Nauczycielka twierdzi, że sąsiedzi zmienili jej życie w piekło. Dziś stanęli przed sądem

TVN UWAGA! 4061919
TVN UWAGA! 4061919
Przed Sądem Rejonowym w Dębicy rozpoczął się proces matki i jej dwojga dorosłych dzieci oskarżonych o uporczywe nękanie i naruszenie nietykalności cielesnej swojej sąsiadki. Według prokuratury oskarżeni wiele razy wyzywali kobietę, szarpali ją, wtargnęli na jej posesję, gdzie ją uderzyli w twarz i zwyzywali. Proces toczy się z wyłączeniem jawności. Do sądu nie przyszła dziś jedna z oskarżonych kobiet, jednak nie było to przeszkodą w odczytaniu aktu oskarżenia.

Konflikt trwa już od kilku lat. Rozpoczął się gdy obok pani Bożeny, z zawodu nauczycielki, zamieszkała czynna zawodowo lekarka ze swoimi dorosłymi dziećmi. Wkrótce zaczęło dochodzić tam do częstych awantur, jak twierdzi pani Bożena, wywoływanych przez nowych sąsiadów. W końcu doszło do tego, że rodzina K. wtargnęła na posesję pani Bożeny i zaatakowała ją. Kobieta została uderzona w twarz, próbowano wyrwać jej dyktafon: to na nim nagrywała ataki i groźby, jakie padły pod jej adresem. Wyzywano ją od "k…rew" , „suk” i „szmat”. Kiedy uciekała, wzywając ratunku, usłyszała: "Bo ci poderżnę gardło". Pani Bożena twierdzi też, że była przez sąsiadów pomawiana i zastraszana. Uważa, że jej życie zostało zdezorganizowane gdy rodzina K. składała przeciwko niej dziesiątki zawiadomień na policji i w prokuraturze.

- Policja, prokuratura i sądy, to jest moja codzienność - mówi pani Bożena.

Mimo iż sprawy w większości były umarzane co kilka dni musiała przyjeżdżać by składać wyjaśnienia. Została też oskarżona przez rodzinę K. o zniesławienie i pomówienie. Miała to zrobić w pismach do prokuratury, w których informowała o możliwości popełnienia przestępstwa przez rodzinę. K. W piątek pani Bożena została od tych zarzutów uniewinniona. Mimo, że wyrok nie jest prawomocny, a rodzina K. już zapowiedziała apelację, kobieta jest spokojna: Chcę wierzyć, że już wkrótce to wszystko się zakończy. Że znowu zacznę normalnie żyć.

Inni poszkodowani

Pani Bożena to nie jedyna osoba, która czuje się poszkodowana przez rodzinę K. W 2009 roku lekarka i jej dzieci zaatakowali mężczyznę, który zauważył że córka lekarki rzucała z okna kamieniami w zaparkowane na ulicy auta. Ofiarą rodziny K. czuje się także znany krakowski restaurator, organizator wigilii dla bezdomnych. Twierdzi, że początkowo chciał pomóc wdowie z dwojgiem dzieci, jak sądził szykanowanej przez sąsiadów. Wkrótce sam zaczął otrzymywać sms-y z groźbami, a jego partnerzy handlowi - oczerniające go listy.

- Żyją z teorią, że cały świat jest zorganizowany według teorii spisku, żeby im szkodzić (…) święcie wierzą, że to co wymyślą to prawda. Cały ich byt jest ukierunkowany na niszczenie na niszczenie innych – mówił dziennikarce TVN kilka miesięcy temu Jan Kościuszko.

Sam również skierował przeciwko krewnym prywatny akt oskarżenia. Twierdzi, że był przez nich pomawiany i zniesławiany. Ta sprawa również toczy się przed sądem w Dębicy, który skierował rodzinę na badania psychiatryczne. Syn lekarki, Andrzej K., dwukrotnie na nie przyszedł. Sąd wyznaczył kolejny termin badań. Dzięki nim sąd oceni czy członkowie rodziny mogą odpowiadać za swoje czyny.

podziel się:

Pozostałe wiadomości