Już ponad 100 sygnałów i przybywa nowych

TVN UWAGA! 202051
Szczenięta w drewnianych "trumnach", koza dręczona na apelu szkolnym, czy studenci, którzy znęcali się nad papugami - to jedne z ostatnich spraw, które dotarły do redakcji UWAGI!. Wszystkie trafiły na mapę okrucieństwa na sosuwaga.tvn.pl i zajęli się nimi nasi reporterzy. Jeszcze w poniedziałek było ich niemal 100, teraz doniesień jest jeszcze więcej.

Mapę okrucieństwa stworzyliśmy po to, abyście Wy mogli powiadomić nas, kiedy wokół nas dzieje się krzywda. Byśmy my z kolei mogli - wspólnie z organizacjami pozarządowymi i policją - szybko działać i zapobiegać krzywdzie zwierząt.

Tragiczne warunki

Tak było w przypadku hodowli w gminie Wohyń, o której zaalarmowały nas wolontariuszki jednej z lubelskich fundacji prozwierzęcych. Właściciel miał trzymać psy wielu różnych ras w tragicznych warunkach na swojej posesji położonej na skraju wsi, by później za ciężkie pieniądze sprzedawać zwierzęta na targach i za pośrednictwem portali aukcyjnych.

- Pierwszym budynkiem, do którego weszliśmy, było pomieszczenie gospodarcze, znajdujące się po lewej stronie. I już przy samym wejściu przerażający obraz: szczeniaki pozamykane w klatkach, leżały ściśnięte, nie mogły się poruszać, nie miały nawet wody - mówi Aleksandra Lipianin-Białogrzywy z Fundacji Ex Lege. Oprócz nich na miejscu była też suka z małymi, świnie i ptaki hodowlane.

"To były takie trumny"

- W pewnym momencie usłyszałam straszny pisk - wspomina pani Aleksandra. Gdy właściciel otworzył drzwi do pomieszczenia, z którego wydobywały się te niepokojące dźwięki, działaczki zobaczyły drewniane skrzynie, w którym pozamykane były psy.

- Zaczęły powoli wystawiać swoje nosy, oczy, próbować się wydostać, ale było to niemożliwe. To były takie trumny - mówi pani Aleksandra. - Okazało się, że w tych skrzyniach na wzór trumien kłębią się dzikie, chudziutkie jak przecinki szczenięta - opowiada Marta Włosek, która także była na miejscu. Właściciel posesji, na której znajdowały się psy, nie chciał rozmawiać z reporterem UWAGI!.

Sygnał ten ujawnił nam nową patologię, z której wcześniej nie zdawaliśmy sobie sprawy, a która powstała w wyniku liberalizacji przepisów regulujących działalność hodowli psów. Kiedyś, żeby można było taką hodowlę założyć i prowadzić, trzeba było zarejestrować ją w Związku Kynologicznym, co wiązało się z licznymi kontrolami i ograniczeniami. Skutkowało to tym, że regularnie sprawdzane były warunki, w jakich trzymano psy. Teraz, aby hodować psy, wystarczy założyć stowarzyszenie. Efekt? W ciągu kilku lat powstało kilkaset takich stowarzyszeń, których jedynym zadaniem w praktyce jest hodowla psów - bez żadnej kontroli.

Dręczona koza

To niejedyna sprawa, jaką zajmowali się ostatnio nasi reporterzy. Jeden z bardziej bulwersujących sygnałów dotyczących okrucieństwa wobec zwierząt, dotarł do nas z Opola.

- Maturzyści postanowili na pożegnanie kupić swojemu dyrektorowi żywą kozę i przywieźć ją na tę uroczystość w bagażniku auta - relacjonuje reporter UWAGI! Tomasz Patora i dodaje: - Trzęsące się ze strachu zwierzę było ciągnięte przez cały teren uroczystości.

"Nie" dla okrucieństwa

Działacze z organizacji prozwierzęcych apelują, by interweniować w każdym przypadku, kiedy widzimy krzywdę zwierząt. - Kiedy dręczę kota - to jest złe. Kiedy podnosisz rękę na dziecko w sklepie - to jest złe. Reagujmy - mówiła w Uwadze! po Uwadze psycholog, prof. dr hab. Mirosława Nowak-Dziemianowicz.

- 76 procent osób znęcających się nad zwierzętami znęca się również nad ludźmi - przywołał natomiast statystyki mec. Mateusz Łątkowski, który regularnie występuje jako oskarżyciel posiłkowy w sprawach zwierząt.

podziel się:

Pozostałe wiadomości