93-latka przepisała mieszkanie policjantom. "Wydarli je w ciągu miesiąca"

TVN UWAGA! 321789
93-letnia pani Krystyna przepisując mieszkanie policjantom czuła się bezpiecznie. Warunkiem darowizny miała być dożywotnia opieka. - Mieszkanie wydarli w ciągu miesiąca. Podwieźli mnie do szpitala. Jak wróciłam, byłam okradziona - ubolewa staruszka.

Pani Krystyna ze względu na schorzenia oraz niedołężność wymaga stałej opieki i troski. Na co dzień zajmuje się nią przypadkowo spotkana kobieta.

- Spotkałyśmy się w przychodni. Pani Krystyna bardzo źle się czuła. Żaliła się, że bardzo boli ją biodro. Była załamana i cierpiąca. Zapytałam, czy chce jej się pić i czy jest głodna. Potwierdziła. Kupiłam jej bułkę, zawieźliśmy ją z mężem do domu – mówi Wanda Buchalska.

- Już na drugi dzień rano był od niej telefon. Zadzwoniła, czy mogę przyjechać, powiedziała, że umiera. Zrobiłam coś do jedzenia, pomogłam się obmyć. Mąż powiedział, że powinnam zostać z panią. I zostałam widząc, jaka jest potrzeba – dodaje Buchalska.

Przepisane mieszkanie

Kłopoty pani Krystyny zaczęły się dwa lata temu, kiedy mieszkanie warte 300 tysięcy złotych przekazała małżeństwu policjantów. Znajomość zaczęła się w komisariacie Gdańsk-Przymorze. Warunkiem dokonania darowizny, jednoznacznie wskazanym w treści umowy, miała być opieka świadczona przez policjantów. Tymczasem pani Krystyna została sama.

- Mieszkanie wydarli w ciągu miesiąca. Podwieźli mnie do szpitala. Jak wróciłam, byłam okradziona. W mieszkaniu wszystko było przewrócone. Zapytałam, co to znaczy, co tu robili. Obrazili się i od tej pory ich nie widziałam. Zginął mój złoty zegarek, około pięć kilo starych monet – wylicza Krystyna Starzyńska.

Dlaczego kobieta oddała mieszkanie?

- Tak mnie ujęli, byli tak mili i przyjemni, że pomyślałam, że z takimi ludźmi mogę wytrzymać. Liczyłam, że będą o mnie dbali – wyznaje.

Pani Krystyna o przepisaniu mieszkania opowiedziała nowej opiekunce.

- Pytałam, dlaczego im tak zaufała, znając ich tak krótko. Powiedziała, że była na komisariacie, czekała na dzielnicowego i ta pani podeszła do niej, zabrała do swojego gabinetu i bardzo ładnie mówiła, że zna sytuację i że jest jej w stanie pomóc. Początkowo przyjeżdżała, dbała, odkurzała, robiła drobne zakupy. Bardzo nalegała, żeby pani Starzyńska przepisała mieszkanie. I ona uznała, że komu ma zaufać jak nie policji – opowiada Buchalska.

"Bardzo bała, że ją opuszczę"

Opieka nad panią Krystyną wymagała czasu i dużego zaangażowania.

- Ona nie może cały czas leżeć, trzeba ją posadzić, posmarować plecy i opukać. Oczywiście nakarmić. Ugotować i wyprać. Codziennie idą dwie pralki. To wszystko trzeba też wyprasować. Jestem tutaj z dobrego serca. Ona się bardzo bała, że ją opuszczę. Tłumaczyłam, że zostanę, że będę się nią opiekowała dopóki nie stanie na nogi – przyznaje Buchalska.

Kiedy policjanci poróżnili się z panią Krystyną, kobieta znów została bez opieki. Dopiero wówczas o kłopotach matki dowiedziała się córka.

- Mieszkanie było przepisane już od dwóch miesięcy. Odwiedzałam mamę w szpitalu, miałam z nią stały czas kontakt, ale nic mi nie powiedziała. Sama jestem w bardzo ciężkiej sytuacji, mój mąż jest sparaliżowany. Mama bardzo to przeżywa, stale płacze, mówi, że oni ją stąd wyrzucą – mówi Elżbieta Sikorska.

Policjanci, którzy otrzymali mieszkanie pani Krystyny, nie odbierali od nas telefonów. Trudno było ich zastać w pracy i w domu.

Czy za wykorzystanie wiedzy służbowej do spraw prywatnych zostali ukarani przez swoich przełożonych?

- Napisałam do policji. To komenda wojewódzka odesłała to do miejskiej, bo sama się nie interesuje takimi sprawami. A miejska to chyba wyrzuciła do kosza i cisza – mówi pani Krystyna.

St. asp. Karina Kamińska z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku zapewnia, że po otrzymaniu skargi zostały przeprowadzone czynności wyjaśniające dotyczące popełnienia przewinienia dyscyplinarnego.

- Na podstawie zebranego materiału nie stwierdzono, aby doszło do naruszenia dyscypliny przez policjantkę. Jednak pomimo tego z uwagi na informacje zawarte w skardze, podjęto decyzję o przekazaniu zebranego materiału do Prokuratury Rejonowej w Gdańsku-Oliwie. Czekamy na stanowisko prokuratury - mówi.

Sprawy w sądzie

Policjantka wciąż pracuje jako dzielnicowa. Jej mąż niespełna dwa lata temu został dyscyplinarnie zwolniony ze służby. Tymczasem pani Krystyna ze względu na brak zapewnionej opieki chciała odzyskać mieszkanie. Sprawa trafiła do sądu. Małżeństwo twierdzi, że ich opieka nad staruszką była właściwa. Zaproponowali kobiecie wypłacać co miesiąc osiemset złotych.

- Obecnie toczą się dwie sprawy. Jedna przed Sądem Okręgowym w Gdańsku o rozwiązanie umowy dożywocia. Druga toczy się przed Sądem Rejonowym Gdańsk-Północ z powództwa nabywców lokalu i dotyczy ona zmiany niektórych uprawnień wynikających z prawa dożywocia na dożywotnią rentę – precyzuje Łukasz Zioła z Sądu Okręgowego w Gdańsku.

- Przepisy regulujące umowę dożywocia są tak skonstruowane, że nie można rozwiązać umowy dożywocia tylko dlatego, że jedna ze stron rozmyśliła się. Muszą zachodzić ku temu ważne powody. Tymi ważnymi powodami jest zaistnienie takich stosunków pomiędzy obiema stronami, iż nie jest możliwe wykonywanie umowy na dotychczasowych zasadach. Takiej oceny będzie dokonywał sąd – dodaje Zioła.

Pani Krystyna nie doczekała się finału toczącej się w prokuraturze i sądzie sprawy. Zmarła wczoraj w jednym z gdańskich szpitali.

podziel się:

Pozostałe wiadomości