Walczą o swoje zdrowie

TVN UWAGA! 174920
Pierwszy raz w Polsce region przemysłowy ma zostać objęty wartymi 3 miliony złotych badaniami, które mają wykazać jaki wpływ mają zanieczyszczenia na życie i zdrowie ludzi. Wszystko to dzięki determinacji mieszkańców Strzemieszyc, niewielkiej dzielnicy Dąbrowy Górniczej, którzy w Polsce stali się znani po zablokowaniu transportu do kraju toksycznych chemikaliów z Salwadoru.

- W 2012 roku 3,7 miliona ludzi na świecie umarło przedwcześnie z powodu zanieczyszczeń powietrza, w Europie to jest pół miliona a w Polsce 45 tysięcy osób. A według Światowej Organizacji Zdrowia 97proc. Polaków, więc nie tylko Strzemieszyce, oddycha powietrzem, które stanowi zagrożenie zdrowia - mówi prof. Danuta Mielżyńska- Svach, Instytut Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu.

- Strzemieszyce są otoczone zakładami – 22 zakłady, które mają status zakładów uciążliwych i szkodliwych dla środowiska. Dlatego powstało stowarzyszenie Samorządne Strzemieszyce. Przestaliśmy prosić i błagać. Zaczęliśmy żądać - tłumaczy Halina Mucha, stowarzyszenie Samorządne Strzemieszyce.

Kiedy w listopadzie zeszłego roku mieszkańcy dowiedzieli się o planowanym transporcie chemikaliów z Salwadoru, wyszli na ulice. Kilkadziesiąt ton pestycydów miało zostać zniszczonych w sąsiadującej ze Strzemieszycami spalarni odpadów niebezpiecznych. To wtedy niewielkiej grupce pasjonatów udało się zorganizować masowe protesty. Doprowadziły one do wstrzymania transportu. Obecnie na zebrania stowarzyszenia przychodzi od kilkudziesięciu do nawet 300 osób.

- W ramach działalności naszego stowarzyszenia dostaliśmy informacje, że na terenie byłych zakładów chemicznych zlokalizowane jest kilkaset beczek z zawartością różnych substancji chemicznych. Ciecz z nich była po kostki na ziemi. Zrobiliśmy zgłoszenie do prokuratury, która bardzo szybko się tym zajęła - mówi Zbigniew Legarski, stowarzyszenie Samorządne.

Najwięcej czasu na działalność w stowarzyszeniu mają emeryci. Jednak nie tylko oni tworzą organizację. Część z działaczy woli pozostać anonimowa ze względu na pracę w przemyśle lub prowadzone interesy. Mieszkańcy Strzemieszyc nie tylko zbierają przychodzące lawinowo informacje o zanieczyszczeniach. Dzięki młodym pasjonatom lotnictwa za pomocą drona kontrolują też co dzieje się za wysokimi murami otaczających ich zakładów.

- Chcemy to ujawniać, żeby ludzie wiedzieli z czym mają do czynienia – dodaje Zbigniew Legarski.

Prywatne ekspertyzy prowadzone na zlecenie członków stowarzyszenia wskazują, że ich okolica wypełniona jest przemysłowymi odpadami. To nie tylko zanieczyszczenia z fabryk ale również wysypywane na drogi żużle w których stwierdzono obecność cynku. Dlatego też nie dziwią wstrząsające wyniki wykonanych na zlecenie urzędników badań okolicy.

- Mamy przedszkole. Dopuszczalna wartość cynku 300 jednostek. Na terenie przedszkola gleba zawiera 667. Tak samo przekroczona jest wartość dopuszczalna kadmu, ale tez jest tam ołów - mówi Halina Mucha, stowarzyszenie Samorządne Strzemieszyce.

- Jak dostaję telefon to staramy się cos zrobić, pomóc choć niekoniecznie należy to do naszych kompetencji. To są wszystko kompetencje gminy. Natomiast oczywiście, że się wmieszaliśmy do sprawy, bo ludzie ze Strzemieszyc do nas dzwonili – dodaje Anna Wrześniak, Śląski Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska.

Członkowie stowarzyszenia o wszelkich nieprawidłowościach informują służby środowiskowe. Ich działalność zaczyna przynosić efekty. To nie tylko program badania wpływu zanieczyszczeń na zdrowie ludzi ale również wisząca nad Hutą Katowice groźba zamknięcia stalowni. Warunkiem utrzymania produkcji jest wyeliminowanie emisji metalicznego pyłu, który mieszkańcy Strzemieszyc znajdują w swoich ogródkach.

podziel się:

Pozostałe wiadomości