72-latka i jej chory syn mogą stracić mieszkanie. Sąsiedzi uznali, że śmierdzą

TVN UWAGA! 335388
Pani Liliana i jej niepełnosprawny syn Jakub boją się, że stracą dach nad głową. Wspólnota mieszkaniowa jednego z osiedli w Piasecznie chce zlicytować ich mieszkanie. Sąsiedzi skarżą się, że z ich mieszkania wydobywa się nieprzyjemny zapach.

Rodzina z problemami

Jakub Buszko cierpi na porażenie lewostronne i nie widzi na jedno oko. Przeszedł już kilka operacji. Całe życie opiekowała się nim matka. Obecnie 72-letnia pani Liliana jest coraz słabsza i sama podupada na zdrowiu.

- Przez lata staraliśmy się wszystko robić sami, nie jesteśmy przyzwyczajeni do proszenia o pomoc. Teraz jest trochę ciężej, bo mama źle się czuje – mówi pan Jakub.

Koszty leczenia i rehabilitacji były tak duże, że rodzina zadłużyła swoje poprzednie mieszkanie. Pomoc krewnym zaoferowała kuzynka, która mieszka za granicą. Kobieta siedem lat temu udostępniła im swoje mieszkanie.

- Przez administrację docierały do mnie skargi na to, że to mieszkanie nieładnie pachnie. Że lokatorzy nie spełniają standardów. Nie spodziewałam się, że to będzie aż tak eskalowało. Czy to mieszkanie jest bardzo czyste? Nie, ale przecież oni mają swoje ograniczenia. Jeżeli ktoś jest osobą niepełnosprawną, a mimo tego stara się wyprowadzić psa, czy wyrzucić śmieci, to robi tyle, ile może – przekonuje Karolina Kowalska-Staśkiewicz.

Smród, jaki rzekomo wydobywa się z tego mieszkania, ma uniemożliwiać normalne życie sąsiadom rodziny Buszko. Większością głosów wspólnota mieszkaniowa przyjęła uchwałę, która pozwala na skierowanie sprawy do sądu i zlicytowanie mieszkania, które zajmuje rodzina.

- Na początku sąsiedzi mówili, że po prostu tu nie pasujemy. Potem, wprost, że od nas śmierdzi – ubolewa pani Liliana.

- Do tej pory, przez 40 lat życia, myślałem, że moim problemem jest przemieszczanie się i słaby wzrok. Nigdy nie przypuszczałem, że śmierdzę – dodaje pan Jakub.

Decyzja o skierowanie sprawy do sądu podzieliła mieszkańców osiedla.

- Jak wracam do domu po pracy i zasiadam do obiadu, to cały ten smród stoi mi w gardle – przekonuje Waldemar Met.

- To jest smród nie do opisania. Tak jakby pani stała nad rozkładającymi się zwłokami. Nie wyolbrzymiamy tego, ale sytuacja nas zmusiła do reakcji – dodaje Agnieszka Met.

- Nie znam osobiście tych ludzi, mijałem ich wiele razy i nigdy nie czułem od nich fetoru ani brzydkiego zapachu. To próba zastraszenia ich – ripostuje Bartłomiej Kocznur.

Brak uciążliwości

Ośrodek pomocy społecznej, straż miejska ani sanepid nie dopatrzyły się nadmiernej uciążliwości. Rodzinie Buszko przyznano pomoc. Od ponad roku odwiedza ich osoba, która pomaga sprzątać mieszkanie. Zdaniem wspólnoty, to nie wystarcza.

- Dostaliśmy pismo, że jest zebranie w naszej sprawie, na którym mamy się stawić. Właścicielka mieszkania obok wykrzykiwała, że trzeba nas eksmitować, że ona pójdzie do prokuratury – opowiada Jakub Buszko. I dodaje: - Podsunęli mi kartkę ze zobowiązaniem, że będę się mył, że będziemy wietrzyć mieszkanie. To było upokarzające, ale pomyślałem, że trzeba się jakoś z tymi ludźmi porozumieć.

Do porozumienia jednak nie doszło. Pracownicy ośrodka pomocy społecznej i władze miasta są zbulwersowani działaniem wspólnoty.

- Po raz pierwszy mamy do czynienia z taką sytuacją, żeby wspólnota tak traktowała jednego ze swoich mieszkańców. Jesteśmy zdziwieni, że podejmowane są aż tak poważne kroki. Wydaje nam się, że wystarczyłoby pomóc tej rodzinie i sprawdzić, czy w tym mieszkaniu wszystko z wentylacją jest w porządku, co należy do obowiązku wspólnoty – podkreśla Hanna Kułakowska-Michalak, zastępca burmistrza Piaseczna.

- Brudu, fetoru, pluskiew, absolutnie w tym domu nie było. Nie roznosi się to na cały budynek. W moim odczuciu tym ludziom wyrządzono krzywdę. Nie można ich pomawiać, że smród jest nie do zniesienia. Tego nie ma – podkreśla Elżbieta Klimkowska, zastępca dyrektora Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Piasecznie.

Uchwała w sprawie licytacji mieszkania została przyjęta 11 lutego tego roku. W tym samym dniu, podczas naszego spotkania z mieszkańcami, zarząd wspólnoty poinformował, że jednak wstrzyma się z wykonaniem uchwały i nie skieruje sprawy do sądu. Ośrodek pomocy społecznej pomoże odświeżyć mieszkanie i zapewni mediatora.

- Chcemy się porozumieć z ludźmi. W języku japońskim jest taki termin „hibakusha”, który oznacza nieczystych. Tak się właśnie z mamą czujemy. Jakbyśmy wyrządzili sąsiadom wielką krzywdę, bo się tu wprowadziliśmy – komentuje Jakub Buszko.

Przedstawiciele wspólnoty i pracownicy ośrodka pomocy społecznej już się spotkali. Z obu stron padły deklaracje pomocy i porozumienia.

podziel się:

Pozostałe wiadomości