"Zrobili sobie z nas instytucję charytatywną"

TVN UWAGA! 234004
Od kilkunastu miesięcy mieszkanie państwa Ciekalskich z Kielc zajmuje małżeństwo, które nie płaci czynszu, rachunków i nie chce się wyprowadzić. Właściciele mieszkania nie są wstanie odzyskać swojego lokalu. Dzicy lokatorzy już wcześniej doprowadzili inną rodzinę na skraj bankructwa w ten sam sposób - zadłużając wynajmowane mieszkanie. Dlaczego tak trudno pozbyć się nieuczciwych lokatorów?

Waldemar Ciekalski z żoną kilka lat temu kupili mieszkanie pod wynajem, które miało zasilić ich emeryturę, a gdy dorośnie wnuczka - stać się jej własnością. Od ponad roku nie mogą wejść do swojego mieszkania. - Oni sobie z nas zrobili instytucję charytatywną albo pomocy społecznej - mówi wprost pan Waldemar. - Płacąc czynsz, dajemy im ciepłą i zimną wodę, centralne ogrzewanie, zapewniamy im prąd. Moje mieszkanie jest dla nich jak jakiś darmowy dom opieki - denerwuje się.

"Omamili nas"

W 2013 roku właściciele wynajęli mieszkanie dwóm starszym osobom Pani Elżbiecie i Leszkowi N. Nie wiedzieli, że to początek ich olbrzymich problemów.

- Tak nas omamili, tak nas zagadali, że we wszystko uwierzyliśmy - wspomina teraz czas, gdy razem z żoną zdecydowali się wynająć Leszkowi N. swój lokal. Jak dodaje, najemcy zamierzali mieszkać tam od roku do dwóch lat. Leszek N. miał tłumaczyć, że chce budować dom i ma już do tego celu zakupioną działkę. - To było takie wiarygodne - mówi Jolanta Ciekalska. Leszek N. miał zapewniać, że zarówno on, jak i żona, pracuje w sektorze ubezpieczeń.

Początkowo najemcy płacili regularnie, potem zaczęli się spóźniać z opłatami, aż w końcu na początku 2016 roku przestali płacić w ogóle. Gdy pan Waldemar wypowiedział im umowę i zażądał, żeby natychmiast wyprowadzili się z jego mieszkania, ci wymienili zamki i przestali odbierać telefony. Zaniepokojony sytuacją pan Waldemar postanowił przeprowadzić swoje śledztwo, by sprawdzić kim są osoby, które wpuścił do domu.

- Dotarłem do ludzi, którzy mi powiedzieli: "panie, toście trafili! Ten człowiek poprzedniego właściciela mieszkania załatwił tak, że na kilkadziesiąt tysięcy mieszkanie zadłużone zostało" - wspomina pan Waldemar i dodaje, że dowiedział się również, że małżeństwo spieniężyło nieruchomości, które posiadało. Miały to być m.in.: mieszkania w Warszawie, Kielcach i domek pod Kielcami. - Jak to wszystko przeczytałem, byłem w szoku. Przeraziłem się, co to będzie - mówi pan Waldemar.

14 tys. zł za odłączenie prądu?

Prawie rok temu pan Waldemar otrzymał pisemne zobowiązanie małżeństwa N., że ludzie ci wyprowadzą się z mieszkania. Jak jednak widać, mieszkają tam do dziś. Właściciel złożył więc w sądzie cywilnym wniosek o eksmisję oraz zawiadomił prokuraturę. To nie odstraszyło nieuczciwych lokatorów, którzy nie zamierzają dobrowolnie opuścić mieszkania. Pan Waldemar ma nadzieję, że zmusi ich do tego Sąd, który rozpatruje pozew o eksmisję.

Ponieważ lokatorzy nie płacili rachunków za prąd pan Waldemar rozwiązał umowę z dostawcą prądu. Okazało się jednak, że prawo, które w założeniu miało ukrócić złe praktyki czyścicieli kamienic, teraz ochroniło dzikich lokatorów. Prąd, za który nie płacili, musiał zostać ponownie podłączony. Co więcej, małżeństwo zażądało odszkodowania za wszelkie uciążliwości związanie z życiem przy świecach. Sprawa trafiła do sądu.

