Mordercy w białych kitlach

Za śmierć jednej osoby zakład pogrzebowy płacił 18 tysięcy złotych. Rozpoczął się proces w jednej z najbardziej makabrycznych spraw ostatnich lat w Polsce – mordowania pacjentów przez pracowników łódzkiego pogotowia ratunkowego.

Przed łódzkim Sądem Okręgowym stanęli ”łowcy skór” – pracownicy Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Łodzi, oskarżeni o umyślne nieudzielenie pomocy chorym oraz zabójstwa pacjentów. Na ławie oskarżonych zasiedli dwaj sanitariusze - Karol B. i Andrzej N. Oskarżeni są też dwaj lekarze pogotowia - Janusz K. i Paweł W., którzy odpowiadają z wolnej stopy.---obrazek _i/lowcy/LOWCY2.jpg|prawo|- Płakaliśmy razem z rodzinami ofiar.--- Sprawa ”łowców skór” wstrząsnęła Polską w styczniu 2002 r. Dwaj dziennikarze ”Gazety Wyborczej” Marcin Stelmasiak i Tomasz Patora oraz Przemysław Witkowski z Radia Łódź ujawnili wówczas wyniki swojego śledztwa, którego początkiem była anonimowa informacja od lekarza łódzkiego pogotowia, przekazana jesienią 2001 r. Informator opowiedział o procederze handlu zwłokami. Pracownicy pogotowia mieli układ z niektórymi zakładami pogrzebowymi. Informowali je o zgonach pacjentów. Zaraz po zgonie do domu rodziny zmarłego przyjeżdżali z ofertą pogrzebu ludzie z zakładu. Zakłady za informację płaciły do 1 800 zł. Kolejne kroki dziennikarskiego śledztwa zaczęły jednak ujawniać obraz znacznie bardziej przerażający. - Gdy powiązaliśmy przypadki spóźnionych przyjazdów pogotowia do pacjentów i współpracy zakładów pogrzebowych z pogotowiem, uświadomiliśmy sobie, że niektóre z nich mogą mieć charakter kryminalny – mówi Przemysław Witkowski. Równocześnie z dziennikarskim śledztwem, swoje własne postępowanie zaczęła nowa dyrekcja pogotowia. Uwagę wicedyrektora Janusza Morawskiego zwróciło to, że z apteki pogotowia pobierano wyjątkowo duże ilości leku zwiotczającego mięśnie, pavulonu. - Zacząłem przeglądać karty wyjazdowe i karty zgonu i stwierdziłem, że są przypadki, w których zgon nie powinien nastąpić – mówi Janusz Morawski.---obrazek _i/lowcy/LOWCY5.jpg|prawo|- Balast tej sprawy będzie wisiał na nas do końca życia.--- Dyrektor pogotowia Bogusław Tyka zawiadomił Centralne Biuro Śledcze. Aresztowano kilkanaście osób, między innymi przedsiębiorców pogrzebowych i pracowników pogotowia. W wyniku śledztwa ustalono, że pracownicy łódzkiego pogotowia nie tylko sprzedawali zakładom pogrzebowym informacje o zgonach pacjentów, ale zabijali ich przez podawanie pavulonu. Chorzy dusili się. Ofiarą jednej z takich wstrząsających zbrodni była Stanisława Sroczyńska, emerytowana pielęgniarka, na krótko przed śmiercią wyróżniona najwyższym branżowym odznaczeniem – Medalem Florence Nightinglale. - Pogotowie zabrało mamę, ja pojechałam za karetką do szpitala. Gdy weszłam na izbę przyjęć, powiedziano mi, że już powinnam wracać do domu – mówi Ewa Sroczyńska, córka zmarłej. – Wsiadłam do karetki, pocałowałam mamę, zamknęłam jej oczy i chciałam zabrać ją do domu, żeby przygotować do pogrzebu. Powiedziano mi, że nie można, bo zaraz przyjedzie samochód z zakładu pogrzebowego.---obrazek _i/lowcy/LOWCY7.jpg|prawo|Mordowali środkiem, który powoduje zwiotczenie mięśni.--- Śledztwo w sprawie łowców skór doprowadziło do postawienia przed sądem czterech osób. Sanitariusz Andrzej N. jest oskarżony o zamordowanie pavulonem czterech osób. Za informacje o zgonach dostał łącznie ok. 21 tys. zł. Sanitariusz Karol B. odpowiada za zabicie jednej osoby. Na handlu skórami zarobił ok. 20 tys. zł. Z wolnej stopy odpowiadają dwaj lekarze. Janusza K. oskarżono o nieudzielenie pomocy dziesięciu pacjentom, którzy wskutek tego zmarli. Według prokuratury zarobił ok. 72 tys. zł. Paweł W. odpowiada za nieudzielenie pomocy czterem osobom. Zarobił co najmniej 12 tys. zł. Obaj sanitariusze przyznali się do winy. Karol B. później odwołał zeznania i przyznaje się tylko do fałszowania recept. Dwóm lekarzom prokuratura zakazała pracy w pogotowiu. Znaleźli jednak pracę gdzie indziej. Jeden w ośrodku zdrowia w Łodzi, drugi w szpitalu w Człuchowie. Dziś już tam nie pracują – dyrekcja łódzkiego ośrodka zwolniła Janusza K., gdy dowiedziała się o prokuratorskich zarzutach, Paweł W. sam złożył podanie o zwolnienie. W sprawie obu lekarzy wszczął postępowanie rzecznik odpowiedzialności zawodowej. Do dziś nie ma wyroku. - Na podstawie zebranego materiału dowodowego nie można wykazać jednoznacznie winy oskarżonych – mówi Danuta Korcz, rzecznik prasowy Okręgowej Izby Lekarskiej w Łodzi. Przeczytaj także:Nie ma kary dla pijanych lekarzyCzy pijany lekarz jest nieszkodliwy?Picie w karetce to nic złegoPogotowie zlekceważyło prośbę o ratunekDyspozytorka nie wysłała pomocyChory na Zespół Downa porzucony na pastwę losu przez lekarzyZamarzł pod płotemSzczury zaatakowały zwłoki!---strona---

podziel się:

Pozostałe wiadomości