

Zjada je codziennie 5 mln Polaków. Co naprawdę jest w kebabach?

Zjada je codziennie 5 mln Polaków. Co naprawdę jest w kebabach?