"Samotność to rzecz, która mi doskwiera"

TVN UWAGA! 231863
Witold Dębicki zagrał w ponad stu filmach i serialach. Mimo to mówi o sobie "aktor kryptopopularny". Jego twarz znają wszyscy, ale nazwisko - nieliczni. Kilka tygodni temu wywiadzie prasowym przyznał się że od lat walczy z uzależnieniem od alkoholu. Naszemu reporterowi opowiedział o swojej samotności i o chorobie.

Witold Dębicki od niemal pół wieku występuje w filmach, serialach i na scenach teatralnych. Zazwyczaj jest obsadzany w rolach drugoplanowych, jego kreacje są jednak wyraziste i zapamiętywane. - Wymienia się trzy może tytuły: "Najdłuższa wojna", "Siedem życzeń" i "Esktradycja" - mówi aktor.

Zapytany o przebieg kariery nie narzeka i jest zadowolony. Zawsze był świadomy, że w tej profesji nie sam talent decyduje o sukcesie i popularności aktora. - Uważam, że Witold jest wybitnym aktorem. Cokolwiek zrobi, czy to będzie większa rola, mniejsza, czy epizod, tego człowieka się pamięta - mówi aktor Piotr Garlicki. A Jerzy Bończak dodaje, że Witoldowi Dębickiemu zabrakło po prostu szczęścia.

"Bardzo dużo stracił"

Podobnie jak grany przez niego bohater filmu "Mój rower", Witold Dębicki od lat zmaga się z uzależnieniem od alkoholu. Między innymi z tego powodu rozpadły się jego dwa małżeństwa. Kilka tygodni temu w wywiadzie, przyznał się do uzależnienia i bezskutecznej walki z nałogiem. - Uważam, że to mi tylko może pomóc - mówi o tej rozmowie aktor.

Jego córka nie ma wątpliwości, że choroba alkoholowa miała wielki wpływ na całe jego życie. - W życiu prywatnym i zawodowym bardzo dużo przez to stracił - uważa Dorota Muehsam. Przyznaje, że w przeszłości cierpiała przez nałóg ojca. - W dzieciństwie na pewno wielokrotnie doprowadzało mnie to do łez - mówi. Witold Dębicki wspomina, że uczył córkę pływać, jeździć na nartach, autem, ale to wszystko jest niczym wobec tego, że nie był z nią na co dzień.

"Samotność to rzecz, która mi doskwiera"

Witold Dębicki zaprosił nas do swojego Domu w Bieszczadach. Wybrał to miejsce na swój prywatny azyl, bo zawsze był zafascynowany przyrodą. Ta kraina geograficzna uwiodła go tak, że kilkanaście lat temu zamienił na nią Mazury. I chociaż ma tu wielu nowych przyjaciół, z którymi spędza dużo czasu, przyznaje, że nie zawsze jest w Bieszczadach szczęśliwy. - Nie kiedy jestem sam. Lubię pewien rodzaj samotności, ale samotność to rzecz, która mi właściwie doskwiera przez cały czas. Zwłaszcza tutaj - mówi Witold Dębicki.

I chociaż przyznaje, że dobrze się tu czuł, to teraz nie wie, czy w Bieszczadach zostanie dłużej. - Różnie bywa w życiu. Może się stąd wyprowadzę, a może nie. Zobaczę - mówi.

podziel się:

Pozostałe wiadomości