Pomagają mu sąsiedzi

TVN UWAGA! 207623
Nieoczekiwana utrata przytomności, karetka, szpital, a potem wyrok - czterokończynowy paraliż i życie na wózku inwalidzkim. Do dziś nie wiadomo, co spowodowało uraz Piotra Pastusiaka. Wiadomo natomiast, co sprawia, że jego stan, przynajmniej częściowo, poprawia się. To znajomi i sąsiedzi z niewielkiej, robotniczej dzielnicy w Sosnowcu, którzy w niezwykły sposób wspierają rodzinę pana Piotra.

Mieszkańców Ostrów Górniczych, jednej z dzielnic Sosnowca, organizują festyny charytatywne, które mają wesprzeć finansowo ich sąsiada - Piotra Pastusiaka. Pieniądze z kwesty przeznaczone są na rehabilitację mężczyzny.

Zasłabł i upadł

Zanim trafił na wózek, Piotr Pastusiak miał ponad dwa metry wzrostu i był pełen energii. Pracował przy remontach, nie miał żadnych problemów ze zdrowiem. W maju ubiegłego roku, dwa miesiące po narodzinach drugiego dziecka, pan Piotr nieoczekiwanie zasłabł i upadł na ziemię.

- Wstałem rano, pojechałem do kolegi pomagać mu przy remoncie domu. Pracowaliśmy cały dzień. Wróciłem, usiadłem, wypiłem piwo i przewróciłem się - mówi Piotr Pastusiak i wspomina, że cały czas był przytomny. - Pierwsza diagnoza to był udar, później zawał serca. Dopiero po badaniu rezonansem magnetycznym okazało się, że jest to uraz rdzenia. Wiedziałem od początku, że jestem sparaliżowany, ale nie wiedziałem, że będzie to trwałe - przyznaje.

Prawdopodobną przyczyną uszkodzeń kręgosłupa była wieloletnia deformacja spowodowana między innymi wzrostem pana Piotra.

Tak pomagają znajomi

Kolejne miesiące mężczyzna spędził w szpitalu, otumaniony lekami, bez chęci do życia. Jego sytuacją zainteresowała się znajoma z młodości, Ola. Na co dzień pracownica domu dziecka, swój wolny czas poświęciła na angażowanie w sprawę kolejnych osób.

- Być może przypadek Piotrka jest taki, jakich wiele na świecie i w Polsce, ale dla nas, lokalnej społeczności, to on potrzebował pomocy najbardziej ze wszystkich osób - opowiada Ola Kemona.

13 tysięcy złotych w gotówce i kolejne 7 tysięcy z aukcji oraz przelewów zabezpieczyły aż trzy miesiące rehabilitacji pana Piotra. Zmotywowały też mieszkańców do jeszcze prężniejszych działań. W kolejnych miesiącach zorganizowane zostały kwesty przed imprezami sportowymi, kiermasz świąteczny, liczne festyny oraz bal charytatywny, na którym pojawiło się 180 osób.

"Teraz tworzymy zgraną paczkę"

Najbardziej zaangażowane w pomoc osoby spotykają się regularnie w osiedlowym klubie sportowym. To tutaj planowane są kolejne akcje.

- Stało się nieszczęście, tragedia dla Piotrka, dla rodziny, ale spotkałam się z dużą życzliwością ludzi, których wcześniej mijałam na ulicy, bez echa, nie znaliśmy się. Teraz tworzymy zgraną paczkę. To nieszczęście spowodowało też poznanie wartościowych ludzi. To mnie motywuje. Być może, gdyby mnie dotknęło kiedyś złe zrządzenie losu, ci ludzi stanęliby murem i zapragnęli pomóc - mówi Ola Kemona, znajoma Piotra Pastusiaka.

- Motywuje go to, że ludzie się nim interesują, że się nie odwrócili - dodaje Magdalena Orlikowska, partnerka Piotra Pastusiaka. - Bo zazwyczaj jest tak, że na początku są wszyscy, a później się odwracają. Ale tutaj mamy taką ekipę zgraną, powiedzieli, że będą nam towarzyszyć. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. To jest święta prawda - mówi.

podziel się:

Pozostałe wiadomości