Jak mówią państwo Ciekalscy, nieuczciwi najemcy oszacowali swoje straty na 14 tys. zł. - Uzasadnił, że kupował świeczki, chodzili z żoną na stołówki... - wymienia pan Waldemar. - ...i że kolegów jeszcze nie mógł przyjmować, bo nie było światła - dodaje pani Jolanta. - Napisał, że pies się obijał o meble wieczorami, bo było ciemno - wspomina jeszcze pan Waldemar.

Nie pierwszy raz

W sądzie lokatorzy tłumaczyli natomiast, dlaczego nie regulowali żadnych opłat za mieszkanie. - To było spowodowane sytuacją życiową, gdyż siostra mi pomagała, ale niestety w grudniu 2016 roku umarła. Nie byłem w stanie ze swojego dochodu pokryć - mówił Leszek N.

Jak się dowiadujemy, Leszek N. jeszcze za życia swojej siostry wynajmował inne mieszkanie na tym samym osiedlu. Także za nie nie płacił. Walkę z nim właściciele prowadzili przez kilkanaście lat. W końcu sąd eksmitował lokatora, ale mieszkanie trzeba było sprzedać, by spłacić dług - 60 tys. zł. Sąd zobowiązał najemców, by zwrócili pieniądze właścicielom, ale małżeństwo nie oddało im ani grosza.

- Tata kupił to mieszkanie, żeby wynajmować, dorobić trochę pieniędzy, ale później wprowadzili się ludzie, którzy zaczęli nas oszukiwać. Najgorsze jest to, że nie zostali ukarani i w dalszym ciągu oszukują ludzi - mówi Janusz Staszewski.

- Dobrze, że nam się udało to mieszkanie dość szybko sprzedać, bo dług rósłby w nieskończoność - mówi Elżbieta Staszewska i dodaje, że według niej sprawa z mieszkaniem przyczyniła się do śmierci jej męża. - Był tak załamany tą sprawą - wspomina pani Elżbieta.

Gdy w sądzie próbujemy dopytać Leszka N., dlaczego nie zapłacił państwu Staszewskim, ten odpowiada tylko: - Chyba pan nie wie, o czym mówi. Proszę odejść stąd, bo zaraz wezwę policję.

Prokuratura: to sposób na życie

Prokuratura złożyła do sądu akt oskarżenia przeciwko Leszkowi N. Zarzuca mu celowe oszustwo państwa Ciekalskich. Wkrótce ruszy proces.

- Uzyskaliśmy informację o innych podobnych sprawach z udziałem naszego podejrzanego, obecnie już oskarżonego - mówi Daniel Prokopowicz z Prokuratury Okręgowej w Kielcach i dodaje: - Z uwagi na długotrwałość tego procederu należy przypuszczać, że jest to sposób na prowadzenie życia przez tę osobę.

Na ogłoszenie wyroku w sprawie eksmisji Leszka N. i jego zony do sądu przyjechała Elżbieta Staszewska z synem. Chcieli dowiedzieć się, kiedy Leszek N. zwróci im ponad 60 tys. zł długu. Lokatorzy nie pojawili się jednak na odczytaniu orzeczenia.

Sąd zdecydował tymczasem, że Leszek N. ma opuścić lokal państwa Ciekalskich i opróżnić lokal ze swoich rzeczy. - Sąd nie znajduje usprawiedliwienia dla niegodziwego zachowania, polegającego na zamieszkiwaniu w mieszkaniu, za które nie są w stanie uiszczać należnych opłat. W sytuacji zatem, gdy pozwani otrzymują niskie dochody, ale otrzymują i są to dochody stałe, systematyczne, powinni poszukać do wynajęcia lokalu może o niższym standardzie, ale odpowiadającego ich możliwościom finansowym. Tymczasem od 15 miesięcy pozwani pozostają bierni w tym zakresie - zauważyła sędzia.

Małżeństwo N. zapewne odwoła się od wyroku, więc jeszcze przez kilka miesięcy państwo Ciekalscy będą musieli utrzymywać swoich lokatorów. Do chwili wydania prawomocnego wyroku nie można ich eksmitować. Na lipiec został wyznaczony termin w sprawie karnej przeciwko Leszkowi N.

podziel się:

Pozostałe wiadomości