Tajemnicza śmierć 25-latki. Rodzice od sześciu lat szukają prawdy

TVN UWAGA! 335253
Zwłoki Pauliny znaleziono w jej mieszkaniu nad ranem. Pogotowie wezwał chłopak 25-latki. Początkowo śledczy uznali, że przyczyną zgonu studentki było nadużycie alkoholu, ale nie potwierdziły tego wyniki sekcji. Od sześciu lat rodzice Pauliny próbują poznać przyczynę śmierci córki.

Otarcia, siniaki

Po ukończeniu szkoły średniej Paulina Antczak wyjechała z rodzinnego Koźminka na studia do Wrocławia.

We wrześniu 2014 roku zwłoki 25-latki znalazł chłopak Pauliny Dawid Z.

- Prokurator na miejscu zdarzenia wypisał postanowienie o przeprowadzenie sekcji zwłok. Jednak w dniu śmierci córki, przed sekcją, jako okoliczności zgonu wpisał: upojenie alkoholowe, zgon we śnie – wskazuje Kazimierz Antczak, ojciec Pauliny.

- Ale lekarz, który reanimował córkę, nie wspomniał w karcie, że było od niej czuć alkohol – dodaje Iwona Antczak, matka Pauliny.

- Dla mnie ten zapis to jasna sugestia, że to śledztwo od początku miało zostać umorzone – uważa ojciec zmarłej.

Na wyniki sekcji zwłok 25-latki trzeba było czekać kilka tygodni. W ciele zmarłej nie znaleziono alkoholu.

„Wyniki sekcji zwłok i badań laboratoryjnych nie pozwalają na jednoznaczne ustalenie przyczyny śmierci denatki”, napisano w protokole.

Rodzice Pauliny w materiałach prokuratorskich nie znaleźli też odpowiedzi na pytanie, jak i kiedy powstały siniaki na ciele ich córki.

- Wygląda na to, że córka została pobita. Z opisu wynika, że siniaki miała na każdej części ciała. Obydwa oczodoły, klatka piersiowa, brzuch. Jeśli ktoś jest tak posiniaczony, to nie został uderzony, tylko został pobity – podkreśla Kazimierz Antczak.

- Największy siniak miała w okolicach splotu słonecznego. Na nogach były otarcia – dodaje matka 25-latki.

W pokoju, w którym znaleziono ciało Pauliny, rodzice znaleźli kroplówkę.

- Stała na szafce, przygotowana do wkłucia, z resztką płynu. Butelka nie została zabezpieczona jako dowód, zresztą żadne dowody nie zostały zabezpieczone – żali się pani Iwona. I dodaje: - Córka miała wkłucie w prawym przedramieniu, ale do dziś nikt nie wie, co było w tej kroplówce, bo nie wykonano podczas sekcji zwłok toksykologii.

Umorzenie

Wrocławska prokuratura dwukrotnie umorzyła sprawę śmierci Pauliny Antczak. W związku z jej śmiercią nikomu nie przedstawiono zarzutów.

Rodzice dziewczyny nie zostawili jednak sprawy. Złożyli prywatny akt oskarżenia przeciwko Dawidowi Z., w którym oskarżyli go o nieudzielenie pomocy ich umierającej córce.

- Po tym, co się stało, on unikał nas jak ognia. Wyniki sekcji zwłok potwierdziły, że zgon nastąpił o pierwszej w nocy. Nie grało nam to, bo z jego zeznań wynikało, że miał się obudzić o piątej i córka miała jeszcze charczeć. Naszym zdaniem, kiedy córka umierała, a potem już nie żyła, on sobie spokojnie oglądał filmy – mówi Kazimierz Antczak. I dodaje: - O godzinie 3:29 wysłał do ojca wiadomość o treści: „Odezwij się, Paulina nie żyje”. Pogotowie wezwał o godzinie 5:08. Te fakty są bezsporne, ale ani sąd, ani prokuratura ich nie zauważa.

O związku Dawida Z. z Pauliną opowiedziała nam jej przyjaciółka.

- Paulina była bardzo wyrazistą osobą. Zmieniło się to, jak była z Dawidem. Przycichła, stała się bardziej zakompleksiona. Dawid pracował dorywczo, brakowało stabilizacji. Jak wprowadził się do niej, to najczęściej Paulina robiła zakupy, utrzymywała ich. Po jakimś czasie ona sama zrozumiała, że on na niej żeruje – opowiada.

Rodzice zmarłej Pauliny kilkukrotnie wnioskowali o ekshumację ciała córki.

- To dla nas bardzo trudne, nie wiem, jak to przeżyjemy, ale to jedyna możliwość, by poznać przyczynę śmierci naszej córki i zacząć normalnie żyć – tłumaczy ojciec dziewczyny.

Pytania i niejasności

Rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu odmówił rozmowy przed kamerą ze względu na brak możliwości zapoznania się z aktami sprawy. W odpowiedzi na zadane mailem pytania, napisał, że w toku postępowania wykluczono, aby do śmierci Pauliny przyczyniły się osoby trzecie i dlatego śledztwo zostało umorzone.

- Najważniejsze dla nas jest to, żeby dojść do prawdy i dowiedzieć się, co było powodem śmierci naszej córki. Bez tej wiedzy nie da się żyć. Rozumie nas każdy, kto przeżył podobną historię. Żeby się pogodzić ze śmiercią bliskiego, trzeba wiedzieć, co się stało. My tego nie wiemy – tłumaczy Kazimierz Antczak.

- Życie z takim balastem jest bardzo ciężkie. Nie potrafię się w pełni cieszyć sukcesami syna, zdarza się, że idę w kąt i płaczę - dodaje Iwona Antczak.

podziel się:

Pozostałe wiadomości